Miłośnik śląskich lasów - Hans Kaboth

Prof. Joanna Rostropowicz
Do takiego Popielowa utrwalonego na starej pocztówce tęsknił z odległej o 1000 km Hesji Hans Kaboth. Widać tu sklep Gawlitty, fragment wsi z kościołem, miejscową szkołę i dworzec kolejowy. Wydawane przed blisko stu laty książki Kabotha są wciąż poszukiwane przez miłośników jego twórczości i kolekcjonerów.
Do takiego Popielowa utrwalonego na starej pocztówce tęsknił z odległej o 1000 km Hesji Hans Kaboth. Widać tu sklep Gawlitty, fragment wsi z kościołem, miejscową szkołę i dworzec kolejowy. Wydawane przed blisko stu laty książki Kabotha są wciąż poszukiwane przez miłośników jego twórczości i kolekcjonerów.
Leśnik i pisarz. Tworzył wiersze, opowiadania i powieści o przyrodzie. Urodzony w Popielowie, mieszkał w Hesji i tęsknił za śląskim Heimatem.

Moi dziadkowie byli Górnoślązakami z krwi i kości. Dziadek miał nadleśnictwo w Kup w powiecie opolskim, a mój ojciec w Popielowie, w tym samym powiecie. Kiedy mój dziadek przeszedł w stan spoczynku, jego następcą w nadleśnictwie Kup został najstarszy brat mojego ojca, Robert.

Jestem zatem prawdziwym, najprawdziwszym, szczerym Górnoślązakiem. Wzrastałem wśród polskojęzycznych wiejskich chłopaków, wśród pól złotożółtych od rozkwitających łubinów, wśród łanów gryki, nad brzegiem naszej ukochanej, prastarej Odry - pisał Hans Kaboth z Popielowa, pisarz i poeta, w liście do swojego wydawcy, opolanina Willibalda Koehlera.

W tym samym liście wyznawał także prawdę o początkach swego pisania.
- Uciekałem do świętej ciszy lasu. Siadałem przy szemrzącym cichutko źródle, które tylko ja znałem. Nade mną buki szumiały swoją pieśń, a leśna wróżka szeptała mi do ucha: Napisz, napisz to, co ci mówię. Potem wracałem do mojej cichej leśniczówki, z uśmiechem czytałem, com napisał.

Niech ludzie, tam daleko za zielonym morzem liści, robią to, na co mają ochotę, ja znowu zatapiam się w zadumie, zastanawiając się, dlaczego, stwarzając nas, ręka nieznanego Stwórcy nagle przerwała pracę, nie dokończyła swego dzieła, dlaczego On zostawił nas tak niedoskonałymi? Prawdę mówiąc, czyż mały ptak nie jest szczęśliwszy niż ja, pan, i każdy człowiek?

Niepokój i tęsknota za ojczyzną przez długie lata były dla pisarza dotkliwą udręką. Urodzony 22 grudnia 1866 roku w Popielowie koło Opola, szybko opuścił rodzinne strony, z którymi był tak silnie związany. Pochodząc z rodziny leśników, nie wyobrażał sobie innego zajęcia i poszedł w ślady ojca. Naukę pobierał w szkole leśnictwa w Eberswalde w Brandenburgii. Po jej ukończeniu powrócił do Popielowa. Kiedy ojciec przeszedł w stan spoczynku, rodzina przeniosła się do Pokoju.

On sam, jak pisał, Śląsk opuścił już w wieku dwudziestu dwóch lat. Część rodziny przeprowadziła się bowiem do Frankfurtu nad Odrą, gdzie mieszkała zamężna siostra autora. Niebawem Hans Kaboth uzyskał stanowisko państwowego inspektora leśnictwa (Staatsforstmeister), a wraz z nim - skierowanie do pracy w Hesji, odległej od Śląska o blisko tysiąc kilometrów. Nie założył rodziny, zmarł na atak serca 9 maja 1928 roku w Roßbergu koło Marburga, w wieku 62 lat.

Dorobek literacki Hansa Kabotha obejmuje około dziesięciu zbiorów nowel i opowiadań, pięć powieści oraz wiele wierszy rozsianych po licznych czasopismach.

Z umiłowania, i z zawodu, leśniczy i myśliwy, uczynił przyrodę ważnym elementem swoich utworów, dlatego też często zestawiano je z utworami Hermanna Lönsa, znanego autora książek przyrodniczych. Przydano Kabothowi nawet miano “górnośląskiego Lönsa", jednakże popielanin, w odróżnieniu od realistycznych opisów przyrody owego autora, w swoje opowieści chętnie wplatał motywy baśniowe, jego zwierzęta czują, myślą i zachowują się jak ludzie.

Nietrudno spostrzec, że na takie przedstawianie przyrody miała wpływ wydana w 1912 roku w Hamburgu słynna książka dla dzieci “Pszczółka Maja" (Die Biene Maja und ihre Abenteuer) Waldemara Bonselsa. Przykładem podobnych ujęć przyrody jest Kabothowe opowiadanie “Schwanhilde und Goldkron" o łabędziej parze i łączącej ich wiernej miłości.

Klucz łabędzi, lecący z Egiptu na północ Europy, postanowił wypocząć na leśnym jeziorze w okolicy Popielowa. Kiedy łabędzie chciały pofrunąć w dalszą drogę, jeden z ptaków nie mógł odlecieć, bo miał chore skrzydło. Została z nim Schwanhilde, młoda łabędzica, i troskliwie opiekowała się rannym.

Sama historia związku łabędziej pary może się wydać pospolita, ale niezrównany opis jeziora, lasu, zwierząt, pór dnia i nocy sprawia, że opowiadanie zyskuje rangę prawdziwej perełki śląskiej literatury. Także zbiór opowiadań “Pani Murkula i i inne opowiadania o zwierzętach" (Frau Murkula und andere Tiergeschichten), osadzonych w realiach krajobrazu nad rzeką Lahn, drugiej ojczyzny Hansa Kabotha, świadczą o niemałym talencie autora.

Choć całe dorosłe życie spędził w Hesji i zapuścił tam korzenie, Kaboth nigdy nie zapomniał o Górnym Śląsku. W liście napisanym dwa lata przed śmiercią do gliwickiego bibliotekarza Karla Kaisiga zawarł znamienne słowa: “O moim trwałym przywiązaniu do górnośląskiej ojczyzny, o tym, że każda śląska zgłoska, każde pozdrowienie budzą we mnie tęsknotę za ojczyzną, opowie moja następna książka".

Nie zdążył jej wydać. Utwór przygotowany do druku znajdował się w rękopisie wśród wielu innych już gotowych. Pracę nad nim rozpoczął w 1921 roku, ogarnięty tęsknotą za Górnym Śląskiem, wspominając z nostalgią spędzoną tam młodość. Jej tytuł brzmi “Zielony wędrowiec" (Der grüne Vagabund). Czytelnik obeznany z górnośląską literaturą rozpozna w “zielonym wędrowcu" jego protoplastę, Eichendorffowego Nicponia.

Obaj wędrują przez świat, by dotrzeć do upragnionego celu. Dla wagabundy Kabotha celem wędrówki jest jego rodzinna wioska. Unika szerokich, uczęszczanych dróg, przemierza lasy, cieszy się przyrodą. Wędruje samotnie. A ponieważ “wszystkie drogi prowadzą do ojczyzny", zielony wagabunda nagle znajduje się na Górnym Śląsku, niedaleko swojej wioski, mimo że zamiast iść zwyczajną drogą jak wszyscy, skręcił w las i zabłądził.
Z dala, w świetle księżyca, ujrzał szeroką, majestatycznie płynącą rzekę. Nie od razu ją rozpoznał, dopiero po chwili, słysząc jej szum, tak dobrze mu znany z lat dziecinnych, pojął, że jest na brzegu Odry: “Rzuciłem się na ziemię, na piaszczysty brzeg. Odro, moja umiłowana Odro! Srebrem połyskująca rzeko! Radości mego dzieciństwa, moich młodych lat! […] Uklęknąłem na piaszczystym brzegu. Byłem sam. Zupełnie sam. Tu mogłem zapłakać, i zapłakałem. Przede mną Odra toczyła swe fale, jak niegdyś przed tysiącem lat. I będzie toczyć - w nieskończoność".

Starsi mieszkańcy Popielowa w opisie okolicy pióra Hansa Kabotha bez trudu rozpoznają swoje strony - brzeg Odry w Mikolinie, dawny prom w okolicy Klinku przewożący wozy, zwierzęta i ludzi z jednego brzegu rzeki na drugi, domek przewoźnika, aleję dębową prowadzącą przez las do Popielowa, topografię wsi, leśniczówkę.

Śląskim tematom poświęcił autor wiele innych utworów, m.in. powieść “Trompta Maria" (wydana we Wrocławiu, w 1912 roku, jej nakład wyczerpał się wyjątkowo szybko), “Grünes Haus. Aus einem Forsthaus" (Zielony dom. Z leśniczówki, 1911 ), powieść “Der grüne Mulus" (Zielony Mulus, 1912), nowelę “Aus meinem Waldversteck" (Z mojej leśnej kryjówki, 1913).

Także w ostatniej swojej książce, “Frau Murkula", Hans Kaboth zamieścił opowiadanie “Die Königin der Bergwaldsänger" (Królowa śpiewaków z górskich lasów), w którym z gorącym uczuciem opiewał górnośląskie lasy i wrzosowiska.

Dzisiaj powiedzielibyśmy, że Kaboth był gorącym obrońcą przyrody. Jego wypowiedzi na ten temat uderzają aktualnością: - Już od dzieciństwa się nas oddala od przyrody; od przyrody, która nie ma w sobie nic fałszywego, nieczystego. To, co złe, powstaje wtedy, gdy usiłujemy zmusić przyrodę, aby przestała być sobą.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska