Młodociani uczą się życia

Jarosław Staśkiewicz
Jarosław Staśkiewicz
Sto osiemdziesiąt firm w powiecie namysłowskim od miesięcy czeka na pieniądze z powiatowego urzędu pracy.

Jak tak dalej pójdzie, to w końcu padnie nam sklep - mówi Barbara Piłyp, która wspólnie z mężem prowadzi zakład budowlany i sklep spożywczy. Od marca tego roku wynagrodzenie za praktyki płaci uczniom z dochodów z prowadzonego handlu.
Zgodnie z programem nauczania, w szkołach zawodowych młodzi ludzie muszą jednocześnie z nauką odbywać praktyki. Za naukę zawodu w zakładach otrzymują niewielkie wynagrodzenie - około 100 zł miesięcznie. Pieniądze te refundują firmom urzędy pracy, podpisując z zakładami stosowne umowy. Jak się okazuje - zwrot pieniędzy odbywa się z ogromnym opóźnieniem, sięgającym wielu miesięcy.

- Nie mamy najmniejszego wpływu na te zaległości - tłumaczy Anna Lejczak, kierownik ds. szkoleń i poradnictwa zawodowego w namysłowskim urzędzie pracy. - Po prostu Krajowy Urząd Pracy nie przysłał nam pieniędzy - mówi Lejczak.
- Nam pieniądze zalega budżet państwa - tłumaczą urzędnicy w Krajowym Urzędzie Pracy. Ponieważ urząd przeznaczony jest do likwidacji, nie już w nim rzecznika, a przedstawiciele departamentu funduszy zajmującego się m.in. przekazywaniem pieniędzy na refundację praktyk młodocianych nie chcą oficjalnie wypowiadać się do prasy.

- Mamy obietnice z ministerstw pracy i finansów, że jeszcze w tym roku zostanie zwiększona dotacja o około 600 mln zł na fundusz pracy - zapewniała anonimowa urzędniczka w departamencie funduszy. - Myślę, że w połowie grudnia te pieniądze będą przesyłane do powiatowych urzędów pracy. Nie wiadomo jednak, czy pieniędzy wystarczy na pokrycie całych zaległości, bo funduszy brakuje również na zasiłki czy spłatę zaciągniętego przez nas kredytu - tłumaczy przedstawicielka centralnego urzędu.
Skargi właścicieli firm trafiają jednak do powiatowych urzędów pracy. - Przychodzą do nas nawet rodzice uczniów, którym nie wypłacono wynagrodzeń - mówi Anna Lejczak.

- W ten sposób tracimy wiarygodność u pracodawców, tym bardziej, że zaległości dotyczą również prac interwencyjnych czy stażów - podkreśla Zbigniew Juzak, kierownik PUP w Namysłowie. Jego urząd nie wypłacił dotąd ponad 250 tys. zł tylko z tytułu refundacji płac młodocianych. Jeszcze więcej, bo około 800 tys. zł zalega urząd pracy w Brzegu.
- To na pewno rzutuje na kondycję małych firm - mówią urzędnicy. - Wiadomo, że sytuacja gospodarcza jest bardzo trudna, a państwo zamiast pomagać, dodatkowo utrudnia im działalność.
Barbara i Jerzy Piłypowie odczuwają tę sytuację na własnej skórze. - Tak jak teraz zeszliśmy na dziady to jeszcze nie było - mówi pani Barbara. Podkreśla, że sytuację ratuje tylko sklep. Pokazuje zeszyt z kolumnami liczb, które oznaczają długi klientów, ale i wydatki uczniów, którzy praktykują w zakładzie budowlanym.
- Część wypłat dajemy gotówką, a część w towarze - dodaje. Dzięki tym wypłatom zakład Jerzego Piłypa ma dobrą opinię wśród uczniów. - W innych firmach nie płacą po trzy miesiące - mówi Marek Pater, uczeń III klasy zawodówki w zespole szkół mechanicznych.
Uczniowie dodają, że coraz trudniej jest znaleźć praktykę. A jak nie ma praktyki, to nie ma szkoły.
- Chyba nikt z nas nie dostaje pieniędzy w terminie - mówi Grzegorz Filus, uczeń zespołu szkół mechanicznych. - A jedna firma rozwiązała umowy z kilkoma kolegami. Jeśli w ciągu dwóch tygodni nie znajdą praktyki, to nie mają co pokazywać się w szkole.

- My chyba też będziemy musieli zwalniać - choćby dla solidarności - twierdzą Piłypowie. Na razie jednak przyjmują uczniów. - Bo nam ich szkoda. To często są dzieci z biednych rodzin, przychodzą bez śniadań, nie mają na bilet. Ale zdajemy sobie sprawę, że jeśli sytuacja będzie się przedłużać, to nie będziemy mieli innego wyjścia. Bo w końcu padnie nam sklep.
Dług urzędu pracy wobec zakładu Piłypów wynosi 8 tys. zł. - Gdybyśmy teraz dostali te pieniądze, to oddalibyśmy długi i jeszcze można byłoby dzieci ubrać - mówi Barbara.
Jej mąż z nostalgią wspomina nie tak dawne czasy, kiedy obie firmy dobrze prosperowały, oboje opłacali ZUS i spłacali 1500 zł kredytu. - A teraz podnoszony VAT dobije budownictwo - uważa Piłyp.
Piłypowie przeczytali ostatnio w "NTO" wypowiedź szefa jednego z powiatowych urzędów pracy, który opowiedział się za likwidacją zwrotu kosztów kształcenia uczniów i wprowadzenie w zamian ulg dla pracodawców.

- Przecież ja już mam ulgę z tego tytułu. Do końca życia jej nie wykorzystam, bo uzbierało się 200 tys. zł! - mówi Jerzy Piłyp, który szkoli uczniów od 1996 roku.
Przedsiębiorcy zdają sobie sprawę z dziury w budżecie państwa, ale próbują wpłynąć na urząd pracy za pośrednictwem starosty. Napisali w tym celu petycję, pod którą podpisał się szef namysłowskiego cechu, a ma podpisać się dyrektor zespołu szkół mechanicznych, szkoły z której pochodzi najwięcej praktykantów.
Na wypłatę zaległości w powiecie namysłowskim czeka 180 pracodawców, w brzeskim kilkuset, w województwie kilka tysięcy.
- Zatwierdzone do wypłaty wnioski zostały przekazane do księgowości, pieniądze są już naliczone i czekamy tylko na pojawienie się ich na koncie - zapewnia Anna Lejczak. - Żeby poszły przelewy, wystarczy kliknięcie klawiszem komputera - dodaje.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska