Mniej ideologii, więcej rachunków

Mirosław Olszewski

Układanie budżetu, gdyby wierzyć zapewnieniom specjalistów od finansów, bardziej przypomina jakąś alchemiczną procedurę niż zwykłą czynność rachunkową okraszoną garścią prognoz. Gdyby brać te niejasne sugestie za dobrą monetę, każdego ministra, któremu w ogóle udałoby się ułożyć coś na kształt budżetu, należałoby więc nominować do Nagrody Nobla w dziedzinie ekonomii.
Żarty żartami, ale śmiać się nie ma z czego. Jeśli spełnią się ponure prognozy - a zgodnie z zasadą Petera, jeśli coś może źle pójść, to na pewno źle pójdzie - w przyszłym roku czeka nas ciężki kryzys. I między bajki można włożyć ad hoc tworzone, ratunkowe dla rządu teorie, jakoby winna była naszemu załamaniu dekoniunktura na Wschodzie. Dekoniunktura, owszem - dotknęła naszych wschodnich sąsiadów, owszem - był u nich moment, gdy załamał się rynek finansowy, ale trzeba być albo ślepym, albo głupim, by nie widzieć, że na rynki te weszli Czesi, Węgrzy i Słowacy. Statystyki nie kłamią. Dlaczego ekspansja na Wschód im się opłacała, a nam nie?
Obecnej ekipie nie można zarzucić złej woli. Jednak brak złej woli to jeszcze nie argument "za". Żeby wspierać rząd, potrzeba jeszcze wiary w kompetencje jego ministrów. Podglebie dla tej wiary jest jednak ubożuchne.
Gdy dziś trwają tańce wokół dziury budżetowej, gdy wszyscy zastanawiają się, skąd właściwie ona się wzięła, trudno nie przypomnieć sobie korowodów towarzyszących np. odwołaniu szefa ZUS, Stanisława Alota.
A przecież nie była to tylko intryga towarzyska, lecz bardzo istotny spór o urzędnika, przez którego firmę przechodziła lwia część budżetowych dochodów.
Wyrywanie Alota z fotela omal nie doprowadziło do kryzysu gabinetowego, ówczesny wicepremier postawił na szali swój autorytet - wreszcie polonistę udało się odkleić od stołka. Potem zajął je profesor Gajek, ale on z kolei z dnia na dzień, właściwie nie wiadomo czemu, wyleciał ze stanowiska jak z procy. Dziś ZUS-em rządzi jeszcze ktoś inny. Zdaje się, że kobieta.
O służbie zdrowia szkoda nawet pisać. Owszem, nigdy, odkąd sięgam pamięcią, nie było tak, że w szpitalach ludzie nie leżeli na korytarzach, lekarze nie brali łapówek, a szpitalny wikt smakował lepiej od wywaru ze starych szmat. Gdyby przyjrzeć się pozostałym reformom, to tak: kryzys finansów państwa niebawem zlikwiduje samorządy, bo pozbawi ich pieniędzy, a emeryci i renciści będą mieli powody do radości, gdy choć zachowają dochody na obecnym poziomie.
Gdyby oceniać ten rząd wedle jego chęci, można byłoby mu śmiało dać piątkę. Gdyby oceniać jakość rządzenia i jego efekty - nie wiem, czy pała nie byłaby oceną zawyżoną.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska