Moje Kresy. Druskieniki - kurort marszałka cz. 1

Archiwum prywatne
Widok na Druskieniki od strony Jeziora Druskonie.
Widok na Druskieniki od strony Jeziora Druskonie. Archiwum prywatne
Nie sposób wymierzyć, ile Druskieniki, słynne uzdrowisko nad Niemnem, zawdzięczają marszałkowi Józefowi Piłsudskiemu. Zwykle pobyt wybitnej postaci na leczeniu bądź wypoczynku nobilituje kurort, podnosi jego atrakcyjność.

Tak było ze słynnym uzdrowiskiem Abazja w dzisiejszej Chorwacji, gdzie leczył się cesarz Austrii Franciszek Józef z rodziną: wieść o tym rozeszła się lotem błyskawicy i jak mag-nes ściągała tłumy kuracjuszy.

Tak było ze Szczawnem Zdrojem, gdzie bywał cesarz Niemiec Wilhelm I; z Dusznikami, gdzie leczył się Fryderyk Chopin; z Krynicą, gdzie bywał i miał swój pensjonat "Patria" Jan Kiepura.

Można mnożyć przykłady. Dziś Druskieniki każdemu Polakowi kojarzą się z Piłsudskim, a ostatnio trafiły na łamy polskich gazet w związku z polsko-litewskim sporem o prawa mniejszości narodowej.

Nad Niemnem

Druskieniki leżą w pagórkowatej okolicy na wysokim brzegu Niemna, w miejscu, gdzie łączy się z nim mała rzeczka Rotwiczanka.

Obok nadwiślańskiego Ciechocinka był to najstarszy polski kurort na północy dawnej Rzeczypospolitej. Jego nazwa ma pochodzenie litewskie. Druskas oznacza po litewsku warzenie soli. I obfite źródła solanek zadecydowały o atrakcyjności tego miejsca. W przeszłości przez kilka pokoleń było to miejsce zaciętych wojen z Krzyżakami. Według legendy miał tam niegdyś stać potężny zamek Rajgród, który zapadł się pod ziemię i pochłonęły go miejscowe bagna, a resztę pokrył kożuch obfitych w tej okolicy lasów.

Według jednego z pierwszych historyków Druskienik, Teodora Narbutta (1784-1864), sól warzono tam już w XVII w. Ale początki uzdrowiska datowane są na lata trzydzieste XIX w. i wiążą się z decyzją gubernatora grodzieńskiego Bobiatyńskiego, który polecił chemikowi z Uniwersytetu w Wilnie, Ignacemu Fonbergow (1801-1891), zbadanie właściwości tamtejszych wód mineralnych.

Fonberg, który był kolegą Ignacego Śniadeckiego, rektora uniwersytetu, i jego następcą na tamtejszej katedrze chemii, po ośmiu latach badań opublikował rozprawę pt. "Opisanie wody mineralnej druskienickiej". I to dało początek uzdrowisku.

Po ukazaniu się pracy Fonberga przystąpiono w 1837 r. do osuszania bagien, wytyczania alejek parku, budowania łazienek i krytej galerii dla przechadzek w czasie niepogody. Zachowały się wspomnienia z roku 1844 Juliana Moszyńskiego, który twierdzi, że właśnie w tym czasie nadniemeńska miejscowość zaczęła inspirować wyobraźnię miejscowych środowisk lekarskich, i wróżył Druskienikom świetlaną przyszłość.

Nie mylił się. Kilka lat później przybył tam jeden z pierwszych znakomitych kuracjuszy - pisarz, reporter i zarazem rysownik Józef Ignacy Kraszewski, który w 1847 r. w liście do ojca pisał: "Wody druskienickie wcale nie są tak rzeczą małą i nieznaczącą, jak je opisują z daleka, są silne i niosą mnóstwo przykładów cudownego uzdrowienia, zwłaszcza chorych na reumatyzm i bóle żołądka.

Woda w piciu ma smak słonogorzkawy i dość silnie rozwalnia. Ja piję po 3 szklaneczki i co dzień raz się kąpię. Wziąłem z dzisiejszą kąpieli 20, a jeszcze drugie tyle wziąć muszę. Po ukończeniu tej kuracji mam jeszcze na 2 miesiące dietę fruktową".

Pracowity Kraszewski nawet między zabiegami medycznymi nie przerywał swojej działalności pisarskiej, bo w czasie kilkutygodniowego pobytu w Druskienikach wspólnie z lekarzem uzdrowiskowym Ksawerym Wolfgangiem napisał książkę "Druskieniki - szkic literacko-lekarski", która ukazała się w 1848 r. w Wilnie.
Kuracjusze przyjeżdżali początkowo pojazdami konnymi, ale po wybudowaniu trakcji Kolei Warszawsko-Petersburskiej - już głównie koleją do stacji Porzecze oraz trasą wodną Niemnem z Grodna.

Kuracjusze artyści

Do Druskienik przyjeżdżał koncertować Stanisław Moniuszko. Miał tam też wieczory autorskie i recytował swoje wiersze bardzo popularny "lirnik litewski" Władysław Syrokomla - szkoda, że dziś tak bardzo zapomniany.

W aurze uzdrowiska wyrastał też talent artystyczny najwybitniejszego litewskiego kompozytora i malarza Mikołaja Čiurlionisa. W 1847 r. zmarł w Druskienikach filomata, badacz folkloru, przyjaciel Mickiewicza Jan Czeczot - pochowano go w sąsiedniej wiosce Rotnica. Nie zdecydowano się bowiem na urządzenie cmentarza w Druskienikach, aby widokiem pogrzebów "nie pogarszać nastroju kuracjuszy".

Śmierć była szczególnie źle widzianym gościem w takich miejscach jak kurorty, gdzie przebywali ludzie często ciężko, a nawet śmiertelnie chorzy, gnani wiarą i nadzieją, że dzięki kuracjom i wodzie zdrojowej wymkną się z zacieśniającego się uścisku śmierci. Cmentarze lokowano daleko od centrum uzdrowiska.

Grób Czeczota w Rotnicy był często odwiedzany przez kuracjuszy z Druskienik. Na jego pomniku wyryto epitafium autorstwa Antoniego Odyńca:

Młodość poświęcił pracy dla nauk i cnoty,
Wiek męski przetrwał mężnie w probach i cierpieniach (...)
Imię jego w Ojczyźnie jest wiecznie związane
Z Adamem Mickiewiczem i Tomaszem Zanem.
Kto wieszczem oni byli -
Schyl skroń przed tym głazem
Pomyśl, westchnij i módl się
za wszystkich trzech razem

Duży wpływ na spopularyzowanie Druskienik miał periodyk pt. "Ondyna druskie-nickich źródeł. Pismo zbiorowe dla zdrowych i choryc", który wychodził w latach 1844-1846. W sumie ukazały się 24 zeszyty. Jest tam interesująca kronika i zapis najważniejszych zdarzeń w uzdrowisku.

Jego twórcą był dr Ksawery Wolfgang, wyjątkowo zasłużony dla rozwoju Druskienik. W XIX wieku w uzdrowisku był teatr, w którym wystawiano popularne polskie utwory sceniczne. Z tym teatrem współpracowała Eliza Orzeszkowa mieszkająca w pobliskim Grodnie.

Sezon kuracyjny trwał 5 miesięcy - od 13 maja do 13 października i wtedy miasteczko tętniło życiem. Na zimę się wyludniało. Nadniemeński klimat bardzo służył przy leczeniu dróg oddechowych.

Rozwój Druskienik

W 1878 r. Druskieniki liczyły 417 stałych mieszkańców, z których połowę stanowili Żydzi. Było tam około 150 domów dla letników. Na początku XX w. liczba domów wzrosła do 400, z trzema tysiącami pokoi do wynajęcia, z których mogło korzystać 8 tysięcy kuracjuszy.

Najbardziej reprezentacyjna była willa "Liksna" nad jeziorem Druskonie, dziś siedziba muzeum miasta z reprezentacyjną salą na koncerty i rauty towarzyskie. W architekturze widoczne było wpływy rosyjskie. Wśród kuracjuszy, których do roku 1914 przebywało tam rocznie około 10 tysięcy, wielu było Rosjan. Właścicielami uzdrowiska była przez wiele lat ziemiańska rodzina Kiersnowskich.

Pierwsza wojna światowa bardzo okaleczyła Druskieniki. Pastwą ognia padła ponad połowa domów i willi. W 1915 r. wycofujący się Rosjanie ograbili uzdrowisko - wywieźli na wschód wszystkie urządzenia i wyposażenie medyczne. Po traktacie ryskim w 1921 r. Druskieniki znalazły się na granicy polsko-litewskiej. Prawy brzeg Niemna należał do Litwy, lewy do Polski. Położona na środku rzeki maleńka "Wyspa Miłości" należała do obu państw. Zaczęła się powojenna odbudowa. Kurort wznowił działalność w 1922 r. Zaczął się jego szybki rozwój. Podwoiła się liczba domów wczasowych, willi i pensjonatów: z 321 w 1921 r. do 583 w 1931 r.

W 1936 r. były czynne 42 pensjonaty o ogólnej liczbie 1077 pokoi i około 30 dworków z 1548 pokojami. W 1938 r. w Druskienikach wypoczywało 13 908 kuracjuszy. Okolica tamtejsza wyróżniała się wyjątkowo czystym powietrzem przepojonym wonią żywiczną otaczających lasów iglastych.

Bujna roślinność i wysokie drzewa liściaste i iglaste, wśród których wzniesiono wille i pensjonaty, zabezpieczały od dymów i kurzu. Walory te powodowały, że Druskieniki uważano za dużej wartości leśną stację klimatyczną. Najlepszą renomą cieszyły się hotele i pensjonaty o atrakcyjnych nazwach: "Imperial", "Kalina", "Riwiera", "Diana", "Splendid", "Limba", "Radium", "Florosa", "Kasyno Zdrojowe", pensjonat Frenkla i willa Rebejkowej.

Mieli tu swoje domy wypoczynkowe policjanci, urzędnicy państwowi, Żydowskie Towarzystwo Opieki nad Sierotami. Była też filia szpitala wojskowego z Grodna. Praktykę prowadził tu dyrektor kliniki Uniwersytetu Stefana Batorego w Wilnie prof. A. Januszkiewicz.

W sezonie kuracyjnym ordynowało w Druskienikach ponad 30 lekarzy z asystentami. Najbardziej znani to: Grzegorz Ołszybaja, Markus Brejtbord, Maksymilian Burak, Helena Bujwid-Dźwillowa, Helena Cunkutis, Sara Gerszgoren, Berko Kołodner, małżeństwo Halina i Władysław Łobzowie, Lew Rywkind i Noach Wołkowyski.

Leczono gościec stawowy, choroby serca i naczyń krwionośnych, zołzy, krzywice, niedokrwistość, otyłość, nieżyty żołądka, gardła, krtani i oskrzeli, kamice, choroby nerek i choroby kobiece. Jako zabiegi stosowano bicze wodne i masaże kaskadowe w Rotniczance oraz kąpiele w Niemnie. Do dyspozycji kuracjusze mieli zadbaną, wyposażoną w prysznice plażę. Zarząd uzdrowiska zapewniał różnorodną ofertę kulturalną. Często przyjeżdżały do Druskienik zespoły teatralne (najczęściej wileńska "Reduta" z Juliuszem Osterwą), wybitni śpiewacy, muzycy, tancerze, aktorzy-monologiści oraz zespoły, m.in. "Lwowska Wesoła Fala". Organizowano "corsa kwiatowe", festyny ludowe i puszczanie wianków na Niemnie w noc świętojańską (noc Kupały).

Administratorem w uzdrowisku był Stanisław Grzegorzewski. Powołano Towarzystwo Przyjaciół Druskienik, wznowiono "Ondynę Druskienickich Źródeł", która wychodziła do września 1939 r., oraz gazetę "Głos Druskienik". Po Niemnie pływało kilka statków, w tym "Śmigły", które zawijały do przystani na "Wyspie Miłości".

W 1934 r. doprowadzono do Druskienik linię kolejową z Porzecza, nadając nowym stacjom imiona córek Piłsudskiego: "Jagódka" i "Wandzia". Podkreślano tym samym związki marszałka z uzdrowiskiem, które były rzeczywiście wyjątkowe.

Kuracjusz Józef Piłsudski, czyli niemoc herosa

Ma rację Tomasz Nałęcz, twierdząc, iż żaden polityk polski w XX w. nie miał tak potężnej władzy jak Józef Piłsudski. Adiutant marszałka Mieczysław Lepecki i często jego powiernik, próbując zdefiniować ten stan rzeczy, pisał: "Człowiek, którego uderzenie pięścią w stół może wprawić w drżenie cały nasz wielki kraj. Może znaczyć zmianę rządu, rozwiązanie Sejmu lub jego powołanie, może oznaczać cenną przyjaźń Polski lub groźne odsunięcie się jej od drugiego państwa, może też znaczyć wojnę lub pokój".

Był to niewątpliwie fenomen Piłsudskiego, jego charyzmy, instynktu politycznego, umiejętności skupiania wokół siebie absolutnie oddanych mu ludzi. Legenda i mitologia Józefa Piłsudskiego istnieje w polskiej świadomości historycznej już od 100 lat.

Tworzyli ją i nadal rozbudowują wybitni historycy, publicyści, poeci, pisarze i malarze. Do dziś wznosi się mu pomniki i nazywa jego imieniem główne place i ulice. Fenomen tej legendy nie da się zdefiniować w kilku zdaniach i wcale nie przeszkadza jej nie mniej mocna czarna legenda. Miał bowiem i będzie miał Piłsudski hagiografów i paszkwilantów. Będzie też zawsze obiektem poważnych studiów naukowych, bo jest to niewątpliwie jedna z kluczowych postaci w historii Polski.

Gdy żył, jego zwolennicy, a zwłaszcza najbliższa mu "gwardia oficerska" była porażona jego charyzmą. Nikt w jego najbliższym otoczeniu nie śmiał gniewać się ani obrażać na marszałka. "Komendant ma prawo rugać, ubliżać, wyklinać i ośmieszać" - powtarzano jak przykazanie w katechizmie.

Nawet najwyżsi dowódcy, z Edwardem Rydzem-Śmigłym na czele nie reagowali na jego zniewagi. Świetną ilustracją tego stanu rzeczy jest zapis w "Kalendarium" Wacława Jędrzejewicza i Janusza Ciska. Piłsudski wezwał do raportu czterech bardzo wpływowych generałów. Postawił ich na baczność i zbeształ, nie przebierając w słowach.

Następnie wyszedł z gabinetu przygnębiony i zrezygnowany. Usiadł w pokoju obok, oczekując, że generałowie przyjdą doń i uniesieni honorem złożą dymisję. Minęło kilkanaście minut w kompletnej ciszy. Zdziwiony Piłsudski wrócił do gabinetu i zastał czterech generałów wyprężonych jak struny w pozycji baczność, tak jak ich zostawił.

"Widocznie - komentowali to biografowie Piłsudskiego - generałowie zrozumieli stan psychiczny wodza i podporządkowali mu urazy godności osobistej".

Na początku 1934 r. obrzucony obelgami publicznie przez Piłsudskiego gen. Edward Rydz-Śmigły, późniejszy marszałek Polski, przygryzł wargę i nie skomentował słowem poniżającej go sytuacji. 12 IV 1935 r., na miesiąc przed śmiercią, w jednym z ostatnich swoich wystąpień publicznych z udziałem kierownictwa Ministerstwa Spraw Zagranicznych i kilkunastu najwyższych rangą generałów marszałek w niepohamowanym gniewie powiedział: "Mózgi polskie nie umieją patrzeć trzeźwo i rzeczowo. Polak w pogodę i ciepło wyjdzie w futrze, a w mróz i w deszcz bez ubrania i z parasolką od słońca. Takich by bić należało. System myślenia Polaków jest przerażający".

Taka kondycja intelektualna Piłsudskiego wiązała się z jego ciężkim stanem zdrowia, na co biografowie marszałka często nie zwracali uwagi, lekceważąc sugestie wybitnego biografisty Zbigniewa Kuchowicza, który twierdził, że nie ma specjalnej wartości biografia polityka, w której nie uwzględnia się zdrowotnych aspektów analizowanej i opisywanej postaci. Inaczej zachowuje się człowiek zdrowy, a inaczej w tej samej sytuacji człowiek chory, cierpiący. Choć brzmi to jak banał, ale jest prawdą twierdzenie: "W zdrowym ciele zdrowy duch".

W ostatnich latach swego życia Piłsudski był człowiekiem ciężko chorym. Miało to ogromny wpływ na jego reakcje i zachowania. Próby ratowania jego zdrowia w sanatoriach i uzdrowiskach zaczęły się już na początku XX wieku, kiedy nikt jeszcze nie wiedział, jaką przyjdzie mu odegrać rolę w odrodzonym państwie polskim. Gdy udało się go podleczyć i nie cierpiał fizycznie, jego reakcje były spokojne, rzeczowe, a czasem nawet ujmujące.

Kurort nad Adriatykiem

Po raz pierwszy na dłuższy wypoczynek do uzdrowiska pojechał Piłsudski wiosną 1909 r. Liczył wówczas 42 lata. Wybrał jeden z najsłynniejszych wówczas kurortów w Austro-Węgrach - Abbazję, w pobliżu Rijeki nad Adriatykiem.

Abbazja, nosząca obecnie nazwę Apatija, jest dziś kurortem w Chorwacji. Piłsudski przyjechał tam wspólnie z pierwszą żoną, Marią z Koplewskich, aby uspokoić nerwy i wrócić do równowagi psychicznej po głośnym napadzie 26 września 1908 r. na pociąg pocztowy relacji Warszawa - Petersburg w Bezdanach pod Wilnem. Dziewiętnastu bojowców PPS-Frakcji Rewolucyjnej, którymi dowodził Piłsudski, po sprawnej akcji przechwyciło tam z zamiarem wzmocnienia finansów partii ponad 200 tysięcy rubli (dzisiaj około 3 milionów euro). W przejęciu tej kwoty bardzo ważną rolę odegrała Aleksandra Szczerbińska (1982-1963), późniejsza druga żona Piłsudskiego.

Po akcji w Bezdanach Piłsudski zaczął cierpieć na "nerwicę serca". Osłabiony organizm wymagał coraz dłuższych okresów regeneracji. Lekarze ostrzegali, że przy takim wyczerpaniu i tak niehigienicznym trybie życia może go zabić nawet zwykła grypa. I właśnie na początku 1909 r. ta choroba przykuła go do łóżka. "Jestem - pisał wówczas w jednym z listów - na pewien czas skończonym inwalidą cielesnym i duchowym, wszystkie moje piękne projekty prysły. Nawet pisanie tego listu tak mnie wzrusza, że czuję nerwowe drżenie serca. Będę teraz musiał wyjechać na czas pewien na odpoczynek. Lekarze mówią - na 3-4 miesiące. Trudno".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska