Moje Kresy. Sławni Huculi

Archiwum autora
Autor z książką o Stanisławie Vincenzu - piewcy Huculszczyzny, ze spotkanym na bezdrożach Czarnohory współczesnym Hucułem, sierpień 2013.
Autor z książką o Stanisławie Vincenzu - piewcy Huculszczyzny, ze spotkanym na bezdrożach Czarnohory współczesnym Hucułem, sierpień 2013. Archiwum autora
Huculi to lud historyczny, o populacji liczącej na przestrzeni dwóch ostatnich wieków kilkaset tysięcy osób. Zadziwiający jest fakt, że nie napisano dotychczas jego historii. Nie znani są z imienia i nazwiska jego przywódcy ideowi i polityczni.

W setkach różnych opracowań polskich, ukraińskich, czeskich, rumuńskich i węgierskich pisze się o Hucułach: o ich zwyczajach, strojach, obrzędach, wierzeniach oraz o ich twórczości artystycznej.

Natomiast tylko incydentalnie pojawiają się wiadomości o liderach i indywidualnościach oraz elicie społeczno-politycznej tego ludu. Najbardziej znanymi z nazwiska Hucułami są półlegendarni Oleksa Dowbusz i Antoszka Rewizorczuk - przywódcy opryszków huculskich, którzy stali się bohaterami wielu powieści, dramatów i poematów. Utwory te wyszły często spod pierwszorzędnych piór wybitnych twórców polskich, ukraińskich, węgierskich i rumuńskich.

Jurij Huluk - huculski historyk

Żabie - stolica Huculszczyzny - nie miało dotychczas szczęścia u polskich historyków. Pisano o nim incydentalnie, nie wychodząc poza banalne określenia, że była to największa wieś w II Rzeczypospolitej. Pierwszą poważną próbę napisania dziejów Żabiego podjął Jurij Huluk (1882-1941) - Hucuł urodzony w Czarnohorze.

Mając 3 lata, stracił ojca i wówczas jego matka wyszła ponownie za mąż - za Polaka, Karola Kolińskiego, długoletniego pisarza gminnego i przez pewien czas wójta Żabiego. Ojczym okazał się dobrym opiekunem i nauczycielem. Zabierał pasierba ze sobą do pracy, aby poznawał tam ludzi i organizację urzędu gminnego.

Zaszczepił w nim miłość do książek i kult zbierania dokumentów. Huluk zasmakował w tej pracy i od lat chłopięcych żywo angażował się w różnoraką działalność. Był długoletnim radnym i trzykrotnie wójtem. Stał się jednym z pierwszych Hucułów, który wyrwał się z zaklętego kręgu anonimowości i trafił do elity politycznej.

W latach 1931-1938 Jurij Huluk w oparciu o dokumenty i swoją dobrą pamięć napisał dzieje Żabiego. Był przekonany, że jeżeli coś nie zostanie opisane i udokumentowane źródłowo, to z czasem ulegnie kompletnemu zapomnieniu: czyny ludzkie unicestwi bezwzględny czas, a pamięć ludzka odejdzie razem z wymierającymi świadkami epoki. Huluk pisał więc swe dzieło głównie z myślą o potomnych, aby znali swą przeszłość i korzenie rodzinne.

W 1939 roku rękopis, liczący ponad 400 stron, był gotowy. Znalazł się wydawca. Niestety, wybuch wojny i wejście Sowietów przekreśliły te plany. W pierwszych miesiącach okupacji Huluk ciężko zachorował i z łoża boleści już się nie podniósł.

Widząc, co się dzieje dookoła, jak Sowieci traktowali inteligentów, jak rozgrabiono zbiory polskiego Muzeum Huculskiego w Żabiem, ukrył swój rękopis. Ale co się działo z manuskryptem po jego śmierci, nie sposób precyzyjnie ustalić. Istnieje kilka wersji. Jedna z nich głosi, że rękopis, aby nie wpadł w ręce NKWD, zakopano w lesie, w beczce oblanej smołą.

Według innej wersji ktoś zdradził jednak miejsce schowka i rękopis dziejów Żabiego znaleźli Sowieci. Przerzucany z miejsca na miejsce ostatecznie trafił na długie lata do archiwum w Kijowie. W każdym razie przez 65 lat praca Jurija Huluka pozostawała w rękopisie. Ukazała się po raz pierwszy dopiero w roku 2004.

Jurij Huluk napisał swą monografię w formie opowiadania, bez przypisów i wskazywania źródeł, którymi się posługiwał. Zaczął od czasów zamierzchłych, wręcz mitycznych i najwięcej uwagi poświęcił różnym legendom, którymi osnute były wzgórza przecięte linią Czeremoszu, płynącego w dolinie, gdzie rozsiadły się przysiółki Żabiego.

Jest w tej monografii wiele opowieści o życiu Hucułów, o magii, która otaczała ich codzienny żywot, o pięknie krajobrazów, o radości życia i o biedzie codzienności oraz o nieszczęściach, które przynosił okrutny los ludziom i zwierzętom tych okolic w czasie I wojny światowej.

Wiele miejsca poświęcił też Huluk opryszkom, którzy w okolicach Żabiego mieli swoje leża, a wśród nich sławnemu hersztowi Hucułów Oleksie Doboszowi oraz mniej znanemu Oleksie Badulekowi - wagabundzie, hedoniście, erotomanowi, "co do dziewcząt miał zapał wróbla", i huculskiemu gawędziarzowi całymi dniami przesiadującemu w knajpach Żabiego bądź uwodzącemu co ładniejsze żony w okolicy. Opowieść o Oleksie Baduleku zapisał Huluk w formie wierszowanej ballady zamkniętej morałem:

Kto w młodości tylko hula
I nie myśli o starości -
Ten źle skończy
No i pozna smak żałości.

Dwa rozdziały poświęcił Jurij Huluk dziejom żabieńskiej gminy i poszczególnym wójtom oraz ich oponentom i konkurentom do władzy. Opisał w ten sposób czasy, gdy w latach 1869-1939 w Żabiem obowiązywała, jak w całej Austrii, a później w II Rzeczypospolitej, autonomia samorządowa. Przedstawił historię kilkunastu urzędujących wówczas wójtów. Opisując poszczególne kadencje wójtowskie, przedstawił czas swoich rządów w formie dość laurkowej.

Pisząc o innych, nie szczędził ostrych słów. Miał pretensje do wojska polskiego, które w stosunku do Hucułów zachowywało się wyniośle i podejrzliwie. Nie szczędził epitetów w ocenie karczmarzy żydowskich, którzy w jego opinii mieli za wódkę wywłaszczać Hucułów z ziemi i stad owiec.

Ta w sumie barwna monografia, zawierająca setki nazwisk i różnych opisów, ma poważną rysę, bo w części politycznej skażona jest mocno osobistymi animozjami i niechęciami politycznymi, które nosił w sobie Huluk jako pretendent do tamtejszej władzy wójtowskiej, a jednocześnie zwolennik Ukraińskiej Partii Radykalnej. Prawie wszystkich wójtów, a także komisarzy, przedstawił bardzo krytycznie, nie szczędząc im ostrych epitetów.

Nazywał ich intrygantami i lubieżnikami. Nie wahał się nawet tak pisać o swoim ojczymie, Karolu Kolińskim, którego kompetencje doceniał, ale oskarżał go o cynizm, prywatę i brak zasad moralnych - podobno miały do niego "lgnąć kobiety jak pszczoły do ula".

Dwa polityczne rozdziały monografii Żabiego przypominają swoisty kryminał, gdzie pełno jest czarnych charakterów, ludzi podstępnych, cynicznych, chytrych i wyuzdanych. Tylko o swojej administracji Huluk pisze w pozytywach. Szkoda, że nie potrafił uwolnić się od osobistych urazów.

Ale wartością niewątpliwą monografii Huluka jest fakt, że wymieniono w niej tak wiele nazwisk różnych urzędników, działaczy, społeczników, dziwaków i oryginałów, którzy wobec zagłady archiwów Żabiego w czasie okupacji sowieckiej i hitlerowskiej zatonęliby w odmętach niepamięci. Dzięki pracy Huluka znamy ich nazwiska i niektóre czyny. A że często w krzywym zwierciadle? To już wynik skażenia historii polityczną trucizną - jakże to częste zjawisko, gdy przegrany polityk staje się historykiem.

Szekeryk - "bujny Hucuł"

W latach 1926-1939 wójtem Żabiego, z trzyletnią przerwą na czas posłowania do Sejmu RP, był Petro Szekeryk-Donykiw (1889-1940) - postać wyjątkowa, wpisana wyraziście w mitologię okolic Żabiego.

Miał wiele talentów i predyspozycji. Mówiono o nim "bujny Hucuł" - szalenie przystojny, charyzmatyczny, śpiewak, aktor, publicysta, prozaik, etnograf, polityk partii radykalnych i socjalistycznych, członek grup teatralnych Hnata Chotkewycza biorący udział w inscenizacjach "Karpackich górali" Józefa Korzeniowskiego, w których grał główną rolę Antoszki Rewizorczuka. Miał też epizod parlamentarny - był posłem na Sejm Rzeczypospolitej Polskiej w latach 1927-1939.

Był synem bogatego Hucuła Dmytra Szekeryka, który miał dwie żony i żył 90 lat, a przez 40 pełnił funkcję wójta w Hołowach. Petro urodził się jako 24. dziecko swego ojca, a po nim urodziło się jeszcze sześcioro jego sióstr i braci.

Petro Szekeryk-Donykiw był wójtem aż do wybuchu II wojny światowej. Na każdym kroku demonstrował swe pochodzenie. Przybrał sobie drugi człon nazwiska: Donykiw (od huculskiego "donyk", czyli "syn").

Nie rozstawał się z huculskim strojem - niezależnie czy uczestniczył we mszy świętej w Żabiem, czy w weselu przyjaciela, czy wygłaszał mowę w parlamencie polskim, gdzie reprezentował Ukraińską Partię Radykalną.

W Żabiem doprowadził do wybrukowania drogi, wspomagał inicjatorów budowy szkoły rolniczej oraz muzeum huculskiego, do którego przekazał część swoich zbiorów. Miał też swój udział w budowie mostu na Czeremoszu. Patronował w Żabiem budowie Domu Ludowego dla towarzystwa "Proswita".

Przyjaźnił się ze Stanisławem Vincenzem i Bolesławem Wysłouchem - redaktorem "Kuriera Lwowskiego" i działaczem PSL. I to Vincenz z Wysłouchem niejednokrotnie zapobiegali represjom politycznym, jakie mogły spotkać Szekeryka w związku z jego częstokroć ostrymi wystąpieniami antyrządowymi.

Od początku wszędzie było pełno Szekeryka. Jak ustalił jego biograf Andrzej Wielocha, znał Wołodymyra Szuchewycza i pomagał mu zbierać materiały do jego słynnej czterotomowej pracy "Huculszczyzna". Poznał też Mychajła Kociubińskiego - autora głośnej powieści "Cienie zapomnianych przodków".

Szekeryk odwiedzał go wielokrotnie w Krzyworówni, opowiadając o zwyczajach Hucułów, co Kociubiński wykorzystał w pisanej wówczas powieści "Hodowańcy". Szekeryk prowadził z sukcesem kampanię wyborczą do parlamentu austriackiego Kiryłowi Trylowśkiemu - twórcy ukraińskiego ruchu siczowego.

Pozyskał przyjaźń Iwana Franki i uczestniczył w jego pogrzebie na Cmentarzu Łyczakowskim, wspomagał Rząd Zachodnio-Ukraińskiej Republiki Ludowej, udzielił schronienia arcyksięciu Wilhelmowi Habsburgowi, który miał ambicje bycia królem Ukrainy ("Wasyl Wyszywany"), a nawet siedział z nim wspólnie w rumuńskim więzieniu.
Szekeryk miał osiągnięcia na niwie literackiej. Napisał kilkadziesiąt opowiadań i nowel, w większości o tematyce zbójnickiej.

Zebrał m.in. obszerny tom bajek z Bukowiny i Huculszczyzny. Był autorem popularnej powieści "Dido Iwańczik", będącej biografią jego dziadka, Iwana Łupaiły - huculskiego czarownika, maga i mędrca.

Cenili Szekeryka ludzie kultury - i to zarówno Polacy, jak i Ukraińcy. Gościli u niego w Żabiem m.in. Mieczysław Orłowicz, nieoceniony animator ruchu turystycznego, i Ferdynand Ossendowski, pisarz, znawca Huculszczyzny. Bywali też u niego Hnat Chotkewycz, pisarz, wybitny reżyser teatralny, oraz Ołeksandr Dowżenko (1894-1956), ukraiński pisarz i reżyser, scenarzysta i producent filmowy, jeden z pionierów kina ukraińskiego.

Petro Szekeryk, mieszkając w Żabiem od 1911 roku z żoną, Katarzyną Bodnaruk, doszedł do dużego majątku. Miał dwa domy, młyn, 2 konie, 16 sztuk bydła, 40 owiec i 95 hektarów ziemi.

Gdy Żabie zajęli Sowieci, Szekeryk złożył mandat wójta. 15 maja 1940 roku został aresztowany przez NKWD i skazany na 8 lat obozu pracy za "działalność antyradziecką, ukraiński nacjonalizm i współpracę z sanacyjnymi władzami polskimi".

Kilka miesięcy po tym wyroku zmarł z wycieńczenia na osławionych Wyspach Sołowieckich. Podzielił los tysięcy samorządowców, którzy zostali zniszczeni przez reżim Stalina. Jego młodzieńczy wizerunek w pięknym huculskim stroju zachował się dzięki zbiorom fotograficznym Wołodymyra Hawrylenki - kolekcjonera, właściciela znanego antykwariatu "Skrynia" (Skrzynia) w dzisiejszej Kołomyi.

Żabie wiele zawdzięczało Petrowi Szekerykowi. Jego postać nie powinna być zapomniana. Może odżyje jeszcze jego legenda, na którą sobie zasłużył barwnym, choć niespokojnym życiem.

"Wasyl Wyszywany"

Fragmenty najnowszej książki prof. Stanisława Sławomira Niciei "Kresowa Atlantyda - tom III" w radiowej interpretacji autora od poniedziałku do piątku po 18.30 w programie "Rewiry kultury" w Radiu Opole.

Z biografią Petro Szekeryka - jednego z pierwszych Hucułów, który znalazł się w polskim parlamencie - wiąże się działalność polityczna arcyksięcia austriackiego Wilhelma Habsburga (1895-1948).

Ten pochodzący ze starego rodu cesarskiego arystokrata uległ w latach młodzieńczych fascynacji Huculszczyzną oraz językiem i kulturą ukraińską. Uznał się za Ukraińca i podjął energiczne działania na rzecz walki o niepodległość Ukrainy.

Nie tylko nauczył się bezbłędnie języka ukraińskiego, czyli jak się wówczas mówiło - rusińskiego, ale ostentacyjnie nosił się w strojach ludności zamieszkującej góry Czarnohory i Gorganów. Lubił zwłaszcza bogato zdobione oryginalnymi haftami koszule huculskie. Stąd nadano mu przydomek "Wasyl Wyszywany".

Biografia "Wasyla Wyszywanego" zainteresowała ostatnio wybitnego amerykańskiego historyka Timothy Snydera, który poświęcił mu obszerne studium biograficzne pt. "Czerwony książę" (Warszawa 2010).

W książce tej czytamy: "Wasyl Wyszywany" znał włoski, język swojej arcyksiążęcej matki, niemiecki, język swojego arcyksiążęcego ojca, angielski, język swoich brytyjskich królewskich przyjaciół, polski, język kraju, którym chciał rządzić jego ojciec, i ukraiński, język kraju, którym chciał rządzić on sam.

Wilhelm Habsburg - "Wasyl Wyszywany" miał pierwszorzędne arystokratyczne pochodzenie. Był szwagrem króla Hiszpanii Alfonsa XIII. Imię swoje, Wilhelm, otrzymał po swym przodku, który był wielką miłością polskiej królowej - Jadwigi. Gdyby Jadwiga wówczas nie została zmuszona do małżeństwa z Jagiełłą, Polską rządziłaby nie litewska dynastia Jagiellonów, ale austriacka dynastia Habsburgów.

Habsburgowie ciągle o tym pamiętali. Stąd ojciec "Wasyla Wyszywanego", Karol Stefan Habsburg, który mieszkał na zamku w Żywcu, w czasie I wojny światowej był brany pod uwagę jako ewentualny król Polski.

Jego syn, Wilhelm, dzieciństwo spędził na zamku żywieckim i tam poznał język polski. A ponieważ miał naturę buntownika, w pewnym momencie sprzeniewierzył się rodzicom i pod wpływem powieści Henryka Sienkiewicza "Ogniem i mieczem" postanowił głębiej poznać historię dumnych ukraińskich Kozaków, którzy pod wodzą hetmana Bohdana Chmielnickiego wznieśli bunt przeciwko Rzeczypospolitej.

Wgłębiając się w historię buntowniczych Kozaków, przyjął ich filozofię walki o niepodległą Ukrainę i postanowił nauczyć się języka ukraińskiego i włączyć się do walki o niepodległość tego ludu, który od wieków nie miał swego państwa.

Wiemy, że "Wasyl Wyszywany" często bywał w górach Czarnohory. Przebrany za Hucuła spędzał incognito letnie tygodnie w Jaremczu i Worochcie. Poznał wówczas Petro Szekeryka i przez pewien czas dzielił z nim dolę i niedolę.

W czasie I wojny światowej "Wasyl Wyszywany" objął dowództwo w jednym z oddziałów, złożonym w większości z Hucułów. Rozmawiał z żołnierzami i wydawał rozkazy po ukraińsku. Pod mundurem nosił haftowaną huculską koszulę i życzył sobie, aby tytułować go "Księciem Wasylem".

We Lwowie spotkał się z metropolitą greckokatolickim arcybiskupem Andrejem Szeptyckim i uzyskał jego pełną akceptację i błogosławieństwo. Od tej pory był otaczany wielką sympatią przez Ukraińców, którzy zaczęli akceptować jego przywództwo. Zaczął wydawać ukraińską gazetę i objął patronat nad ukraińskimi Strzelcami Siczowymi, którzy byli zalążkiem tworzącej się armii ukraińskiej.

Wszystko to działo się w momencie, kiedy jego ojciec zabiegał, aby zostać regentem, a następnie królem odradzającej się Polski. Oto skomplikowane losy i drogi życiowe czasem najbliższych, powiązanych rodzinnymi więzami polityków.

"Wasyl Wyszywany" do końca swego życia czuł się Ukraińcem, Hucułem i myślał, jak pomóc Ukraińcom w utworzeniu ich państwa. Skończył tragicznie. Stalin uznał go za wroga ZSRR i w 1947 roku polecił agentom NKWD, aby potajemnie uprowadzili go z Wiednia, gdzie mieszkał, i przewieźli do Kijowa. Tam otrzymał wysoki wyrok, którego nie przeżył. 18 sierpnia 1948 roku zmarł w więzieniu kijowskim na gruźlicę.

Tak dużo mówimy ostatnio w Polsce o Ukrainie, a tak mało wiemy o historii tego narodu, związanego z historią Polski przez całe wieki i pokolenia. Tak mało wiemy o walce Ukraińców o zbudowanie własnego państwa, którą toczyli wyjątkowo długo, bo od czasów buntu Bohdana Chmielnickiego w 1648 roku.

Dobili się swego suwerennego, niepodległego państwa dopiero w roku 1991. A teraz toczą kolejny bój - o to, by znaleźć się w nowej, zjednoczonej Europie. Nasza wiedza o Ukrainie zdominowana jest przez nie rozliczony jeszcze okres ludobójstwa, którego w latach II wojny światowej dopuścili się banderowcy na Polakach - na Wołyniu, Podolu, Pokuciu, ziemi lwowskiej i tarnopolskiej.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska