Moje Kresy. Turka - stolica Bojków

Stanisław S. Nicieja
Turka. Słynny arkadowy wiadukt przecinający miasto - dzieło polskich inżynierów.
Turka. Słynny arkadowy wiadukt przecinający miasto - dzieło polskich inżynierów. archiwum
Turka, miasteczko leżące na skraju ukraińskich Bieszczad, w okolicy zamieszkanej od wieków głównie przez Bojków, uważana jest za serce Bojkowszczyzny.

Bojkowie to jedna z grup górali karpackich, sąsiadujących na zachodzie z Łemkami, a na wschodzie z Hucułami. Ich siedziby znajdowały się na terenach trzech istniejących obecnie państw: Ukrainy, Polski i Słowacji - w pasie ziem o długości 200 i szerokości 40 kilometrów, od Ustrzyk Dolnych w Bieszczadach po Osmołodę w Czarnohorze. W środku położona jest Turka, gdzie w ratuszu ma obecnie swą siedzibę Muzeum Bojkowszczyzny.

XIX-wieczny etnograf Szczęsny Morawski, pisząc o Bojkach, stwierdzał: Kochają się w wołach, jak Huculi w koniach. Bojko to staroruska nazwa wołu i było to wówczas określenie pogardliwe. Początkowo Bojkowie odrzucali tę nazwę. Twierdzili, że są Hirniakami i Werchowyńcami. W końcu, chcąc nie chcąc, przyjęli to określenie na trwałe. Żyli głównie z hodowli bydła i owiec. Smorze - duża wieś koło Turki - słynęła z targów wołami. A Mieczysław Orłowicz - krajoznawca, który wiele razy przemierzył Bojkowszczyznę wzdłuż i wszerz, pisał o Bojkach, że nie wyróżniali się ani urodą, ani swoim rzemiosłem, ale ich drewniane cerkwie imponowały piękną i oryginalną architekturą.

Rzeczywiście, cerkiewki bojkowskie to budowlane perełki, swoista snycerska biżuteria architektoniczna - zarówno wewnątrz, jak i na zewnątrz świątyni. Najpiękniejsze były w Boryni, Matkowie i Oporcu. Po II wojnie światowej

Bojkowie zostali wysiedleni z polskiej części Bieszczad. Obecnie największe ich skupiska znajdują się we wsiach między Samborem a Turką.

Historia miasteczka i okolic

Wzmianki o Turce spotykamy już w kronikach z XV wieku. W jednej z nich czytamy, że Janko z Turki brał udział w wyprawie króla Władysława Warneńczyka na Turków. W nagrodę otrzymał dużą połać ziemi w okolicach Turki. Z czasem jego potomkowie przyjęli nazwisko Turecki i rozpoczęli zasiedlanie okolic, sprowadzając z Małopolski chłopów do karczowania lasów. Wszyscy oni przyjmowali nazwiska od swoich wsi (m.in. w Ilniku - Ilniccy, w Komarnikach - Komarniccy, w Wysocku Wyżnym - Wysoczańscy, w Łomnej - Łomniccy, w Matkowie - Matkowscy, w Rozłuczu - Rozłuccy) i dali początek szlachcie zagrodowej z okolic Turki, pieczętującej się herbem Sas.

Szczególnej sławy dostąpił rotmistrz Stefan Turecki, któremu w 1698 roku udało się ująć przywódcę wyjątkowo groźnych opryszków - niejakiego Becza. W odwecie około 700 zbójców zorganizowało wyprawę na Turkę. Zajęli ją i spalili tamtejszy zamek, uprowadzając ojca rotmistrza - Michała Tureckiego. Syn zmuszony był wymienić go na więzionego w Samborze Becza. Po kilku latach udało się jednak Stefanowi Tureckiemu oczyścić ten teren z opryszków.

W połowie XVIII wieku dobra Tureckich przeszły w ręce Antoniego Kalinowskiego - właściciela Obertyna. On to sprowadził do Turki jezuitów i Żydów, ufundował kościół, synagogę i cerkiew oraz uruchomił drukarnię dla Żydów wydającą książki po hebrajsku. Żydzi odegrali też dominującą rolę w rozwoju przemysłu drzewnego w Turce, budując pierwsze tartaki i rozwijając handel.

Gdy Rzeczpospolitą rządził Zygmunt III Waza, w okolicach Turki osiadła duża grupa szlachty zagrodowej z Mazowsza. Ponieważ nie było tam kościołów polscy przesiedleńcy chodzili do pobliskich cerkwi i zruszczyli się. Stąd można było tam spotkać wielu Rusinów, późniejszych Ukraińców, noszących z polska brzmiące nazwiska. Tak było dla przykładu z Emilianem Baczyńskim, urodzonym w 1834 roku w Żukotynie koło Turki, który zasłynął jako twórca zawodowego teatru objazdowego pod nazwą „Ruska Besida”. Teatr ten w latach 1870-1890 objeżdżał całe Pokucie - od Kołomyi po Kosów i Kuty - z przedstawieniami w języku ukraińskim. W innej podturczańskiej wsi, o nazwie Łomna, urodził się Konstanty Dzbański (1823-1897) - świetny malarz scen rodzajowych (jarmarki chłopskie czy żydowscy handałesi), portrecista i twórca obrazów o tematyce sakralnej.

Wybitną postacią polityczną związaną z ziemią turczańską był Bronisław Osuchowski (1851-1928) - ziemianin, marszałek galicyjskiego Sejmu Krajowego, poseł na polski Sejm Ustawodawczy. Osuchowski w latach 1890-1904 był marszałkiem powiatu w Turce, a później przez wiele lat przewodniczącym rady powiatu turczańskiego. Dbał o rozwój ekonomiczny tej ziemi. Działał w galicyjskich towarzystwach kredytowych i przyczynił się do uczynienia z Turki ważnego węzła kolejowego poprzez zainicjowanie budowy tam linii kolejowej z Ustrzyk przez Sambor i Turkę do Przełęczy Użockiej. Miało wpływ na rozwój turystyki w tym regionie.

W okolicach Turki i Skolego rozgrywa się akcja bardzo popularnej przed wojną powieści dla dorastających panienek pt. „Dzikuska - historia miłości”, której autorką była Irena Zarzycka (1900-1993). Bohaterami „Dzikuski” są rodziny: Kruszyńskich - właścicieli folwarku Kruszelnica oraz baronów Ziemskich - właścicieli pałacu w Skolem. We wstępie do wznowienia tej powieści w 1989 roku autorka napisała, że jako młoda dziewczyna, żona topografa Wojskowego Instytutu Geograficznego, wędrowała z nim po całej Polsce i wówczas trafiła w lasy turczańskie, „do pięknego zakątka” i tam umieściła akcję „Dzikuski”. W 2015 roku we Lwowie ukazała się powieść ukraińskiej pisarki Nadii Metzger pt. „Słoneczne wzgórza”, której akcja toczy się w okolicach Skolego i Turki w tych samych latach, co akcja powieści Ireny Zarzyckiej.

W Turce urodził się Marian Popper Promiński (1908-1971) - prozaik, dramatopisarz, autor zbioru opowiadań „Róże na betonie” i poczytnej powieści „Cyrk przyjechał”.

W Turce urodziła się też w 1912 roku Zofia Chwoyka-Charłampowicz - śpiewaczka operowa (sopran), absolwentka Lwowskiego Konserwatorium Muzycznego w klasie prof. Leopolda Münzera. Po wojnie związana z Przemyślem i Poznaniem, gdzie uczyła w szkołach muzycznych, a jednocześnie występowała w poznańskiej operze, gdzie zasłynęła zwłaszcza w „Eugeniuszu Onieginie” Piotra Czajkowskiego (partia Tatiany). Współpracowała z operami w Bytomiu, Krakowie i Gliwicach. U schyłku życia zamieszkała w Koszalinie, gdzie zmarła. Miała dwoje dzieci: Tadeusza - etnografa, który wyjechał do Kanady i tam stworzył Muzeum Etnograficzne, oraz córkę - Marię.

Do Gimnazjum im. Józefa Piłsudskiego w Turce uczęszczała Fayga Wind (znana później jako Halina Wind-Preston), córka turczańskiego zegarmistrza. Po zajęciu Turki przez Niemców i zabójstwie jej rodziców ukrywała się, posiadając aryjskie papiery. Zadenuncjowana, trafiła do Julagu we Lwowie. W czasie likwidacji tego obozu udało się jej zbiec z kilkoma innymi Żydami i ukryć w lwowskich kanałach dzięki pomocy polskich rodzin Leopolda Sochy i Stefana Wróblewskiego. Historia tej grupy Żydów opisana jest w wielu książkach, m.in. Krystyny Chiger w „Dziewczynce w zielonym sweterku”. W oparciu o zawarte tam relacje Agnieszka Holland nakręciła film „W ciemności” z Robertem Więckiewiczem w roli głównej. Syn Haliny Wind, Dawid Lee Preston, opisał przejmującą historię matki w jednym z amerykańskich czasopism.

Halina Wind-Preston była po wojnie inicjatorką założenia „Parku Sprawiedliwych” w Wilmington w USA, występowała do Yad Vashem o przyznanie swoim wybawcom tytułów „Sprawiedliwy wśród Narodów Świata” i zdążyła jeszcze, na krótko przed śmiercią, posadzić drzewko na cześć Leopolda Sochy - uważanego przez Żydów uratowanych z lwowskiego obozu za głównego wybawcę.

Z Turki na królewskie salony

Turka była wielkim centrum przemysłu drzewnego. O rozmiarach produkcji oraz ilości ciętych tam desek najlepiej świadczy imponująca liczba 32 tartaków rozłożonych wokół Turki. Bardzo nowoczesną stolarnię miał tam Wilhelm Weingarten. W produkcji znakomitych desek, poszukiwanych do wyrobu wysokiej jakości mebli, nie ustępowała mu spółka pod nazwą Górnośląskie Towarzystwo Akcyjne, w której swój udział miał Ślązak Wojciech Korfanty. Była też w Turce fabryka celulozy, produkująca dobrej jakości papier na zamówienie lwowskich drukarni.

Na tak imponujący rozwój przemysłu drzewnego w powiecie turczańskim miała wpływ bliskość spławnych rzek - Dniestru i Stryja oraz jego dopływów - Jabłonki i Litmirza, przepływających w tej okolicy. Można więc było cięte na zrębach pnie spławiać rzekami wprost pod stojące przy ich brzegach tartaki.

Powietrze w okolicy Turki nasączone było wyjątkową ilością woni żywicznej, a także zapachu dzikiej mięty krzewiącej się po jarach i przy drogach. Kuśniewicz nazywał to „koktajlem zapachów”. I rzeczywiście trafność tej metafory nie budziła wątpliwości. Oprócz przesiąkniętych żywicą świerków i sosen rosły tam szczególnie okazałe wiązy, buki i dęby, o zadziwiająco dużych obwodach pni. Zdarzało się, że takiego buka trzech rosłych drwali nie mogło objąć wspólnie złączonymi ramionami. W niektórych tartakach turczańskich cięto pnie dębowe na znakomite parkiety, w których gustowali szczególnie Anglicy. Szły więc z Turki transporty listew parkietowych Dniestrem do Morza Czarnego, a stamtąd na statkach morskich do Londynu, do portu na Tamizie. Z turczańskich dębów i wiązów są parkiety w Buckingham Palace - siedzibie królów brytyjskich. Tak oto sława Turki dotarła nawet do komnat królewskich.

Pośrednikiem w handlu klepkami parkietowymi z Turki był Witold Zabłocki, mający centralę w Kijowie, ojciec Tadeusza Zabłockiego (1904-1997) - publicysty i po wojnie twórcy londyńskiej firmy Tazab, która zasłynęła w połowie XX wieku (w latach, gdy nie było jeszcze w Polsce leku przeciw gruźlicy) z wysyłania paczek ze streptomycyną. Ten cudowny lek ratował przed śmiercią m.in. chorych na płuca. Stanisław Cat-Mackiewicz, będąc premierem rządu emigracyjnego, chciał Tadeuszowi Zabłockiemu za tę jego działalność przyznać wysokie odznaczenie państwowe, ale w odpowiedzi usłyszał: „Ratowałem chorych na gruźlicę nie z myślą o orderach”. Tadeusz Zabłocki dożył sędziwego wieku. W ostatnich latach swego życia publikował artykuły o tematyce historyczno-politycznej w londyńskim „Dzienniku Polskim” i „Nowej Trybunie Opolskiej”.

Orka koniem i wołem - świetny obraz Rolfa Brücknera ukazujący trud pracy w górzystych terenach, gdzie mieszkali Bojkowie.
Orka koniem i wołem - świetny obraz Rolfa Brücknera ukazujący trud pracy w górzystych terenach, gdzie mieszkali Bojkowie. archiwum

Wiadukt arkadowy i jego budowniczowie

Do Turki był wyjątkowo trudny dostęp ze względu na ukształtowanie terenu - naszpikowanego pagórkami i jarami. Stąd też do historii polskiej myśli technicznej przeszła budowa powstałej tam linii kolejowej. Kierujący tą wielką inwestycją absolwenci Politechniki Lwowskiej Stefan Wiktor, Artur Kühnel i Kazimierz Jarocki dali dowody wielkich kompetencji oraz kunsztu inżynierskiego: wznieśli pod Turką jeden z najpiękniejszych i najdłuższych mostów arkadowych w Karpatach (27 filarów i kilometr długości). Można go było porównywać z wybudowanymi przez Stanisława Rawicz-Kosińskiego pod Worochtą i Jaremczem mostami, którymi zachwycano się i które były wzorcem dla wznoszonych później trakcji kolejowych w Alpach austriackich i włoskich. Warto przypomnieć postacie tych wybitnych polskich inżynierów, którzy nie trafili na karty historii Polski, bo u nas nie ceni się specjalnie budowniczych, nawet tych wyjątkowo utalentowanych. Przegrywają na kartach podręczników historycznych z różnymi, często nieudanymi, kończącymi swą działalność klęską politykami.

Budowniczowie wiaduktu w Turce. Trzeci z lewej stoi (w kapeluszu) Kazimierz Jarocki - przodek malarki Jolanty Tacakiewicz-Lipińskiej, mieszkającej w
Budowniczowie wiaduktu w Turce. Trzeci z lewej stoi (w kapeluszu) Kazimierz Jarocki - przodek malarki Jolanty Tacakiewicz-Lipińskiej, mieszkającej w Nysie. archiwum

Artur Kühnel (1874-1925) był profesorem Politechniki Lwowskiej i autorem podręczników. Natomiast Kazimierz Jarocki (1880-1918) - brat znanego malarza Władysława (1879-1965), wywodzący się ze świetnej lwowskiej rodziny, w czasie budowy wiaduktu mieszkał w Turce. Był człowiekiem wyjątkowej inteligencji i przedsiębiorczości. Swoją osobowością fascynował otoczenie. Był duszą towarzystwa. Tam, gdzie przebywał, organizował zespoły teatralne i muzyczne. Był aktorem amatorem i reżyserem. Grał m.in. w spektaklu „Zemsta” w teatrze w Brzeżanach, wspólnie z późniejszym marszałkiem Polski Edwardem Rydzem-Śmigłym. Oprócz budowy wiaduktu w Turce pracował przy wznoszeniu mostu w Zaleszczykach i linii kolejowej prowadzącej ze Lwowa do Rawy Ruskiej. Gdy był w najlepszym okresie twórczym, spotkał go pech. W listopadzie 1918 roku, gdy Ukraińcy dokonali zamachu stanu i zajęli Rawę Ruską, gdzie chwilowo mieszkał, nadzorując budowę, musiał się przed nimi ukryć na jakimś strychu i tam się przeziębił. Zachorował na hiszpankę i po dwóch dniach zmarł. Było to 11 listopada 1918 roku - w dniu, gdy w Warszawie odradzała się Polska.

Na pogrzeb Kazimierza Jarockiego na cmentarzu w Rawie Ruskiej mimo wojny z Ukraińcami przybyły tłumy - tak był tam wówczas ceniony i znany. Ile jeszcze mógł zrobić w wolnej Polsce? Przeżył tylko 38 lat. Wnuczka jego siostry, Zofii, mieszkająca dziś w Nysie, świetna malarka Jolanta Tacakiewicz-Lipińska, przechowuje duży zbiór fotografii i dokumentów po Kazimierzu Jarockim. Są to m.in. zdjęcia i kartki pocztowe z Turki. Dzięki temu pamięć o nim i jego czynach nie zanikła.

Piękną kartę zapisał w historii Turki Józef Mięsowicz - organizator tamtejszego „Sokoła”, propagator czytelnictwa i długoletni starosta w Turce. Z małżeństwa z Aurelią Gottscher miał urodzonego w Turce syna, Erwina Mięsowicza (1875-1914) - lekarza, profesora UJ, który wykorzystał swą wiedzę lekarską i opracował zestaw ćwiczeń gimnastycznych propagujących zdrowy styl życia. W Turce urodził się też pierwszy mer Hajfy w Palestynie - Abbas Khaush.

Platon Kostecki - „gente Ruthenus, natione Polonus”

Platon Kostecki - orędownik polsko-ukraińskiego braterstwa.
Platon Kostecki - orędownik polsko-ukraińskiego braterstwa. archiwum

W okolicach Turki, w Więckowicach, urodził się Platon Kostecki (1832-1908) - syn greckokatolickiego duchownego. Kostecki był przedstawicielem grupy „Gente Rutheni, natione Poloni” (z urodzenia Rusini, z narodowości Polacy), która wyrażała ideę trwałego sojuszu polsko-ukraińskiego w Galicji. Grupę tę tworzyli ludzie wykształceni - z pochodzenia Rusini. Odwoływali się do mitu Rzeczypospolitej, która miała stanowić przymierze Polski, Litwy i Rusi, a więc do idei jagiellońskiej. Platon Kostecki, usunięty z Uniwersytetu Lwowskiego (w tym czasie zniemczonego) za polski patriotyzm, głosił, że „nie ma Polski bez Rusi, tak jak nie ma Rusi bez Polski”. Jako dziennikarz - bardzo płodny, piszący zarówno w polskich, jak i ukraińskich czasopismach - szukał ciągle wątków, które łączyły Polaków i Ukraińców. Był bohaterem jednego z pierwszych procesów sądowych, jaki wytoczono we Lwowie dziennikarzowi za to, że domagał się wprowadzenia języka polskiego na Uniwersytecie Lwowskim w 1861 roku; przesiedział za to kilka miesięcy w więzieniu. Wówczas to napisał swój najbardziej znany wiersz, publikowany równocześnie w języku polskim i ukraińskim pt. „Nasza modlitwa” (Nasza mołytwa)

W imię Ojca i Syna

To jest nasza modlitwa:

Jak Trójca, tak jedna jest

Polska, Ruś i Litwa.

Jedną żyjemy nadzieją,

Wspólną dzielimy chwałę,

Tak samo wszystkim miły Kijów,

Wilno i Warszawa.

Adam Świątek, autor obszernego studium „Gente Rutheni, natione Poloni” (2014), nazwał Platona Kosteckiego ikoną tej formacji. I jest to określenie nad wyraz trafne, był bowiem Kostecki najbardziej spektakularnym przedstawicielem orientacji polsko-ukraińskiego braterstwa ze względu na swoją twórczość poetycką cieszącą się dużą popularnością w Galicji. Szkoda, że wraz z jego śmiercią w 1908 roku ta szlachetna idea, którą głosił - wobec narastającej w kręgach Rusinów atrakcyjności poglądów Dmytro Doncowa (ojca ukraińskiego nacjonalizmu) - zupełnie zanikła. Jedynie jego wiersz „Moja modlitwa” ciągle jest pamiętany i przypominany. Dobrze się stało, że jego grób na Cmentarzu Łyczakowskim po latach zaniedbania odzyskał w 2014 roku swój dawny blask. Może jest to znak nowych czasów w relacjach polsko-ukraińskich.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska