Na działkach dużo się dzieje. Rośnie nie tylko pietruszka, namiętne spory też

Tomasz Kapica
Tomasz Kapica
Łukasz Gąsior buduje krawężnik przy działce. - Wszyscy chcielibyśmy zajmować się tylko pracą i wypoczynkiem.
Łukasz Gąsior buduje krawężnik przy działce. - Wszyscy chcielibyśmy zajmować się tylko pracą i wypoczynkiem.
Działkowcy już dawno przestali się emocjonować jedynie tym, jakie będą plony i czy nie braknie im słońca. Do ogrodów wkroczyły sądy, trybunały, sejmowe komisje i Rzecznik Praw Obywatelskich.

Józef Wydra przyszedł we wtorek na swoją działkę wygrabić trawę. By za dwa miesiące była piękna jak murawa na Stadionie Narodowym. Przeorał też poplony. - Zasieję jeszcze dzisiaj cebulkę, a na drugi dzień pietruszkę. I marchew - opowiada emeryt z Kędzierzyna-Koźla. Na działce gospodarzy sam, ale przepisana jest już na syna. - Młodzi coraz chętniej przychodzą posiedzieć na ogródku, czasem coś porobią. Doceniają to, co my, starsi, doceniliśmy już dawno - uśmiecha się pan Józef.

Kilka działek dalej krawężnik przy ładnej i zadbanej altanie układa Łukasz Gąsior. - Tu się nic samo nie zrobi - podkreśla młody mężczyzna, którego na chwilę odrywamy od prac budowlanych. Dla niego sezon działkowy zaczął się kilkanaście dni temu. - Drzewka już powinny być pobielone, trzeba obciąć stare liście, przygotować też ziemię pod wysiew - wylicza zakres prac, które czekają go w najbliższych dniach.

- Problemem jest susza. Latem trzeba regularnie podlewać, bo nic z upraw nie będzie - mówi pani Krystyna. - Kiedyś pogoda była bardziej przewidywalna. Kiedyś w ogóle wszystko było bardziej przewidywalne.

Działkowcy bardzo chętnie dyskutują o swojej pasji. Ale wystarczy porozmawiać z nimi trochę dłużej, żeby okazało się, że ich problemy to już nie tylko oziminy, grządki, udane plony czy dobra pogoda.

- Działkowcami to już się zaczęły sądy zajmować, trybunały, teraz rzecznik praw obywatela. Przepisy się zmieniają, formy własności. Przez kilka lat straszyli, że będą odbierać działki tym, którzy mają je troszeczkę za duże. Teraz z kolei mają sprawdzać, kto na nich za długo przebywa - opowiada Maria Skubis, działkowiczka z ponad 30-letnim stażem.

Wszystko to, co można robić w takich miejscach, reguluje ustawa o rodzinnych ogrodach działkowych. Już sześć lat temu prezes Sądu Najwyższego zaskarżył ją do Trybunału Konstytucyjnego. Powód? Zdaniem sądu działkowcy mieli zbyt dużo przywilejów. Niezgodnych z konstytucją było ponad 20 na 50 artykułów ustawy, w tym między innymi zapisy o podziale gruntów czy zwolnieniu od podatków i opłat. Działkowcy przeczuwali, że zwiastuje to kłopoty: - To idzie w tym kierunku, aby łatwiej można było odbierać nam działki, a nie o konstytucję - przekonywali wówczas. Uznanie tej konkretnej ustawy za niezgodną z ustawą zasadniczą mogło bowiem oznaczać, że Polski Związek Działkowców straci prawo do wieczystego użytkowania gruntów. Prawo przez lata służyło PZD. Gminy mogły zabierać działkowcom ogródki tylko wówczas, jeśli chciały je przeznaczyć na cele publiczne, np. budowę drogi. Działkowcy bali się, że po zmianie prawa będą bez problemów mogły sprzedać takie tereny np. deweloperom. Kolejną sporną sprawą były wspomniane podatki. Przez lata działkowcy byli z nich zwolnieni, płacąc jedynie 19 groszy za metr kwadratowy składki rocznie. Obawiano się, że w przypadku uchylenia ustawy samorządy będą mogły naliczać podatek gruntowy. Obliczono, że w dużych miastach i na atrakcyjnych terenach mógłby on wynosić nawet 20 tys. złotych od jednej działki rocznie. Ponadto obawiano się, że gminy staną się właścicielami wszystkich nasadzeń, a także altanek, które zbudowano na terenie ogrodów.

Działkowcy z całej Polski zorganizowali protesty. Wiele działek zostało oflagowanych, powieszono na nich banery, między innymi z takimi hasłami: „Ten ogród zielony bez ustawy zostanie zniszczony”. Opolscy działkowcy przyłączyli się do akcji. Tylko z naszego województwa wysłano do Warszawy blisko 300 listów protestacyjnych. Trafiły one do Sejmu, Trybunału Konstytucyjnego, a także do kancelarii premiera. Delegacja z Opola protestowała także w stolicy.

Do Sejmu zostały złożone cztery projekty, autorstwa Platformy Obywatelskiej, Sojuszu Lewicy Demokratycznej, Solidarnej Polski i samych działkowców. Ostatecznie ku radości ponad 900 tys. użytkowników ogrodów wybrano ten ostatni. Ich propozycja zakładała, że każdy ogród będzie mógł się wydzielić w samodzielne stowarzyszenie i nie będzie już musiał należeć do regionalnego ani do krajowego związku. Dla porównania: projekt PO zakładał likwidację PZD i przekazanie gminom oraz Skarbowi Państwa mienia znajdujące się na gruntach zarządzanych przez związek. Ustawa przeszła, spora część ogrodów się wydzieliła, co nie obyło się bez awantur.

Kiedy wydawało się, że na działki wróci spokój, pojawił się kolejny problem. Związkowi nie podoba się, że w okazałych altanach ich właściciele coraz częściej zamieszkują na stałe. Działacze PZD postanowili przyjrzeć się możliwie jak największej liczbie takich przypadków. Wyszło im, że 1 procent wszystkich altan to budowle ponadwymiarowe, czyli liczące powyżej 35 metrów kwadratowych powierzchni. Ale to nie jest jeszcze największym problemem, ale fakt, że w wielu z tych dużych altan działkowcy sobie mieszkają. I to nie tylko latem, ale również zimą. Na Opolszczyźnie jest kilkaset takich przypadków, chociaż ich dokładnej liczby nikt nie zna. Polskiemu Związkowi Działkowców się to bardzo nie podoba.

-Rośnie liczba osób zamieszkujących na działkach - podkreśla Eugebiusz Kondracki, prezes PZD. - Zamieszkiwanie na działkach jest działaniem sprzecznym z ustawą o rodzinnych ogrodach działkowych, z której wynika wprost, że jest to zabronione. Zakaz zamieszkiwania na działce jest wyraźnie podkreślony także w regulaminie rodzinnych ogrodów działkowych. Zamieszkujący w altanach rażąco naruszają prawo. Ogrody działkowe mają na celu zaspokajanie potrzeb wypoczynkowych, rekreacyjnych i socjalnych działkowca oraz jego rodziny i nie mogą pełnić funkcji mieszkaniowej.

Nam udało się porozmawiać z jednym z takich działkowców. To emeryt z jednego z dużych opolskich miast. Ma własnościowe mieszkanie, ale już w nim nie mieszka. - Na działkę „chorowałem” od dawna. Kupiłem ją kilka lat temu - opowiada mężczyzna. - Strasznie mi się spodobało życie wśród zieleni. Zasadziłem tuje, zbudowałem werandę, wyremontowałem altankę, żeby była przytulna. Spędzałem tu właściwie każdą wolną chwilę. I pewnego razu naszła mnie myśl, że dlaczego by nie zrobić tutaj swojego domu?

Mężczyzna kupił piec, tzw. kozę z wkładem szamotowym, który dobrze akumuluje ciepło. Zimą pali w piecu drewnem albo brykietem, który kupuje w Castoramie. - Na cały dzień wystarczy mi paczka, która kosztuje 10 złotych. W sumie więc ogrzewanie kosztuje mnie nieco ponad 300 złotych miesięcznie, czyli mniej niż czynsz w mieszkaniu. Do tego dochodzą niewielkie rachunki za prąd, za wodę płacić nie muszę, bo jest dostępna dla wszystkich. Jest też kanalizacja.

Mieszkanie wynajął, bierze za nie odstępne. Taki układ bardzo mu pasuje. Nie wiadomo, jak długo to jednak potrwa: - Już się zrobił szum o to, żeby nas wykurzyć z działek. Pewnie prędzej czy później do tego dojdzie, bo PZD to potężna instytucja i jak się za coś zabiera, to niemal pewne jest, że postawi na swoim. Podobno robią to, bo inni działkowcy się skarżą. Że niby gdy ludzie mieszkają na działkach na stałe, to jest większa liczba kradzieży. I że zużywamy więcej mediów. Ale mi się wydaje, że to przede wszystkim taka zazdrość ludzka.

Lokatorów altan niespodziewanie wziął w obronę rzecznik praw obywatelskich Adam Bodnar. Obawia się masowych eksmisji i wynikających z tego konsekwencji społecznych. Wyliczył, że w samym województwie wielkopolskim na stałe zameldowanych jest na działkach aż 1700 osób!

„Wątpliwe jest, czy gminy - przy stale występującym deficycie mieszkań komunalnych - będą w stanie udzielić pomocy mieszkaniowej wszystkim osobom, które z uwagi na ich usunięcie z ogrodu działkowego takiej pomocy będą potrzebować” - napisał rzecznik w specjalnym oświadczeniu. „Należy również podkreślić, że omawiany problem dotyczy m.in. rodzin z dziećmi, osób niepełnosprawnych i w podeszłym wieku, a zatem takich, którym może być bardzo trudno samodzielnie zaspokoić swoje potrzeby mieszkaniowe, a którym Konstytucja RP gwarantuje szczególną ochronę ze strony państwa”.

Rzecznik zwrócił się do przedstawicieli rządu o informacje, jak dużej liczby osób może dotyczyć ten problem w całym kraju, oraz o rozważenie, czy sytuacja nie wymaga ewentualnego podjęcia działań legislacyjnych, które zapewnią im właściwą ochronę przed bezdomnością.

- Tolerujemy tych, którzy z powodów losowych zamieszkują w altanach. Są to ludzie biedni, którym należy pomóc. Piętnujemy tych, którzy pobudowali domy w ogrodach działkowych i czerpią z tego korzyści, bo za cenę kilkuset złotych rocznej opłaty mieszkają na działkach, a swoje mieszkania często wynajmują - tłumaczy prezes PZD. - Pierwsi są cisi, jakby zawstydzeni swą sytuacją, drudzy głośno domagają się praw.

Strony wymieniają się listami, sprawę poruszyli także posłowie. Publicznie wypowiedział się również opolski oddział PZD: „Nikt w ogrodach nie zamierza krzywdzić tych, którzy zostali zmuszeni przez los do zamieszkania w altanach. Co więcej, los tych ludzi leży nam na sercu. Lękamy się, że mieszkając w niedostosowanych do tego altanach mogą sobie wyrządzić krzywdę. Piętnujemy tych, którzy wybudowali ponadnormatywne »altany«, a dokładnie mówiąc domy, świadomie i celowo, po to, by w nich mieszkać. Tym mówimy »nie«” - napisali opolscy działkowcy do centrali.

PZD przyznaje, że chciałby się pozbyć nielegalnych lokatorów. Ale zapewnia, że nigdy nie prowadził i nie prowadzi masowych eksmisji ludzi z ogrodów. Z badań nadesłanych przez okręgowe zarządy wynika, że w całym kraju dotychczas miało miejsce jedynie siedem przypadków eksmisji. Były one dokonane w ostateczności i tylko przy braku jakiejkolwiek woli porozumienia ze strony działkowca z zarządem ROD. We wszystkich tych przypadkach osoby eksmitowane otrzymały mieszkania socjalne.

Do Ministra Infrastruktury i Budownictwa oraz Ministra Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej złożona została już jednak poselska interpelacja w tej sprawie. Wynika z niej, że związek rozpoczął już kampanię „rugowania” ludzi z działek. Jest już propozycja rozważenia kolejnej nowelizacji ustawy o PZD. Sam związek jest temu przeciwny, zapowiada się kolejna długa batalia.

A co na to wszystko zwykli działkowcy? - Ja mam nadzieję, że dojdzie do tego, że kiedyś przepisy w sprawie działek przestaną się zmieniać jak w kalejdoskopie i naprawdę zaczniemy się martwić tylko tym, czy na działce dopisze pogoda - mówi Maria Skubis.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska