Na kogo wypadnie, na tego bęc

Joanna Forysiak
Gdy na stanowiskach burmistrza Nysy zmieniali się Janusz Sanocki i Ryszard Rogowski, zawsze dochodziło też do zmian prezesów w gminnej spółce EKOM.

TEN ROK JEST NIE DO ODROBIENIA
Z Marianem Tomczyszynem, przewodniczącym rady nadzorczej Przedsiębiorstwa Gospodarki Komunalnej EKOM
- Jakby pan skomentował ostatnie tak częste zmiany władz spółki?
- To sprawa polityczna i ambicjonalna. Ekipa Janusza Sanockiego nie miała najmniejszych podstaw, by odwoływać prezesa Stanisława Ostrowskiego i radę nadzorczą pod moim przewodnictwem. Dlatego zarząd kierowany przez Ryszarda Rogowskiego przywrócił poprzedni stan rzeczy. Natomiast Janusz Sanocki stwierdził, że skoro Stanisław Pawlaczyk został przez Rogowskiego zdjęty ze stanowiska, trzeba go przywrócić.
- Czy ta niestabilna sytuacja nie szkodzi przedsiębiorstwu?
- Już zaszkodziła i to bardzo poważnie, między innymi dlatego, iż nie zostały dokończone rozmowy z kontrahentami i nie ustalono cen na składowisku odpadów komunalnych w Domaszkowicach. To rok nie do odrobienia dla firmy, straty na koniec roku na pewno będą znaczne. Najbardziej na tych przepychankach skorzystała natomiast konkurencja.
- Coraz głośniej mówi się o szykujących się około trzydziestoprocentowych podwyżkach za usługi komunalne.
- Podwyżki na pewno będą, chociaż nie wiadomo jeszcze, w jakiej wysokości. A spowodowane są tym, że na dziś ceny są rażąco niedopasowane do ponoszonych kosztów i do cen w innych częściach Polski. Musi być zachowana równowaga ekonomiczna, bez której firma popadnie w poważne tarapaty finansowe. Nie tylko my podnosimy ceny. Ceny wody także zostaną podniesione i to o około sześćdziesiąt procent. Z propozycja zwiększenia cen wyszli zarówno prezes Pawlaczyk, jak i prezes Ostrowski, co jasno wskazuje na to, iż nie chodzi o władzę, ale o ekonomię.
- Mieszkańcy na pewno nie będą zadowoleni.
- Będziemy robić wszystko, by ceny nie uderzyły tak w mieszkańców, zdajemy sobie sprawę z tego, jak wysokie jest bezrobocie na terenie gminy i powiatu i jak niewielkie są możliwości finansowe mieszkańców. Ale nie można doprowadzić do tego, by firma utraciła płynność finansowa. Podniesienie cen to być albo nie być dla firmy, a dla indywidualnych klientów jedynie kilka złotych.
- Stanisław Pawlaczyk zarzuca waszej ekipie niegospodarność.
- Koncepcja prowadzenia firmy Stanisława Pawlaczyka nie może być przyjęta w spółce działającej na wolnym rynku. Inaczej zarządza się firmą, której nie zagraża konkurencja, a inaczej firmą, która musi walczyć o klienta. W takiej sytuacji nie ma co liczyć na matczyną opiekę gminy.
Rozmawiała Joanna FORYSIAK

Stanisław Ostrowski, prezes Przedsiębiorstwa Gospodarki Komunalnej EKOM, pierwszy raz został odwołany przez burmistrza Janusza Sanockiego 9 marca tego roku. W tydzień później ten sam los spotkał radę nadzorczą EKOM-u.

Burmistrz zarzucał prezesowi brak inicjatywy i kontroli nad firmą, twierdził także, że wiecznie niedoinwestowane przedsiębiorstwo swoje problemy rozwiązywało ciągłymi podwyżkami, co uderzało w mieszkańców. Janusz Sanocki oskarżał również radę nadzorczą i jej przewodniczącego Mariana Tomczyszyna o to, że dbali tylko o własne interesy, pomijając dobro gminy.
- Rada nadzorcza miała pilnować i kontrolować prace spółki, a nie pełnić rolę zakładowych związków zawodowych. Już od dawna byliśmy niezadowoleni z jej pracy i to był ostatni moment, by ją odwołać - powiedział wtedy "NTO" Sanocki.
W maju na stanowisko prezesa EKOM-u został powołany Stanisław Pawlaczyk, były starosta nyski i radny powiatowy, a członkami nowej rady nadzorczej zostali Władysław Medwid, Andrzej Dykta i Kordian Kolbiarz.
Kiedy jednak Janusz Sanocki został odwołany i ster rządów w Nysie przejął nowy zarząd z Ryszardem Rogowskim na czele, Stanisław Ostrowski został przywrócony na swoje stanowisko. Odwołany Stanisław Pawlaczyk został referentem do spraw cmentarnych na cmentarzu komunalnym przy ulicy Złotogłowickiej. - Uważaliśmy, że prezes Ostrowski został zwolniony niesłusznie i że była to nieracjonalna decyzja naszych poprzedników - skomentował Stanisław Arczyński, wiceburmistrz Nysy.
Ekipa Janusza Sanockiego wróciła jednak do władzy. 20 września Stanisław Pawlaczyk znowu został prezesem przedsiębiorstwa, ale tylko do 7 listopada, ponieważ powracający zarząd Ryszarda Rogowskiego odsunął go od sterowania firmą.

Stanisław Ostrowski ponownie objął prezesurę w spółce, wróciła także rada nadzorcza z przewodniczącym Marianem Tomczyszynem.
- Pan Ostrowski wygrał konkurs na stanowisko prezesa i w mojej ocenie dobrze prowadzi tę firmę - wyjaśnia całe zamieszanie wiceburmistrz Arczyński. - Zresztą co roku rada miejska i komisje merytoryczne rozpatrywały sprawozdania z jej działalności i nie doszukały się uchybień. Natomiast zachowanie i sposób postępowania Stanisława Pawlaczyka budziły nasze zastrzeżenia.
Władzom Nysy nie spodobało się, że desygnowany przez Janusza Sanockiego prezes chciał zwolnić radnego Kazimierza Kantorowicza, wieloletniego pracownika spółki i kierownika wysypiska. Żeby swój plan zrealizować - w opinii zarządu - przygotowywał zmiany organizacyjne przedsiębiorstwa.
- To nie była próba odegrania się na panu Kantorowiczu - zaprzecza Stanisław Pawlaczyk. - Chciałem, aby nad działem budowlanym i działem higieny był jeden kierownik.

Następnym powodem odwołania przytaczanym przez wiceburmistrza Arczyńskiego był fakt, że już po swoim odwołaniu z funkcji prezesa, ale wciąż będąc pracownikiem EKOM-u, Pawlaczyk w trakcie kampanii parlamentarnej, w której brał udział, przez cztery dni nie był obecny w pracy bez usprawiedliwienia.

- Takie zachowanie uznaliśmy za naganne i zadecydowaliśmy o ponownym odwołaniu prezesa Pawlaczyka - mówi Stanisław Arczyński.
Sam Stanisław Pawlaczyk uważa, że jego kilkakrotne powoływanie i odwoływanie z funkcji prezesa jest sprawą czysto polityczną, nie mającą nic wspólnego z funkcjonowaniem spółki.
- Jestem radnym powiatowym i aby mnie zwolnić, trzeba zasięgnąć opinii rady powiatu, ale tego nie zrobiono - tłumaczy. - Nie postawiono mi żadnych zarzutów, w ogóle ze mną nie rozmawiano.
Były prezes zarzuca poprzednim władzom spółki nieliczenie się z publicznym groszem.

- Gdy objąłem stanowisko, w krótkim czasie stwierdziłem, że do końca sierpnia EKOM zanotował ponad 112 tysięcy złotych strat, gdyż nie kontrolowano wydawania pieniędzy - twierdzi Pawlaczyk. - Z kasy firmy opłaca się czesne dwóm studiującym pracownikom, chociaż nie mają najniższych dochodów. Byłem tym zbulwersowany, gdyż to niesprawiedliwe wobec reszty załogi. Dodatkowo poprzedniemu prezesowi kupiono laptop za ponad 9 tysięcy złotych, czyli kwotę, za którą można kupić trzy normalne komputery. I to wszystko, kiedy brakuje sprzętu do obsługi, a samochody przedsiębiorstwa mają po dwadzieścia, trzydzieści lat. Natomiast pięćdziesięcioletniego pracownika wysłano na specjalny kurs do Opola, za który zapłacono mu niemal trzy tysiące złotych i rozliczono delegacje za przejazdy - wylicza Stanisław Pawlaczyk. - Wszystkie te nieprawidłowości rada nadzorcza przedstawiła zarządowi burmistrza Rogowskiego. Może to było powodem naszego odwołania? - zastanawia się.
Obecnie Stanisław Pawlaczyk znów pracuje na cmentarzu przy Złotogłowickiej, tym razem na stanowisku inspektora do spraw pogrzebowych. Jako że jest radnym powiatowym, pobiera jednak uposażenie takie jak prezes, to znaczy 6,5 tysiąca złotych.
Zarząd miasta chce go usunąć z firmy, dlatego już wystąpił do rady powiatu o opinię.

Zmiany we władzach spółki nie pozostały bez wpływu na jej kondycję. Co prawda wiceburmistrz Arczyński twierdzi, że EKOM z powodu personalnych zawirowań nie poniesie strat finansowych, ale przyznaje, iż cała ta sytuacja niepokoi pracowników. Tym bardziej, że finanse przedsiębiorstwa nie przedstawiają się najlepiej.
- Firma przejęła nowe wysypisko w Domaszkowicach i musi teraz ponosić koszty jego amortyzacji i dokończenia robót - mówi wiceburmistrz. - Tymczasem ceny stosowane na wysypisku nie są ustalane według rzeczywistych kosztów jego eksploatacji, lecz jedynie uwzględniają możliwości finansowe mieszkańców Nysy. To niebezpieczne nie tylko dla spółki, ale i dla całego budżetu miasta, gdyż obecnie wprowadzane ustawy regulują relacje między spółkami a gminą. Jeżeli nie będą wynikiem rzeczywistych kosztów, różnice dopłaci gmina.
Z dokumentów przedłożonych zarówno przez poprzedniego, jak i obecnego prezesa wynika, że aby bieżący rok spółka zamknęła bez strat, ceny za usługi komunalne powinny pójść około trzydziestu procent w górę.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska