Na podwórku weterynarza z Gogolina zwierzęta zaznały piekła. Mężczyzna odpowie za znęcanie się nad zwierzętami

Radosław Dimitrow
Radosław Dimitrow
Taki widok zastały wolontariuszki na posesji należącej do Witold S. w Gogolinie, który był znanym w okolicy weterynarzem.
Taki widok zastały wolontariuszki na posesji należącej do Witold S. w Gogolinie, który był znanym w okolicy weterynarzem. Wolontariuszki TPZ
Były głodzone i bez dostępu do wody. Część z nich padło. Sprawę wykryły działaczki Towarzystwa Przyjaciół Zwierząt, które początkowo same nie mogły uwierzyć, że na podwórku Witolda S. czworonogom mogła dziać się krzywda.

Makabrycznego odkrycia dokonano w Gogolinie na posesji Witolda S. Mężczyzna był znanym w okolicy weterynarzem, który oferował się, że pomaga zwierzętom.

- Gdy na ulicy potrąciło np. psa lub kota, to pan Witold często zabierał takie zwierzę do siebie - mówią nam działaczki Towarzystwa Przyjaciół Zwierząt. - Potem, gdy pytałyśmy go co się stało z psem lub kotem opowiadał nam, że znalazł dla nich nowy dom. Ufałyśmy mu.

Z czasem działaczki nabrały jednak podejrzeń. Zauważyły, że Witold S. z dnia na dzień wyjechał i przestał się opiekować zwierzętami na posesji.

- Powiadomiłyśmy o sprawie policję i straż miejską. Funkcjonariusze weszli na jego podwórko - dodają.

Mundurowi zastali na miejscu makabryczny widok. Na posesji leżały szczątki zwierząt w różnym stanie rozkładu - od pojedynczych kości po całe truchła. Wśród padłych osobników zidentyfikowano psa, świnię i kozę. Natomiast wśród żywych zwierząt znajdowały się tam zaniedbane kozy.

- Zwierzęta były pozbawione opieki od dłuższego czasu. Zapadła decyzja o odebraniu ich właścicielowi i zapewnieniu im opieki - mówi Bogusław Krasowski, Powiatowy Lekarz Weterynarii w Krapkowicach. - Usunęliśmy także truchła, żeby nie stwarzały zagrożenia epidemicznego.

Sprawę będzie dalej badać policja w Krapkowicach.

- Policjanci prowadzą w tej sprawie czynności pod kątem znęcania się nad zwierzętami - informuje st. sierż. Ewelina Karpińska, rzecznik Komendy Policji w Krapkowicach.

Jak ustalili funkcjonariusze Witold S. miał zlecić opiekę nad zwierzętami innemu mężczyźnie. Jednak weterynarz, który je badał stwierdził, że są one niedożywione. Próbowaliśmy skontaktować się z Witoldem S. pod numerem, który widnieje w internecie, jako kontakt telefoniczny do jego gabinetu weterynaryjnego, ale to się nie udało. Jak nieoficjalnie ustalił dziennikarz nto mężczyzna wyjechał za granicę.

Sprawa zaniedbanie zwierząt jest podwójnie bulwersująca, z racji tego, że dotyczy osoby, która z zawodu jest lekarzem weterynarii. W takim przypadku nie może być mowy, że mężczyzna nie zdawał sobie sprawę z tego, że bez opieki, zwierzęta sobie nie poradzą.

Za znęcanie się nad zwierzęciem grozi kara nawet do 3 lat więzienia. Lekarze weterynarii, którzy dopuścili się tego rodzaju zaniedbań mogą mieć także problemy zawodowe. W tym jednak przypadku Opolska Izba Lekarsko-Weterynaryjna już jakiś czas temu skreśliła ze swojej listy Witolda S. W ten sposób mężczyzna został pozbawiony prawa do wykonywania zawodu, co oznacza, że nie podlega już dyscyplinarnej ocenie przez Izbę.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak kupić dobry miód? 7 kroków

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska