Najgorsze są młode wampirzyce

Redakcja
Z Katarzyną Pankiewicz - psychologiem pracy i doradcą zawodowym Wojewódzkiego Urzędu Pracy w Opolu - rozmawia Lina Szejner

- Czy to prawda, że ludzie, którzy mają pracę, żyją w podobnym stresie, jak ci, którzy jej bezskutecznie poszukują?
- Prowadzę liczne kursy na zlecenie ministerstwa pracy, na których spotykam się z szefami firm, kierownikami i pracownikami usytuowanymi na pierwszych szczeblach drabiny. Różnią ich zarobki i poziom życia. Łączy wysoki poziom stresu i frustracji. Utrzymanie pracy jest dziś tak samo niełatwe, jak jej znalezienie. Wszyscy, którzy pracują, czują na sobie oddech konkurencji, wiedzą, że w dziale kadr leżą dziesiątki podań o pracę ludzi z imponującym cv. Ich szefowie mają świadomość, że w każdej chwili mogą wymienić każdego pracownika na innego. Praca stała się towarem deficytowym, jak kiedyś meble, dywany i lodówki. Dlatego jest tak cenna, nawet zbyt cenna.
- Komu jest w pracy gorzej - starszym czy młodym?
- Jednym i drugim, choć z innych powodów. Dawniej, gdy do firmy przychodził młody pracownik, starszy go wprowadzał, stanowił autorytet, było się kogo poradzić. Teraz wiek i doświadczenie stały się balastem, a nie atutem. Ludzie z większym stażem pracy strasznie się boją zwolnienia, czują się zaszczuci i niepotrzebni. Im mniejsza kultura w zespole - tym jest gorzej. Młodym źle, ponieważ startują w grupie rówieśników z podobnym wykształceniem. Trwa bezpardonowa walka o pozycję i awans. Rywalizacja jest tak wielka, że bardzo często łamane są przy tym wszelkie normy etyczne. I - przykro to powiedzieć - celują w tym kobiety. Pojawiło się nawet określenie - młode wampirzyce, które dla awansu gotowe są na wszystko.
- Na wszystko, czyli na co?
- Nadal aktualna jest możliwość zrobienia kariery przez łóżko. Młoda kobieta uwodzi szefa, jeśli tylko zauważy, że ma u niego jakąś szansę. A jeśli nie - stara się "podgryźć" koleżanki. Robi to w różny sposób. Przemilcza ważne informacje zawodowe, by wykazać, że koleżanka jest niezorientowana, niekompetentna. Chowa dokumenty, utrudnia porozumienie z klientem. W jednej z firm doszło do zatargu szefa z pracownicą. Potem konflikt został zażegnany, a niebawem szef odchodził do innej firmy. Jego asystentka podstępem zdobyła sporne dokumenty i kiedy tylko przyszedł następny zwierzchnik - uczynnie mu je przekazała, "żeby wiedział, z kim ma do czynienia". Było to oczywiście dossier na koleżankę.
- Dlaczego kobiety są tak podstępne?
- To wynika chyba z historycznych zaszłości. Nie miały dostępu do władzy, ale bardzo jej chciały, więc starały się rządzić podstępem, osiągać swoje cele poprzez stosowanie starych jak świat sztuczek - pomówień, plotek, intryg. Teraz, kiedy mówi się o równych prawach - walczą o nie często bez opamiętania. Poza tym - bywają małostkowe. Nie lubią koleżanki, bo ma dobrego męża, ładną sukienkę, wróciła z udanych wakacji...
- A jakie panują stosunki w zespołach męskich?
- Mężczyźni komunikują się dość prosto, najczęściej nie kręcą, mówią wprost, o co chodzi, nie potrafią prowadzić walk podjazdowych. Dlatego najlepiej pracować w zespołach mieszanych, z ludźmi w różnym wieku. Jeśli, oczywiście, mamy taki wybór.
- W związku z trudną sytuacją na rynku pracy, często pracodawcy wydłużają godziny pracy. Jak wpływa to na życie pracowników?
- Przenosi się ono na teren firmy. Do matek przychodzą dzieci "po szkole", a ich popołudniowe wychowywanie odbywa się przez telefon. Ludzie młodzi prowadzą "w pracy" także życie towarzyskie. Ponieważ ich kontakty ograniczone są do tego samego kręgu osób, dochodzi prędzej czy później do zacieśnienia stosunków pomiędzy nimi. Tworzą się pary, czasem zawierane są małżeństwa, a czasem poprzestaje się tylko na romansach. Komu nie udało się w tym wąskim gronie znaleźć życiowego partnera i założyć rodziny, ten może już zostać "singlem" nie z wyboru, bo po prostu nie ma możliwości poznać kogoś innego.
- Czy znaczy to, że żyjąc pracą nie można być szczęśliwym?
- Praca przynosi satysfakcję, zapewnia pieniądze na lepszy lub gorszy poziom życia, ale raczej nie daje szczęścia. Jest środkiem do celu, a nie celem samym w sobie. Jeśli nie ma się niczego poza pracą, o wiele trudniej znosi się jakiekolwiek niepowodzenia zawodowe, porażki czy też utratę zatrudnienia. Trzeba dbać o równowagę w życiu. Starać się stworzyć sobie grono znajomych spoza środowiska zawodowego. To zdrowsze, bo nie rozmawia się o pracy po pracy i można lepiej wypocząć, poznać innych ludzi, wzbogacić przez ten kontakt siebie i ich.
- Ale w ostatnich latach ideałem pracowników stali się bardzo młodzi, dobrze wykształceni ludzie, dyspozycyjni przez całą dobę, pracujący do granic wyczerpania. Inni chcą im dorównać albo - muszą...
- Ten ideał, czyli pracoholik, już przestał być aktualny. Polscy pracodawcy tak właśnie na początku transformacji postrzegali dobrego, lojalnego, oddanego firmie pracownika. Okazywało się jednak, że po trzech latach staje się on "wypalony", wymęczony, za mało kreatywny i trzeba go wymienić "choć tak się dobrze zapowiadał". W porządnych firmach z tradycjami, szefostwo dba o to, by pracownik mógł dobrze wypocząć. Nie jest to bynajmniej podejście altruistyczne. To jest w interesie firmy, ponieważ człowiek, który wraca po weekendzie wypoczęty, jest znacznie bardziej wydajny, ma nowe pomysły, które z pasją realizuje.
- A jak się ma do tego misja firmy? To pojęcie od pewnego czasu robi karierę i rozumiane jest tak najczęściej, że realizacja misji wymaga poświęcenia wszystkiego...
- Każda firma ma służyć ludziom i to jest jej misja. Pracownik ma wykonywać zadania, które nakreśla szefostwo, najlepiej jak potrafi, wzbogacając strategiczne koncepcje o swoje pomysły, jeśli zostaną zaakceptowane. To naprawdę wystarcza do realizacji misji firmy.
- W tych dniach obserwujemy karuzelę stanowisk. Po wyborach zmienia się opcja polityczna, a wraz z nią - ludzie na stołkach. W niektórych instytucjach przewiduje się prawdziwe trzęsienie ziemi. Jak je przeżyć?
- Osoby, które dostały pracę z nadania politycznego, musiały się liczyć z tym, że po przegranych wyborach będą musiały odejść, bo taka jest kolej rzeczy. U nas. One nie czują się ani zawiedzione, ani oszukane. Gorzej z tymi, których "wymiotą" nowi szefowie robiąc miejsce dla swoich ludzi. Myślę, że dotyczą ich takie same reguły gry, jak w firmach po restrukturyzacji, zmianie szefa, po fuzji spółek. Trzeba więc stale w siebie inwestować i sprawdzać, czy jest się atrakcyjnym na rynku pracy, czy mamy szansę na zatrudnienie w innej instytucji. Jeśli tak jest, zawsze mamy możliwość także wsiąść do karuzeli stanowisk. W końcu nowi szefowie nie koniecznie zechcą się otoczyć "pociotkami", które niewiele umieją i mogą im przysporzyć kłopotów. W takiej sytuacji, kiedy na rynku pracy robi się zawierucha, ktoś, kto jest uważany za dobrego fachowca, zawsze zostaje wyłowiony. Najgorszą postawę, jaką można przyjąć, jest bierne czekanie w strachu przed tym, co raczej nieuniknione.
- Kiedy przychodzi nowy szef, bywa tak, że awanse i degradacje rozdaje trochę "na ślepo", bo jeszcze nie zna ludzi. Jak się zachować, jeśli - niezasłużenie - odbiera wszystko, razem z poczuciem wartości?
- Uświadomić sobie właśnie to, że czyjś nie zasłużony awans, a nasza degradacja, nie wynika tak naprawdę z oceny naszych umiejętności. Robić swoje i nie mieć żalu do szefa ani tym bardziej do awansowanego kolegi. Kumulowanie w sobie żalu, rozpamiętywanie zdarzenia naprawdę szkodzi zdrowiu, a walka o utraconą pozycję nie tylko nie przyniesie pożądanych rezultatów, ale jeszcze utwierdzi szefa w przekonaniu, że miał rację. Należy jednak zachować poczucie własnej wartości. Decyzja szefa nie oznacza, że już jesteśmy do niczego.
- Mówiła pani, że kursanci z wielu miast skarżą się na konflikty w pracy. Gdzie występują one najczęściej?
- Wbrew pozorom nie dochodzi do nich zbyt często pomiędzy szefem i pracownikami. Nakreśla on strategie, informuje, jak osiągnąć określone cele i...nic go nie obchodzi. Konflikty natomiast pojawiają się na szczeblu pośrednim, pomiędzy pracownikami i kierownikami. Okazuje się, że my z wielkim trudem się podporządkowujemy, zwłaszcza, jeśli jeszcze nie czujemy autorytetu w osobie bezpośredniego kierownika. On ma natomiast swoje własne problemy z szefem i też jest z tego powodu zestresowany. Nasze stresy się sumują i robi się z tego mieszanka wybuchowa. Ludzie, którzy zajmują się analizą zarządzania kadrami coraz częściej poszukują pracowników do pracy zespołowej bez bezpośredniego nadzoru.
- Jak można sprawdzić w teście, czy pracownik nadaje się do takiej pracy?
- Czy zauważyła pani, że w wielu znakomitych szkołach i uczelniach premiuje się uczniów za grę w szkolnej drużynie koszykówki. W procesie wychowania uważa się gry zespołowe za bardzo ważny element kształtowania osobowości. Wystarczy więc, że kandydat na pracownika przy wypełnianiu testu napisze, że był członkiem szkolnej drużyny piłkarskiej, by pracodawca wiedział, że jest to człowiek, który potrafi działać na rzecz i dla dobra określonej grupy ludzi. Najlepiej, jeśli jeszcze ma cechy, które predystynują go do pozycji lidera.
- Dlaczego to takie cenne i poszukiwane cechy?
- Dlatego, że z upływem lat i rozwojem techniki, coraz mniej trzeba ludzi do prac prostych. Rozrasta się natomiast i będzie rosła liczba pracowników, którzy potrafią tworzyć zespół, narzucić mu styl pracy i uświadomić po co i dla kogo to robią. Zarządzanie ma być sprawne i bezkonfliktowe. Można się spierać, ale tylko o to, w jaki sposób lepiej wykonać powierzone zadanie.
- Czy to prawda, że lepiej kieruje się zespołem skłóconym?
- Nie, kieruje się nim gorzej, ale lepiej manipuluje. A to zupełnie coś innego. Wystarczy, że szef powie półsłówkiem coś na kogoś, a osoba, która to usłyszy, może te informacje wykorzystać i zadbać o to, żeby tej, której szef nie lubi, praca nie wyszła. W nowoczesnym zarządzaniu zasobami ludzkimi propaguje się taką zasadę, by pracownika czy też współpracownika traktować jak klienta wewnętrznego - z szacunkiem i życzliwie. Firmy przeznaczają także określona pulę pieniędzy na imprezy, które służą integracji zespołu. Szefowie spółek, które mają być ze sobą połączone, jeszcze przed fuzją dbają o to, by poznali się i zaczęli integrować ludzie, którym przyjdzie ze sobą pracować. Jednak z moich obserwacji wynika, że organizowane od święta imprezy integracyjne nie spełniają swego celu, jeśli o dobrą atmosferę pracy nie dba się na co dzień.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska