Nie wracajmy już do wojny

Fot. Sławomir Mielnik
Fot. Sławomir Mielnik
Rozmowa z prof. Dorotą Simonides

Dorota Simonides wróciła z Kongresu Polsko-Niemieckiego w Bydgoszczy. Była moderatorem spotkania młodych ludzi.

- Czy młodzież powiela stereotypy dorosłych, czyli Polacy postrzegają Niemców przez pryzmat II wojny światowej, a młodzi Niemcy patrzą na nas z góry?
- Nie. I to jest pocieszające. Młodzi Niemcy powtarzają, że oni wojny nie wywołali, chociaż mają żal do swoich ojców, dziadków, pradziadków za to, co zrobili. Przyznają jednak, że oni z tego powodu nie mają poczucia winy, ale odpowiedzialność historyczną za swój naród ponosić muszą.

- Jak się do takiej deklaracji odnoszą młodzi Polacy?
- Polska młodzież uważa, że we wspólnej Europie powinniśmy wreszcie stworzyć coś nowego, pracować nad tym, żeby większa była solidarność krajów europejskich i żeby Polska na przykład nie musiała się sama zmagać z takimi kłopotami, jakie mamy obecnie z Rosją. To, ich zdaniem, powinna być wspólna sprawa.

- A młodzież niemiecka, poza tym, że ma swój pogląd na temat wojny, interesuje się tym, co dzieje się w Polsce tu i teraz?
- Dużo bardziej niż kiedyś. Ba, oni coraz chętniej uczą się języka polskiego. I co ciekawe, coraz więcej niemieckich kawalerów zakochuje się w Polkach, coraz częściej te znajomości kończą się małżeństwem. Są nawet tacy Niemcy, którzy za żoną Polką emigrują do naszego kraju.

- Podczas dyskusji z tą młodzieżą były sytuacje, które szczególnie panią zaskoczyły?
- Na pytanie: jakich znasz najważniejszych polityków niemieckich? polska młodzież odpowiada: Helmut Kohl, Konrad Adenauer i Erika Steinbach. A Niemcy z sali wołają: kto to jest Steinbach? Naprawdę nie wiedzieli! Musiałam im wyjaśniać, jak dalece ona psuje stosunki polsko-niemieckie. Niemcy nie wiedzieli też, kto to jest Rudi Pawelka. Powiedziałam: dla was to są marginalne postacie, a u nas, w Polsce oni są postrzegani jako reprezentanci Niemiec.

- A niemiecka młodzież zna nazwiska polskich czołowych polityków?
- No, nie. Niemcy pytali mnie natomiast, czy to prawda, że w Polsce rządy są bardziej faszystowskie. Zaprzeczyłam, ale wiem, skąd to się bierze. Z językowych kłopotów po prostu, bo u nas "socjalistyczno--narodowy" to przecież nie to samo co "faszystowski", a w niemieckim te terminy są równoważne. Pytali też o Kaczyńskich, czy to nie jest zbyt radykalna prawica. W odpowiedzi zacytowałam im niemieckie przysłowie: "nie je się tak gorąco, jak się gotuje" i wyjaśniłam, że ten rząd będzie musiał oprzeć się o rzeczywistość i pewnie wtedy się zmieni. Oni oczywiście wiedzę o Polsce czerpią w głównej mierze z niemieckiej prasy i stąd biorą się również te językowe przekłamania.

- Co można i trzeba zrobić, żeby zbliżać do siebie młode pokolenie Polaków i Niemców?
- Przede wszystkim potrzeba jeszcze więcej kontaktów, więcej dialogu, czyli trzeba stwarzać maksimum okazji do wzajemnych spotkań. Niech oni jak najwięcej ze sobą rozmawiają, niech robią coś wspólnie, niech się bawią. Takie spotkania to najlepsza okazja, żeby ci młodzi ludzie się poznawali.

- Kiedy te wzajemne kontakty powinny się rozpoczynać, już na etapie liceum na przykład?
- W spotkaniu w Bydgoszczy uczestniczyli głównie studenci, ale warto też pamiętać, że w tej chwili mamy już ponad dwieście przykładów na polsko-niemiecką współpracę, takie partnerstwo między szkołami właśnie i między miastami. Następuje wymiana młodzieży. I to jest, moim zdaniem, kapitalna sprawa, bo Polacy mieszkają u swoich niemieckich rówieśników i odwrotnie. To daje znakomite efekty, w takich sytuacjach najłatwiej młodzież się poznaje, zawiera przyjaźnie. I o to chodzi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska