Niepewnie jak w banku

rys. Andrzej Czyczyło
rys. Andrzej Czyczyło
Zwiększyć zyski, zmniejszyć koszty - polskie banki podkręcają tempo. Przyspieszony oddech właścicieli banków czują zarówno ich pracownicy, jak i my - klienci.

Duży znaczy silny

Duży znaczy silny

Rozmowa z Grzegorzem Wójcikiem, dyrektorem Oddziału Banku Przemysłowo-Handlowego PBK SA w Opolu

- Jaka przyszłość czeka banki w Polsce? Czy część z nich może zostać zlikwidowana?
- Biorąc pod uwagę występujące w naszym sektorze bankowym tendencje, wydaje mi się, że likwidacji banków nie musimy się w najbliższym czasie obawiać. Bardziej prawdopodobny jest scenariusz, według którego mniejsze instytucje bankowe będą starały się połączyć z innymi tego typu instytucjami lub będą przejmowane przez banki większe, które spełniają odpowiednie wymogi kapitałowe, i którym o wiele łatwiej jest znaleźć się na coraz bardziej konkurencyjnym rynku usług finansowych. Będzie to jeszcze bardziej istotne, kiedy znajdziemy się w Unii Europejskiej i rynek ten w szerszym niż dotychczas zakresie otworzy się dla europejskich instytucji bankowych.

- Pracownicy banków coraz częściej przypominają sprzedawców. Niewiele zostało z dawnego wyobrażenia o bankowcach jak o grupie elitarnej. Nierzadko pracują pod presją kolejnych zwolnień. Czy tak będzie nadal?
- Zakres usług oferowanych przez banki znacznie się zwiększył, a to w dużej mierze wpływa na podział zadań i specjalizację pracowników bankowych. Nie mogę więc zgodzić się z tym, że do pracy w banku nie są potrzebne wysokie kwalifikacje. Są to jednak kwalifikacje ściśle ukierunkowane. Mimo, że jednym z podstawowych celów stawianych pracownikom jest zwiększenie sprzedaży usług bankowych, to jednak rodzaj i specyfika tych usług sprawiają, że osoby, które je oferują potencjalnym klientom, oprócz samej znajomości produktu, muszą mieć dobrą orientację w zakresie zagadnień finansowych czy w przypadku doradztwa dla firm, orientację w zasadach i warunkach ich funkcjonowania. Fluktuacja kadry w bankach występowała i myślę, że będzie występować nadal. Zmiana liczby zatrudnionych pracowników często wiąże się z łączeniem banków. Wówczas likwidowane są wydziały, które w połączonym banku po prostu się dublują. Takie ruchy kadrowe mogą mieć dla poziomu oferowanych przez bank usług jedynie pozytywne skutki. W procesie selekcji wyłonieni zostają pracownicy dla banku najbardziej wartościowi, o najwyższym poziomie wiedzy i doświadczenia.

- Dlaczego wiele banków w tym roku zanotowało straty?
- To przede wszystkim wynik niespłacanych kredytów. Pogorszenie się sytuacji ekonomicznej w kraju wpłynęło na to, że ze swoich zobowiązań nie wywiązują się zarówno firmy, jak i klienci indywidualni.
Rozmawiała Sabina Kubiciel

Spokojny czas banków minął. Dotyczy to zarówno klientów, którzy obciążani są coraz to nowymi opłatami, jak i pracowników, którzy obawiają się stracić pracę. Zwolnienia pracowników od kilku lat są normą.

Według badań instytutu Pentor, jak podał "Newsweek" blisko 70 proc. bankowców spodziewa się w tym roku dalszego zmniejszenia zatrudnienia. W ciągu trzech miesięcy 2002 roku zatrudnienie w bankowości zmalało o 4,8 tys. osób. Czy oznacza to, że nie było dla nich pracy? Ci, którzy w bankach zostali, twierdzą, że obowiązków mają dwa razy więcej, niż kilka lat temu. Coraz częściej zamiast ośmiu, muszą pracować dziesięć godzin. Nadgodziny? Takie pojęcie przeszło już do lamusa. Na dodatkowe pieniądze, albo dzień wolny za ślęczenie nad wyciągami z kont, nie ma co liczyć. Minęły czasy, kiedy pracą w banku można było się pochwalić, a na wieść o tym, że córka znajomych jest bankowcem, kiwano z uznaniem głowami. Teraz, poza garsonkami niewiele pozostało z dawnej bankowej elegancji. Pracownicy przypominają raczej mrówki, które nieustanne muszą walczyć o klienta. A to w czasach, gdy oszczędności przeciętnego Polaka topnieją, nie lada sztuka.
Wielu pracowników banków skarży się, że przychodzi do pracy i nie jest pewna, czy na biurku nie znajdzie wypowiedzenia, albo nie zostanie wezwana do szefa, bo wyniki za ostatni miesiąc nie zgadzają się z założonym przez dyrekcję planem.
- Bank trzeba traktować jak przedsiębiorstwo. Na rynku jest bardzo duża konkurencja. Musimy walczyć o klienta - mówi Marek Kłuciński, z biura prasowego banku PKO BP SA.

Jak wygląda walka o klienta? Często nie wystarczają ulotki, reklamy i informacja w banku. Do obowiązków pracowników należy na przykład dzwonienie po firmach oraz instytucjach i informowanie o nowych produktach. Pracownicy zostają zobowiązani do wywiązania się z określonych przez szefów norm. Dyrekcja ustala, ile muszą w ciągu miesiąca otworzyć ROR-ów, lokat, funduszy itp.
- To wszystko zależy od pracownika. Moim zadaniem było otwarcie 30 ROR-ów w ciągu roku. Udało mi się z tego wywiązać. Gorzej poszło z funduszami - opowiada pani Anna, która z bankami związana jest od ponad trzydziestu lat (nie chce ujawniać nazwiska w obawie o utratę pracy).
Praca w banku coraz częściej przypomina "akwizycję". Osoby, które nie radzą sobie z realizacją planu, coraz częściej obawiają się o swoje stanowisko. Szefowie banków, decydując się na rozstanie z pracownikiem, kierują się przede wszystkim jego przydatnością, czyli tym ile pieniędzy przyniósł swojemu pracodawcy. W minionym roku ING Bank Śląski zredukował ilość etatów w skali kraju o 10 proc. Decyzję tę argumentowano fatalnym stanem gospodarki kraju, który odczuwają także banki. Lutowy "Newsweek" grzmiał na alarm. Straty zanotował m.in. Kredyt Bank - 331 mln zł, Bank Gospodarki Żywnościowej - 264 mln zł, BRE - powyżej 100 mln zł, a Pekao SA obniżył prognozę zysku z 1,4 mld zł do 800 mln zł. Przyczyną fatalnych wyników finansowych jest zatrzymanie spłat kredytów. Osoby prywatne i firmy po prostu nie mają pieniędzy na uregulowanie zaciągniętych zobowiązań. Na te pożyczki banki musiały utworzyć rezerwę, co zmniejszyło ich zyski.

Co podrożało

Co podrożało

Bank Pekao SA
Rachunek dla firm było: od 24 zł do 50 zł (w zależności od typu rachunku) jest: od 35 zł do 60 zł

ING Bank Śląski SA
Opłata za przelew dla firm było: 4 zł - jest: 5 zł

Kredyt Bank SA
Opłata za prowadzenie rachunku dla osób fizycznych jest: od 3,5 zł do 10 zł
od 1 sierpnia: od 4,5 zł do 11 zł

Bank PKO BP SA
Opłata za telefoniczne sprawdzanie salda było: od 3 zł do 5 zł - jest: od 3 zł do 6 zł

Najprostszym zabiegiem obniżającym koszty jest właśnie zmniejszenie zatrudnienia. Banki, podobnie jak przedsiębiorstwa, coraz częściej stosują tę metodę. W czasie zwolnień grupowych pracę tracą nawet pracownice na urlopach wychowawczych.
- Z uzyskanych przeze mnie informacji, w Opolu została zwolniona jedna osoba, która pięć lat była na urlopie wychowawczym. W tym roku chciała wrócić. Jednak zbyt wiele się zmieniło, aby mogła bez wcześniejszego zapoznania się z nowymi przepisami zacząć pracę - mówi Robert Moreń, rzecznik prasowy banku Pekao SA.
Większość dyrekcji banków zapewnia, że okres zwolnień grupowych pracownicy mają już za sobą. Najwięcej osób musiało pożegnać się z pracą, kiedy dochodziło do fuzji. Zajęcie traciły przede wszystkim osoby, których stanowiska nie były potrzebne, bo bank tworzył na przykład tylko jeden wydział kadr, księgowości itp.
- W przypadku naszego banku zmiany dotyczyły przede wszystkim centrali. Fuzja nie miała dużego wpływu na liczbę pracowników w oddziałach - wyjaśnia Piotr Gajdziński z biura prasowego Banku Zachodniego WBK SA.

Od roku 2001 na Opolszczyźnie z pracy w Banku Zachodnim WBK SA zostało zwolnionych 200 osób. W tym 90 to pracownicy ochrony, którzy po fuzji rozpoczęli pracę w firmach, które do ochrony placówek wynajmował bank. W tym roku w ramach zwolnień grupowych o 28 osób zmniejszyło się zatrudnienie w banku Pekao SA. Z tej liczby 20 osób musiało odejść z pracy w samym Opolu. Szefostwo banku ocenia, że to niedużo, a obecna liczba zatrudnionych jest optymalna. Innego zdania są pracownicy. Uważają, że przybyło im obowiązków. Na zmianach tracą przede wszystkim klienci, którzy na załatwienie swoich spraw muszą czekać w kolejkach.
- Dalszych zwolnień grupowych na razie nie planujemy - uspokaja rzecznik Pekao SA.

Czym kierowały się banki, wyznaczając osoby, z którymi musiały się rozstać? Najważniejszym kryterium była tzw. aktywność pracownika, czyli najprościej mówiąc, ilu klientów jest w stanie przyciągnąć do banku.
- W naszym banku są osoby, które znakomicie radzą sobie ze sprzedażą produktów bankowych. Nawet jeśli dany produkt nie jest dla klienta korzystny, starają się go przekonać, aby zdecydował się na usługę. Nie muszą obawiać się o miejsce pracy, bo szefowie patrzą na ich wyniki finansowe, a te są świetne. "Mistrzowie sprzedaży" nie dbają natomiast o dotychczasowych klientów, dlatego część z nich tracimy. Tych liczb żadna z tabelek już nie wykazuje - mówi z żalem pani Grażyna, która także chce pozostać anonimowa.
Jeśli redukcja zatrudnienia nie pomaga, banki przerzucają koszty na klientów. Zwiększają opłaty, lub wprowadzają je tam, gdzie wcześniej ich nie było. Teraz trzeba płacić nawet za wpłacenie gotówki do własnego banku. Na takie opłaty zdecydował się m.in. Bank Zachodni WBK SA, Kredyt Bank oraz BPH PBK. Banki prześcigają się w nakładaniu na klientów nowych danin - za telefoniczne sprawdzanie salda, za zlecenia stałe oraz za prowadzenie rachunku. Wielu z nas odbiera to jako nadużycie, ale musimy pamiętać o jednym: w dzisiejszych czasach trzeba płacić za wszystko, a póki co, ulokowanie oszczędności w banku jest ciągle lepsze, niż trzymanie ich w przysłowiowej skarpecie.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Inflacja będzie rosnąć, nawet do 6 proc.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska