Nieziemskie przypadki szaleńca bożego

Krzysztof Zyzik Dziękuję za pomoc Jerzemu Kamińskiemu z "Wiadomości Oławskich".
Słońce nie wirowało, hostie nie krwawiły, Matka Boska wyjątkowo nie przemówiła. Kazimierza Domańskiego, legendarnego wizjonera z Oławy, pochowano we wtorek po cichu i bez sensacji.

Domański, najsłynniejszy polski uzdrowiciel i religijny wizjoner, budowniczy prywatnego Sanktuarium Matki Bożej Królowej Wszechświata i Bożego Pokoju, wydawał się wieczny. Matka Boska, która miała przemawiać przez usta Domańskiego prawie trzysta razy, nie wspomniała o zbliżającym się końcu jego ziemskiego żywota. Wizjoner zostawił po sobie ogromny kompleks religijny (sanktuarium, klasztor, dom pielgrzyma, kaplica, sklepy), oraz dziesiątki tysiące duchowych sierot, które go opłakują.
Blisko dwa tysiące z nich dojechało w środę na pogrzeb. Czterech rzymskokatolickich księży, łamiąc surowy zakaz episkopatu, koncelebrowało mszę żałobną w sanktuarium.
- Śmierć brata Kazimierza napawa nadzieją - mówił jeden z księży podczas kazania - że trzeba było aż takiej ofiary, ofiary życia, aby dotrzeć tam, przed tron Boga i osobiście interweniować w sprawie realizacji misji, której brat Kazimierz podjął się na ziemi. To nie jest koniec, bracie Kazimierzu. To jest początek!

Generał wypromował
Oława przez ostatnie 19 lat urosła do miana symbolu polskiego zacofania, dewocyjnego katolicyzmu. Sprawcą całego zamieszania był Kazimierz Domański, schorowany rencista (po wylewie, z krwiakiem mózgu). Rankiem 8 czerwca 1983 roku, na działce pod Oławą, miała mu się po raz pierwszy ukazać Najświętsza Panienka.
- Poszedłem podwiązać pomidory, a ponieważ po pewnym czasie zabrakło mi tasiemek, wróciłem do altanki - opowiadał. - Stanąłem w drzwiach i zobaczyłem, że na ławeczce wewnątrz altanki siedzi Matka Boska. Padłem na kolana, zacząłem się modlić, a ona przerwała mi, mówiąc "wstań". Dotknęła mojego prawego ramienia i powiedziała: "Ja ciebie uzdrowiłam, idź i uzdrawiaj chorych".
Domański postawił na ławce ołtarzyk, na dachu altanki umocował krzyż. Kiedy lekarze potwierdzili, że krwiak w niewytłumaczalny sposób wyparował mu z głowy, wieść o cudownym uzdrowieniu rozeszła się po Oławie i okolicach.
- Ludzie całymi nocami czuwali przy pomidorach Domańskiego - mówi anonimowo jeden z oławskich księży. - Zimą leżeli plackiem na śniegu, co drugi był świadkiem jakiegoś cudu.
Największą, bo ogólnopolską reklamę, zrobił Domańskiemu Wojciech Jaruzelski. W czasie obrad Krajowej Konferencji Delegatów PZPR generał stwierdził, że w Polsce jest jeszcze wiele ciemnoty i zacofania, co najlepiej widać na przykładzie "oławskiego cudu".
Po przemówieniu Jaruzelskiego zainteresowanie Oławą sięgnęło zenitu. 8 grudnia 1985, w dniu Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny, do 35-tysięcznego miasteczka zjechało 50 tysięcy pielgrzymów. Wierni, koczujący na mrozie, zablokowali tory kolejowe, trzeba było zmienić kurs dalekobieżnych pociągów. Stanisław Kania, którego spotykamy na pogrzebie pana Kazimierza, modlił się wtedy w tłumie ludzi.
- Byłem u samego papieża w Rzymie, ale takich cudów jak u Domańskiego to nigdzie nie widziałem - opowiada pielgrzym z Precowa pod Będzinem. - Na moich oczach słońce wirowało i mieniło się kolorami.
Kania opisał tamte pionierskie lata w okolicznościowym wierszu:
"Nad Oławą niebo się otworzyło,
Wielu ludzi uzdrowionych było,
Nie zapomnę tego siostro i bracie,
Te rozciągnięte przed altanką postacie".

Dwie altanki
Kiedy pierwsza fala pielgrzymów przeszła, Domański oznajmił, że Matka Boska zezwoliła mu na nagrywanie jej boskiego głosu. Na działki przyjeżdżała młoda dziewczyna, która na znak Domańskiego wpadała w ekstazę. Jej płaczliwe i rozedrgane monologi, jako rzekome przemówienia Matki Boskiej, obiegły na taśmach magnetofonowych tysiące polskich domów.
- Te kasety krążyły nawet po radach parafialnych - mówi Janina Grygier z Wrocławia. - Zapraszało się do domu rodzinę i uroczyście odsłuchiwało.
Elektroniczna reklama powodowała, że pielgrzymi zalali Oławę kolejnymi falami. Na działkach pojawili się też pierwsi księża katoliccy, którzy odprawiali nabożeństwa pod chmurką. Od tamtego momentu datuje się konflikt Kazimierza z kardynałem Henrykiem Gulbinowiczem, który niezmiennie od 19 lat utrzymuje, że Domański kieruje działkową sektą.
"W czasie posiedzenia biskupi zapoznali się m.in. ze sprawą rzekomych objawień w Oławie, gdzie od pewnego czasu gromadzą się ludzie - komunikowało w 1986 roku biuro prasowe Episkopatu Polski. "Jak wynika z przeprowadzonych przez właściwe władze kościelne dochodzeń, nie ma podstaw do traktowania owych rzekomych objawień jako zjawisk nadprzyrodzonych. W związku z tym biskupi zwracają się do duchowieństwa diecezjalnego i zakonnego, a także do wiernych, aby zaprzestali gromadzenia się w Oławie i przez to nie dawali poparcia tym rzekomym objawieniom".
Milicja mogła od tej pory już w majestacie prawa rozpędzać tłumy pielgrzymów. Pod ogródkami działkowymi MO postawiła własną "altankę", w której stale dyżurowali funkcjonariusze. Pielgrzymów rozpędzano pałkami, sam Domański miał aż 14 wniosków do kolegium za organizowanie nielegalnych zgromadzeń.
- Osiemnaście lat temu mnie spałowali - opowiada Bogumiła Hyra z Lubina, 73-latka, która do Oławy przyjeżdża co roku. - Przesłuchiwali nas na komendzie, wlepili wszystkim mandaty. Kiedy pokazałam Domańskiemu mój mandat, on powiedział, że to jest bilet do nieba...

Miała być skromna stodoła
Podczas jednego z rzekomych przemówień, Matka Boska miała nakazać Domańskiemu wybudowanie na działkach sanktuarium i domu pielgrzyma. Pan Kazimierz jednak nie mógł się doprosić w ratuszu zgody na budowę. Wizjoner, przy pomocy zaprzyjaźnionych architektów, złożył ostatecznie wniosek o pozwolenie na budowę... stodoły. Potem, na planie tejże, zbudował świątynię dla dwóch tysięcy wiernych.
- Do dziś wedle dokumentów na działkach nie ma żadnego kościoła, tam stoi stodoła - mówi pragnący zachować anonimowość urzędnik miejski. - Co najmniej pięciokrotnie nakładaliśmy na Domańskiego grzywnę, ale nie mieliśmy odwagi doprowadzić do rozbiórki.
Świątynia, dom pielgrzyma, kaplica, klasztor - wszystko to wznieśli za darmo robotnicy z całej Polski. Każdy, kto został uzdrowiony przez Domańskiego lub choćby poczuł się lepiej, miał dług, który spłacał własną pracą. Architekci i inżynierowie również nie brali od Domańskiego pieniędzy.
- Pod wpływem potęgi modlitwy tysięcy pielgrzymów doznałem nawrócenia, uświadomiłem sobie, jak tragiczny był stan mojej duszy - przyznaje Benedykt Pawlak z wrocławskiego biura projektów.
Wstań i idź...
Domański, jeśli wierzyć księgom uzdrowień, które skrupulatnie prowadził, wyleczył co najmniej kilka tysięcy ludzi. W wielu przypadkach uzdrowienie potwierdzali lekarze. W kaplicy ludzie zostawili setki okularów, dziesiątki kul i protez.
- O cudotwórcy z Oławy słyszałem po raz pierwszy podczas pełnienia dyżuru w pogotowiu ratunkowym w Piasecznie - mówi Włodzimierz Wojciechowski, lekarz medycyny. - W tym czasie moja cioteczna siostra zachorowała na raka. Była leczona przez najlepszych specjalistów z Instytutu Hematologii w Warszawie. Kiedy ważyła już trzydzieści kilo, zawieźliśmy ją do Domańskiego. Została uzdrowiona po jednym spotkaniu, po roku poszła w pielgrzymce do Częstochowy...
Zofii Sadowskiej z Wrocławia doskwierała, jak mówi, okropna choroba nóg, nie umiała już sama chodzić. Domański miał ją wyleczyć jednym dotknięciem.
- Kazał mi zrzucić gips, potem dotknął mi nogi - opowiada. - Myślałam, że eksploduję, ropa sikała mi z nogi garczkami. Wróciłam do Wrocławia, lekarze nie mogli uwierzyć w to, co się stało.
Ksiądz Bronisław koncelebrował we wtorek mszę żałobną za duszę Kazimierza Domańskiego. Wiarę w cuda wizjonera z Oławy przypłacił utratą parafii (był proboszczem w nadmorskim miasteczku). Ale nadal jest księdzem, poświęcił się działalności charytatywnej.
- Trzy lata temu Domański uzdrowił moją ciężko chorą mamę, no to jak miałem mu nie wierzyć... - mówi ksiądz.
- Biskupi sądzą, że uderzając w pasterzy doprowadzą do rozproszenia owiec. A ludzie, jak na złość, ciągle tu jeżdżą i żarliwie się modlą. Dlatego nie mam konfliktu sumienia. Przeciwnie, uważam, że taki konflikt powinni mieć biskupi, nakładający na 80-letnie babcie kościelne kary.

Orędzie za orędziem...
Największą rezerwę hierarchów kościoła budziły rzekome objawienia Domańskiego. Matka Boska objawiała mu się przeciętnie kilkanaście razy w roku, najczęściej podczas wielkich świąt maryjnych, kiedy do Oławy ściągały dziesiątki autokarów z całej Europy. Wtedy to pan Kazimierz wpadał w słynne ekstazy.
- Domański stawał przed ołtarzem, rozkładał ręce i zaczynał mówić jak w transie - opisuje Frantiszek Josef Buchtala posadzkarz z czeskiego Brna, żarliwy piewca objawień Domańskiego.
Treść objawień bywała różna. Matka Boska najczęściej wypowiadała się na tematy uniwersalne, np. nawoływała do modlitwy, miłości bliźniego, ostrzegała przed wojnami. Ale nierzadko schodziła na personalia, np. poparła starania Lecha Wałęsy o fotel prezydenta. Matka Boska bardzo też chciała, aby papież podczas ostatniej wizyty przyjechał do Oławy:
"Módlcie się, bo szatan krąży, chce przeszkodzić, nie dopuścić na to miejsce Namiestnika Jana Pawła II" - miała powiedzieć Maryja przed przylotem papieża.

Wirowanie i spadanie
Wielu pątników, których spotkaliśmy na pogrzebie Domańskiego utrzymuje, że byli świadkami cudów.
- Ósmego grudnia 1997 roku, kiedy pan Kazimierz przeprowadzał figurkę Matki Boskiej z bloku do sanktuarium, zobaczyłam, jak słońce spadło na ziemię, odbiło się i jak ogniska kula znów ku niebu poleciało - wspomina Maria Adamczyk z Krościenka.
- Co ty, Marysiu, to nie było wtenczas - macha ręką Genowefa Nowak z Chorzowa. - Ósmego grudnia to hostie z nieba spadały, a mnie się Pan Jezus objawił z rozłożonymi rękami.
- Niemożliwe - dziwimy się.
- Możliwe, możliwe... - do rozmowy dołącza się Joanna Sulowska z Piaseczna. - Uzdrowienie otrzymałam wprawdzie w Okoninie nad morzem, a nie w Oławie, ale tutaj doznałam cudu. Widziałam na chmurce dzieciątko Jezus, z pięknymi modrymi oczkami i żółtymi lokami.
- Domański od lat ośmieszał kościół - twierdzi kanclerz wrocławskiej kurii metropolitalnej. - Myśmy go kilka razy do siebie zapraszali i prosili, żeby nie grał idioty. Ale on z nas kpił.
Pośmiertnie namaszczony
Kazimierz Domański w ostatnich miesiącach poważnie chorował, przeszedł stan przedzawałowy, leczył się w sanatorium w Kudowie Zdroju. Po powrocie do Oławy doznał udaru mózgu i stracił przytomność. Przewieziono go do szpitala wojskowego we Wrocławiu, do śmierci nie odzyskał już przytomności. Mimo kary interdyktu, jaką nałożył na Domańskiego arcybiskup Gulbinowicz, wizjoner otrzymał ostatnie namaszczenie z rąk kapelana wojskowego. Taka była prośba Bronisławy Domańskiej, żony wizjonera.
- W liście, wystosowanym do kurii pani Domańska poprosiła o zgodę na katolicki pochówek - powiedział anonimowo jeden z księży wrocławskiej metropolii.
Nieoficjalnie mówi się, że arcybiskup zgodził się na katolicki pogrzeb pod warunkiem, że uroczystości nie będą nagłaśniane i nie odbędą się w "działkowym sanktuarium". Żona Domańskiego miała przystać na te warunki, dlatego trumnę ze zwłokami wizjonera przewieziono do kaplicy na cmentarzu komunalnym, choć pierwotnie chciano go pochować w krypcie pod ołtarzem wzniesionej przez niego świątyni.
Mimo zakazu arcybiskupa czterech księży rzymskokatolickich odważyło się odprawić mszę żałobną w sanktuarium. Nie zawiedli też wierni - kościół pękał w szwach, ludzie trzymali drewniane krzyże w wyciągniętych rękach, w skupieniu słuchali kazania księdza.

- Jakże nie pasował brat Kazimierz do współczesnego świata - mówił na kazaniu duchowny katolicki. - Ileż było w nim odwagi. Jakże potrzebny był każdemu z nas ten szaleniec Boży. On dla żywych był chodzącą księgą, cnót wzorem. Chcemy go uczcić godnie, pójdziemy jego torem - ksiądz zakończył wierszem.

Teraz Krystyna?
Po żałobnej mszy świętej prawie dwa tysiące ludzi przeszło na cmentarz komunalny w Oławie. Pogrzebu udzielił Domańskiemu kapelan wojskowy, ten tam który namaścił go przed śmiercią. Kapelan ani słowem nie wspomniał o tym, czemu Domański poświęcił się przez ostatnie 19 lat życia. W pogrzebie nie uczestniczyli księża katoliccy z Oławy, a znany w miasteczku organista wycofał się w ostatniej chwili.
Podczas ceremonii pogrzebowej, tuż za kaplicą, do jednej z kobiet ustawiła się kolejka żałobników.
- Ona uzdrawia - szeptano nad trumną Domańskiego.
Część żałobników po cichu wycofywała się i umykała za kaplicę i ustawiała w kolejce. Tajemniczą osobą, która uzdrawiała ludzi na cmentarzu, okazała się pani Krystyna z Toronto. Twierdzi ona, że pięć lat temu Domański wyleczył ją z raka piersi. Od tamtej pory pani Krystyna utrzymuje, że przemawia przez nią Chrystus.
- Pan Jezus przekazał mi, że Kazimierz Domański dobrze robił, że pójdzie do nieba - pokrzepiała serca żałobników pani Krystyna.
Takich Krystyn może się teraz pojawić w Oławie więcej, bowiem na działkach szykuje się walka wizjonerów o schedę po zmarłym uzdrowicielu. Już pięć lat temu Kazimierz Domański wskazał swojego następcę - miał nim być kilkunastoletni Maciek z Wrocławia. Matka Boska miała powiedzieć Domańskiemu, że chłopiec będzie miał stygmaty - jak ojciec Pio. Maciek się jednak wystraszył i wraz z rodzicami wyjechał za granicę.
- Wierzcie Krystynie - agitował we wtorek wśród pątników Wiesław Łyjak, podpułkownik rezerwy, doktor nauk medycznych, który od wielu lat pojawia się wszędzie tam, gdzie budują jakiś prywatny kościół (ostatnio w Kępie Gosteckiej pomaga wznosić kościół Róży Duchownej - Matki Boskiej Prześladowanych i Terroryzowanych).
Łyjak miał przy sobie kilkadziesiąt odbitek rzekomego ostatniego przemówienia Jezusa, które wysłuchała i spisała Krystyna z Kanady. Nie dla wszystkich starczyło, starsze kobiety niemal biły się o ten tekst.
Pan Jezus miał powiedzieć 9 marca w Toronto:
"Lato w tym roku będzie gorące. Rozpoczną się wielkie działania wojenne i one rozniecą się po całej kuli ziemskiej. Ludzie będą ginęli jak bąble na wodzie".
Pewnym pocieszeniem dla wiernych może być fakt, że na jesień 1986 roku Kazimierz Domański zapowiadał koniec świata.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska