Niezwykłe groby na Opolszczyźnie

fot. Sławomir Mielnik
Ten grób znajdziecie na przełęczy pod Zamkową Górą w Górach Opawskich (508 metrów nad poziomem morza).
Ten grób znajdziecie na przełęczy pod Zamkową Górą w Górach Opawskich (508 metrów nad poziomem morza). fot. Monika Kluf
Czasem kilka zdawkowych słów na nagrobku skrywa historię, która nie zmieści się na żadnej tablicy, ale tkwi w pamięci ludzi. O takich niezwykłych opolskich grobach chcemy wam tu opowiedzieć.

Grób czarownicy
Znajdziecie go na przełęczy pod Zamkową Górą w Górach Opawskich (508 metrów nad poziomem morza).

To najwyżej położony i chyba najbardziej tajemniczy grób na terenie Opolszczyzny. Leży zaledwie pół metra od granicy polsko-czeskiej, w miejscu, gdzie zbiegają się granice trzech miejscowości: Pokrzywnej, Jarnołtówka i czeskiego Janova.

Na takiej "ziemi niczyjej" zawsze chowano wisielców albo społecznych wyrzutków. Według niemieckiej jeszcze legendy w Jarnołtówku żyła kiedyś samotna starsza kobieta, stroniąca od ludzi. Większość czasu spędzała w lesie na zbieraniu ziół i runa. Sąsiedzi posądzili ją o czary, zadawanie uroków i skutecznie uprzykrzyli jej życie. Według legendy nieszczęśliwa kobieta powiesiła się w lesie, u zbiegu trzech granic, na drzewie, które rosło na gruncie Pokrzywnej, ale gałęzie miało po stronie Janova.

Dlatego żadna z wiosek nie czuła się w obowiązku, aby pochować samobójczynię. W końcu grób dla "czarownicy" wykopał myśliwy, który znalazł w lesie jej ciało. Na grobie położył duży kawał skały kwarcytowej, żeby potępiona dusza nie wydostała się z ziemi.

Niezwykłe groby na Opolszczyźnie
fot. Daniel Polak

(fot. fot. Sławomir Mielnik)

Groby między blokami
Cmentarzyk na ulicy Hubala w Opolu nie ma nawet hektara. Jest jednak coś, co go wyróżnia. Wokół niego stoją ogromne, wysokie bloki. Nekropolia w środku osiedla Armii Krajowej mieszkańców już jednak nie dziwi.

- Czasem tylko, jak przyjedzie do mnie rodzina z Gdańska, to pytają, czy się nie boję mieszkać tak blisko grobów - opowiada Aniela Chmielewska, która z okien, gdyby nie kiepski wzrok, mogłaby policzyć nagrobki. - Ale ja się wtedy śmieję, bo ja to się tylko żywych boję. Cmentarz był tu, zanim powstało osiedle. Przez tyle lat to myśmy już do niego przywykli.

Ostatni pochówek na nekropolii odbył się w połowie lat 70. XX wieku. Osiedle, które dziś jest największe w Opolu, dopiero wówczas powstawało na polach należących do dawnej gminy Gosławice. Gminnego cmentarzyka, mającego prawie 250-letnią historię, na szczęście nie zniszczono. Liczne kwiaty i znicze we Wszystkich Świętych pokazują, że dla wielu osób to wciąż ważne miejsce.

Niezwykłe groby na Opolszczyźnie
fot. Krzysztof Strauhmann

(fot. fot. Daniel Polak)

Grób czeskich żandarmów
Sześciu czeskich żandarmów ze Straży Obrony Państwa zamordowanych przez Niemców pochowano w zbiorowej mogile na głubczyckim cmentarzu. Czesi zginęli 22 września 1938 roku w Liptani niedaleko Krnova. Potem ich ciała przewieziono ciężarówką na cmentarz w Głubczycach i zakopano pod murem. Wymordowani żołnierze to: starszy wachmistrz Rudolf Mokry, starszy respicjent finansowy Ludvik Svoboda, wachmistrz żandarmerii Vilem Leher oraz trzej nadzorcy straży finansowej: Vitezslav Hofirek, Frantisek Cech i Inocenc Dostal.

Są dwie wersje dotyczące tragicznych wydarzeń z września 1938 roku.

- Pierwsza mówi o tym, że do Liptani przyjechali motocyklem dwaj czescy łącznicy z tajną depeszą. Jednak musieli zatrzymać się przed wsią, ponieważ na szosie stała ponad setka uzbrojonych Niemców sudeckich, którzy chwilę wcześniej wykopali tablicę z czeską nazwą miejscowości i zastąpili ją niemiecką - mówi dr Katarzyna Maler, miejscowy historyk.

Jeden z bojówkarzy uderzył łącznika kolbą, drugi żołnierz rzucił w zbiegowisko granat i uciekł. Tego samego dnia 150-osobowa niemiecka bojówka wtargnęła do strażnicy Straży Obrony Państwa i wymordowała znajdujących się wewnątrz sześciu czeskich strażników. Niektóre ciała miały po kilkadziesiąt ran postrzałowych i kłutych.

Druga wersja jest nieco inna. Według niej mord sprowokowało czterech członków partii Niemców sudeckich z Liptani, którzy chcieli rozbroić czeskich strażników. Około godz. 18 spotkali się na dworcu kolejowym i uzbrojeni w karabiny maszynowe ruszyli do strażnicy. Przyłączyło się do nich około 100 miejscowych Niemców. Kiedy byli na miejscu, na motorze nadjechali dwaj czescy celnicy. Wywiązała się strzelanina. Po niej w pomieszczeniach strażnicy bojówkarze rozstrzelali sześciu Czechów. Kilka dni po tym wydarzeniu, 29 września 1938 roku, w Monachium Francuzi, Włosi i Anglicy zezwolili Hitlerowi na aneksję Sudetów.

Dziś na głubczyckim cmentarzu spoczywają prochy trzech żołnierzy. Szczątki pozostałych - Cecha, Dostala i Hofirka - ekshumowano i pochowano w Liptani.

Niezwykłe groby na Opolszczyźnie
fot. Krzysztof Strauhmann

(fot. fot. Krzysztof Strauhmann)

Grobowiec Wittenbergów
W czasach romantyzmu właściciele ziemskich posiadłości, nie tylko na Śląsku, budowali na terenie swoich włości grobowce ukryte w lesie, często w ledwo dostępnych miejscach.

Ruiny jednego z takich grobowców znajdują się dziś we wsi Słoków. W ceglanej kapliczce w lesie za wsią spoczywają Dorota i Paul von Wittenberg, zmarli w 1915 i 1907 roku. Miejscowe dobra należały do rodziny Wittenbergów od 1819 roku. Niestety, we wsi po dawnym pałacu został już tylko fragment ogrodu.

Pochowani w rodowej kapliczce Dorota i Paul byli rodzicami ostatniego właściciela majątku, barona Gustava von Wittenberg, który był świetnym gospodarzem i bardzo rozwinął majątek. W czasie wojny, po zamachu oficerów na Hitlera w Wilczym Szańcu, został oskarżony o udział w spisku i na krótko osadzony w więzieniu w Prudniku.

Po wojnie rodzinny grobowiec został prawie doszczętnie zniszczony przez nieznanych sprawców, a ostatnio dobierają się do niego poszukiwacze skarbów. Z kaplicy pozostał fragment muru i kamienny portal.

– Oto nagrobek Paula Gruna – mówi 83-letni Karol Kudełka.
– Oto nagrobek Paula Gruna – mówi 83-letni Karol Kudełka. fot. Mirosław Dragan

(fot. fot. Krzysztof Strauhmann)

Ks. Ludwik Skowronek, autor "Drogi do Nieba"
Ks. Ludwik Skowronek pochodzi z Czechowic koło Rybnika. Jako proboszcz w Bogucicach w 1902 roku przygotował, zredagował i wydał książeczkę modlitewną "Droga do Nieba", która znakomicie przyczyniła się do zwiększenia pobożności wśród mieszkańców Śląska. Książeczkę wydano jednocześnie po polsku i po niemiecku, zgodnie z zasadą ks. Skowronka, aby parafian posługujących się oboma językami traktować jednakowo i na nikogo nie wywierać nacisku.

W 1922 roku ks. Ludwik Skowronek przeniósł się do Głuchołaz, do Szkoły Gospodarstwa Domowego, prowadzonej przez zakon urszulanek dla dziewcząt z całej Opolszczyzny. Przełożoną szkoły od 1919 roku była siostra prałata, zakonnica Ludwika Skowronek. On sam pomagał zakonowi kupić opuszczony budynek sanatoryjny w głuchołaskim Zdroju i złożył na ten cel wysoką darowiznę. Ks. Ludwik Skowronek zmarł w 1934 roku. Dziś jest patronem ośrodka rehabilitacyjno-wypoczynkowego Caritas, który mieści się w budynku dawnej szkoły zakonnej.

Niezwykłe groby na Opolszczyźnie
fot. Tomasz Dragan

- Oto nagrobek Paula Gruna - mówi 83-letni Karol Kudełka.
(fot. fot. Mirosław Dragan)

Pierwsza ofiara I wojny
Na cmentarzu parafialnym w Bodzanowicach (gm. Olesno) jest grób pierwszego poległego w 1914 roku żołnierza.

Tym żołnierzem był Paul Grun, 21-latek, który razem ze swoim kompanem patrolował granicę (płynąca przez Bodzanowice Liswarta była wtedy rzeką graniczną niemieckiego Śląska). To był 2 sierpnia 1914 roku. W okolicach Starokrzepic ugodzony kulą Paul Grun padł martwy na ziemię.

- Kulę najprawdopodobniej wystrzelił z wieży kościoła w Starokrzepicach kozacki snajper - mówi Bernard Kus, radny powiatu oleskiego i znawca historii lokalnej.

21-letni żołnierz został pochowany na cmentarzu w Bodzanowicach. Stał się niemieckim bohaterem, a jego grób był miejscem narodowych manifestacji. W 1933 roku hitlerowska administracja przemianowała Bodzanowice (ówczesna nazwa to Botzanowitz) na Grunsruh (w wolnym tłumaczeniu "miejsce spoczynku Gruna"). Dzisiaj wieś wróciła oczywiście do historycznej nazwy, ale miejscowi nadal opiekują się wojenną mogiłą.

- Każdy człowiek zasługuje na godny spoczynek, nieważne, czy to to Polak, Niemiec czy Rus - mówi 83-letni Karol Kudełka, mieszkaniec Bodzanowic.

(fot. fot. Tomasz Dragan)

Napoleońska mogiła
Krzyż stoi w nomen omen Paryżu pod Pokojem. Legenda głosi, że tutaj spoczywają żołnierze armii Napoleona.
Latem 1807 roku w jednej z miejscowych chat miał nocować sam cesarz, który wcześniej pochował tu kilku swoich wiernych druhów poległych w bojach. Potem wojsko poszło na Kluczbork i dalej w kierunku na Rosję. Mimo że od tego czasu minęło ponad 200 lat, miejscowi dbają, by pamięć o poległych Francuzach nie zginęła. Pielęgnują mogiłę, składają tam kwiaty i palą znicze.

- Nasi dziadowie palili tu lampki, składając hołd żołnierzom napoleońskim, i my też jesteśmy wierni tej tradycji - mówi Gerhard Hyla, mieszkaniec Paryża. - Więcej mogił napoleońskich jest też w Domaradzu-Żabieńcu. Tam z kolei pochowani są żołnierze, którzy stacjonowali w obozie napoleońskim urządzonym pod Kozubami.

Mieszkańcy pielęgnują mogiłę, w końcu bytności tu cesarza Francuzów zawdzięczają nazwę swej wsi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska