Nikola Grbic, trener Grupy Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle: - Jak mistrzostwo Polski, to tylko na boisku

Wiktor Gumiński
Wiktor Gumiński
Nikola Grbic ma jeszcze w Grupie Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle wiele do zrobienia. Interesuje go tylko mistrzostwo Polski.
Nikola Grbic ma jeszcze w Grupie Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle wiele do zrobienia. Interesuje go tylko mistrzostwo Polski. Wiktor Gumiński
- Nie interesuje mnie zdobycie tytułu mistrzowskiego na papierze. Jeżeli mamy po niego sięgnąć, to wyłącznie po rozegraniu pełnego sezonu. I najlepiej w obecności kibiców - mówi Nikola Grbic, trener Grupy Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle.

Podobno całkiem realne było, że w sezonie 2020/21 nie będzie już pan prowadzić Grupy Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle.
Rzeczywiście, przez moment poważnie zastanawiałem się nad swoją przyszłością. Nie miało to jednak nic wspólnego z pandemią koronawirusa czy rzeczami czysto sportowymi. Chodziło o sprawy osobiste, rodzinne. Ostatni rok był dla nas bardzo trudny, ponieważ ja byłem niemal przez cały czas w Kędzierzynie-Koźlu, a żona z dwoma synami we Włoszech. Teraz na szczęście jesteśmy już razem w Polsce i w pełni mogę się skoncentrować na dalszej pracy w Grupie Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle.

Jak mocno pandemia koronawirusa pokrzyżowała wam plany przebudowy zespołu?
Mieliśmy dużo szczęścia, że niemal wszystkie sprawy kontraktowe z kluczowymi zawodnikami dograliśmy jeszcze przed tym, jak pandemia sparaliżowała cały świat sportu. Udało nam się do tego czasu załatwić transfer Jakuba Kochanowskiego i przedłużyć umowy z kilkoma graczami wyjściowego składu. Gdybyśmy tego nie zrobili, moglibyśmy teraz znajdować się w znacznie gorszym położeniu. Być może musielibyśmy zmienić pół drużyny. Trochę czasu zajęło nam poszukiwanie pasujących do drużyny zawodników drugoplanowych, ale po dwóch miesiącach treningów jestem naprawdę zadowolony ze składu, jaki udało nam się zbudować. Teoretycznie rezerwowi zmuszają na treningach pierwszy skład do naprawdę dużego wysiłku. To pomogło nam zacząć sezon od zdobycia Superpucharu Mistrzów Polski 20-lecia Polsatu Sport.

O transferze Jakuba Kochanowskiego za Łukasza Wiśniewskiego decydowały wyłącznie względy sportowe?
Nie było tak, że po przyjściu Jakuba już nie widzieliśmy miejsca w zespole dla Łukasza. Bardzo chętnie nadal byśmy z niego korzystali. On sam podjął jednak decyzję o zmianie otoczenia, ale nie chciałbym jej szerzej komentować, bo nie znam do końca wszystkich szczegółów.

Podczas Superpucharu Mistrzów Polski 20-lecia Polsatu Sport w ogóle nie było jednak widać, by Jakub Kochanowski był nowym ogniwem w drużynie.
Dużo łatwiej jest wejść do ekipy, kiedy zostało w niej sześciu z siedmiu podstawowych zawodników, to po pierwsze. Po drugie, Benjamin Toniutti jest tak dobrym rozgrywającym, że przy nim również wszystko jest znacznie prostsze. Po trzecie, Jakub również zna się już z reprezentacji narodowej z Pawłem Zatorskim, Aleksandrem Śliwką czy Łukaszem Kaczmarkiem. I na turnieju w Arłamowie rzeczywiście rozegrał dwa bardzo dobre mecze.

Już przed rozpoczęciem tamtego sezonu dostrzegał pan duży potencjał u Kamila Semeniuka. Spodziewał się pan jednak, że poczyni on w krótkim czasie aż tak duże postępy?
Prawdę mówiąc, kiedy przybyłem do Grupy Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle, nie znałem tego zawodnika, bo Kamil nie występował w seniorskiej drużynie narodowej. Ale kiedy tylko go zobaczyłem w akcji, wiedziałem, że już na starcie spotkała mnie wspaniała niespodzianka. Pierwotnie miał być trzecim przyjmującym, ale odejście Sama Deroo wiele rzeczy pozmieniało i dość szybko dostał swoją szansę. Wykorzystał ją znakomicie i później już nie miałem wątpliwości, by uczynić go zawodnikiem pierwszego składu. A on jeszcze może się mocno rozwinąć, bo ciągle nie ma dużego doświadczenia w meczach o wielką stawkę. Jako szóstkowy w sumie dopiero zaczyna grę w drużynie, którą interesuje tylko walka o najwyższe cele.

Wracając do pandemii koronawirusa, Łukasz Kaczmarek powiedział, że paradoksalnie na niego ten niefortunny czas podziałał pozytywnie. Jest już tym samym zawodnikiem, co na początku poprzedniego sezonu?
Teraz jest chyba nawet lepszy (śmiech). W Superpucharze Mistrzów Polski 20-lecia Polsatu Sport był absolutnie jednym z naszych najlepszych graczy i, uwaga, najlepiej broniącym zawodnikiem! Śmiało mogę podpisać się pod tym, że na całym świecie nie ma atakującego, który gra lepiej w obronie od Łukasza. A ten element jest również tzw. termometrem emocjonalnym zarówno pojedynczego zawodnika, jak i całej drużyny. Kiedy ktoś broni tak jak Łukasz w Arłamowie, to widać po nim, że jest w stu procentach gotowy do rywalizacji w nowym sezonie.

Jak odnajdujecie się w nowej siatkarskiej rzeczywistości naznaczonej COVID-em 19?
Jako drużyna zobowiązaliśmy się do tego, by minimalizować ryzyko jak tylko się da. Nie robiliśmy nic niezwykłego, ale staraliśmy się pamiętać o najważniejszych zaleceniach. Nas na szczęście, w odróżnieniu do Trefla Gdańsk czy Aluronu CMC Warty Zawiercie, w ciągu dwóch miesięcy przygotowań koronawirus nie dotknął. Gdyby to się stało, nie byłoby łatwo sobie z tym poradzić. Po 10 dniach czy dwóch tygodniach przerwy wszystko trzeba bowiem powtarzać praktycznie od nowa. Dalej więc musimy być odpowiedzialni i stosować się do rekomendacji osób, które znają się na zdrowiu zdecydowanie lepiej od nas.

Wolałby pan zdobyć mistrzostwo Polski przy pustych trybunach czy nawet nie sięgnąć po ten tytuł, ale po prostu kończyć sezon w obecności kibiców?
Mam nadzieję, że już nigdy nie powtórzy się sytuacja z naszego rewanżowego meczu w Lidze Mistrzów z Kuzbassem Kemerowo. Granie przy pustych trybunach jest w porządku, ale tylko w okresie przygotowawczym, kiedy trenerzy chcą spróbować nowych rozwiązań czy ustawień. Ale w meczach o stawkę to bardzo niemiłe uczucie. W sumie to nie ma dobrej odpowiedzi na zadane pytanie. Chcę oczywiście wygrać mistrzostwo Polski, ale interesuje mnie wyłącznie tytuł zdobyty na boisku, a nie na papierze. Jeżeli miałbym wybierać, to postawiłbym na złoty medal PlusLigi. Ale oczywiście mam nadzieję, że jeśli uda nam się po niego sięgnąć, to na oczach kibiców. Takie chwile zapamiętuje się bowiem na całe życie.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

"Szpila" i "Tiger" znowu spełniają marzenia

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska