Odmienne nastroje

Andrzej Szatan
Odra po wygranej z Arką awansowała w tabeli o cztery pozycje. Włókniarz po raz pierwszy w II lidze spadł na ostatnie miejsce.

Opolanie rozegrali dobre spotkanie, choć przeciwnik okazał się mniej wymagający, niż przypuszczano. W poczynaniach miejscowych imponowała przede wszystkim waleczność. - To był w naszym wykonaniu niemal heroiczny bój - ocenia trener Marian Kurowski. - Po tym meczu jest we mnie zdecydowanie więcej optymizmu.

Bohaterem spotkania był pomocnik Zbigniew Czajkowski. Popularny "Czaja" rządził i dzielił na boisku. - To na pewno najlepszy do tej pory występ Zbyszka za mojej kadencji - analizuje Kurowski. - Przed meczem odbyliśmy męską rozmowę, do której skłoniły mnie ostatnie prasowe informacje o jego ewentualnym odejściu do Lecha. Jestem przekonany, że do sprawy nie będziemy musieli już wracać.
Korzystnie zaprezentował się także inny pomocnik, Marek Tracz. - Na początku okresu przygotowawczego mocno odstawał od reszty - twierdzi trener Odry. - Nie walczył, wolno konstruował akcje. Teraz zmądrzał na boisku i chyba uwierzył w swoje możliwości, w to, że przy solidnej pracy może znaleźć miejsce w podstawowym składzie. Coraz pewniej w zespole czuje się też Arek Żarczyński.

W meczu z Arką po kilkumiesięcznej przerwie między słupkami ponownie stanął Rafał Kopaniecki. - Nie miał zbyt wiele pracy, trudnych piłek - analizuje szkoleniowiec Odry. - To dobrze, bo po tak długiej przerwie musi wchodzić do drużyny spokojnie. Im będzie miał więcej grania, tym szybciej wróci do pełnej dyspozycji. W środowym meczu Pucharu Polski także otrzyma szansę.
Do składu opolskiego II-ligowca, po ściągnięciu gipsu z nogi, wrócił także Marian Kucharski. - Nie ukrywam, że po kontuzji mam drobny uraz psychiczny, a poza tym noga trochę mnie jeszcze boli, ale jestem zadowolony ze swego występu - mówi pomocnik. - Miałem okazję na zdobycie bramki, ale nie wyszło. Były dwa rozwiązania - albo dogrywać piłkę w polu karnym do kolegów, albo strzelać samemu. Na boisku na podjęcie decyzji są ułamki sekund. Wyszło, jak wyszło, wybrałem gorsze rozwiązanie. Powinienem strzelać na bramkę.

Odmienne nastroje panują w Kietrzu. Po wyjazdowej przegranej z Jagiellonią jedenastka trenera Jana Furlepy po raz pierwszy w historii 3-letnich występów w II lidze spadła na ostatnie miejsce w tabeli. - Bardzo mi przykro, iż w ten sposób wpisałem się w historię Włókniarza - mówi trener. - Razem w dziurę wpadliśmy i razem z niej musimy wyjść. Cóż, za wrażenie artystyczne punktów się nie przyznaje, a po Jagiellonii zebraliśmy dobre noty za grę. Dla mnie liczy się przede wszystkim tabela. Wiem, że gdy nie ma wyników, to jako pierwszy po rękach dostaje trener. Jestem na to przygotowany. Wiedziałem, w co się pcham, ale rezygnując z ciepłej posadki w Bełchatowie i przychodząc do Kietrza, byłem optymistą. I nadal wierzę, że wydostaniemy się ze strefy spadkowej. W najbliższym meczu za wszelką cenę potrzebne są trzy punkty, nie ważne w jakim stylu wywalczone.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska