Słowniczek
Słowniczek
Cympletki - pistolety
Placpatrony - kapiszony
Karasole - karuzele
Ketki - łańcuszki
Taśki - torebki
Odpustowy obiad to: nudel (rosół z makaronem), rolada, gumiklejzy (kluski śląskie), zołza
To czas zabawy, kolorowych straganów, hałaśliwych wesołych miasteczek. Huczą petardy - rano prezentowane przy straganach odpustowych; o zmierzchu odpalane po wiejskich zaułkach. Słodko pachną odpustowe cukierki sprzedawane na wagę.
Na odpuście muszą być budy. - To dla bajtli - mówi Krystyna Linek, sołtys Dobieszowic. - Nasza wieś miała odpust w połowie lipca. Była suma, były kramy. Odpustowe makrony oraz kartofle jechały od nas do Niemiec.
Słodko, tłusto, elegancko
Makrony i kartofle to słodycze - typowe na odpustach, sprzedawane na kilogramy. W sklepach takich nie znajdziesz.
- Dawniej ludzie modlili się, a potem naprawdę się bawili, biesiadowali - wspomina odpusty pani Krystyna. - Poza cukierkami z kramów jadało się kołocze i torty. Kołacz piekło się samemu, a nie kupowało w cukierni - jak teraz. Tort robiło się z masą z prawdziwego masła... No i zabawki na straganach były drewniane, ekologiczne, pięknie malowane. Jedną taką - kogucika na patyku - mam do dziś na strychu.
Na niedzielny odpustowy obiad do pani Krystyny przyszła cała rodzina. Poza rosołem, gotowanym na rocznej kurze (- Bo tylko wtedy robią się prawdziwe, a nie sztuczne, oczka tłuszczu - mówi gospodyni), zjedli gęś i pieczeń. Kołocz upiekł wnuk, ma 11-lat i smykałkę do kulinariów. Poza tym bajtle z bud wróciły zadowolone, bo z buziami oblepionymi cukrową watą i pełnymi kokosanek.
Cukrowa wata dobrze sprzedawała się też na placu koło wesołego miasteczka w Czarnowąsach. Podobnie było na Górze św. Anny. - Słodkie to od rana do wieczora sprzedajemy - mówi straganiarka spod sanktuarium. - Taki utarg ma się raz w roku. Ale tego lata było o wiele gorzej niż poprzednio. Czemu? Po prostu ten rok jest odmienny: katastrofy, powodzie… Ludziom jakoś strach się bawić i wydawać pieniądze.
Stragany na obrzeżach Czarnowąs stanęły już 2 dni przed odpustem św. Anny. Jeszcze wcześniej rozłożyło się, obok klasztoru, wesołe miasteczko. W miejscowych sklepach od tygodnia, częściej niż zwykle, zamawiano wołowinę na rolady, a bywało, że gospodynie kupowały już gotowe rolady. U piekarza - chleb wiejski i kołocz. Zaś u fryzjera rezerwowano terminy na odświeżenie fryzury...
- Pierwsze odpustowe zapisy robiłam już w marcu - mówi Aneta Kinder, prowadząca salon fryzjerski w Czarnowąsach. - Wszystkie moje klientki - zarówno te miejscowe, jak i te, które przyjechały na odpust z Zachodu - chciały na tę okazję mieć piękną fryzurę, nowy balejaż oraz nawilżone włosy. Roboty była masa, ale w końcu odpust jest raz w roku.
Na budach
Pierścionki i spinki - dla każdej dziewczynki!
Chcesz od dzieciaka buziaka, kup mu lizaka!
Kupujcie balony - dla dziecka i żony!
To odpustowe hasła reklamowe, wykrzykiwane ze straganów. Jest jak w piosence: nie brakuje blaszanych zegarków, pierzastych kogucików, baloników na druciku, motyli (ale plastikowych, nie drewnianych) i cukrowej waty. Można kupić lakiery do paznokci, odżywki do włosów, sprzęt dla wędkarza, zabawkową broń dla chłopaków, lalki dla dziewczynek. Ale coraz częściej piłeczki z trocinami, takie jo-jo na gumce, zastępują plastikowe piłki. Kogucika na patyku - interaktywne zwierzątka-maskotki, takie co to dają głos, jeśli się koło nich przejdzie.
Jest też galanteria skórzana:
- Z prawdziwej skórki - mówi pani Anna, która przyjechała do Czarnowąs spod Łodzi, a pochodzi z Kijowa. - Portfel za 15 złotych, etui na klucze - za 10.
Pani Ania w sezonie letnim jeździ po odpustach w wielu miejscowościach: Kup, Dobrzeń, Zagwiździe, Łambinowice. I zna klientelę:- Pod Brzegiem czy Namysłowem ludzie jakby bardziej uśmiechnięci i chętni do zabawy - mówi pani Ania. - A pod Opolem - bardziej oszczędni. Nawet ci, co przyjadą do Heimatu.
Odpusty są takie, jak czasy, w których się odbywają. - W latach osiemdziesiątych było jakoś tak smutno i przaśnie, w dziewięćdziesiątych - handlowało się jak nigdy, teletubisie schodziły jak ciepłe bułeczki, i to za każdą cenę - mówi Ryszard, mąż pani Anny. - Teraz zaś stragany zalewa chińszczyzna.
I pokazuje figurę Matki Boskiej Fatimskiej - w wersji podświetlanej, kiedy to kolory światła zmieniają się na: niebieski, żółty, zielony. Kosztuje 38 zł. Jest też figura św. Anny. Obie postacie noszą metkę: made in China.
Odpustowe przebitki
Towar na budy kupuje się zwykle w częstochowskich hurtowniach z zabawkami, upominkami i dewocjonaliami. Anna Wasilewska-Moćko, właścicielka hurtowni "Anioł" z Częstochowy, tłumaczy:
- W Polsce nikt za miseczkę ryżu nie wyprodukuje figurki. Te chińskie kosztują 8 złotych, te polskie - 12 zł. Jak ktoś oszczędza, to kupi tanią, i nie patrzy na to, że jest zrobiona z plastiku a nie z gipsu.
B
alony, takie z folii, do nadmuchiwania helem w hurtowni kosztują 8-12 zł. A na straganie 18 zł.
Na budach można stracić fortunę. Siedmioletnia Julka przyszła na wesołe miasteczko i stragany w Czarnowąsach z rodzicami, ciotką oraz dziadkami.
- Na wesołe miasteczko, cukrową watę, piłeczkę na gumce, balonik nadmuchany helem i pistolet - wydaliśmy około 80 złotych - podlicza mama, Ewa Gąsior. - Dobrze, że składaliśmy się na te przyjemności całą rodziną. Bo na jeden portfel - byłby to już spory wydatek. A co mają powiedzieć rodzice, który przychodzą tu z dwójką czy trójką dzieci?
Nie godzi się jednak wrócić z odpustu bez balonu czy jo-jo.
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?