Opolscy kolędnicy pomagają misjonarzom

Krzysztof Ogiolda
Krzysztof Ogiolda
Grupa z Chrząszczyc
Grupa z Chrząszczyc Krzysztof Ogiolda
W auli opolskiego seminarium odbył się dziś przegląd kolędników misyjnych.

W tę rolę wcielają się uczniowie szkół i przedszkoli. Przebrani za aniołów, pasterzy, królów czy Świętą Rodzinę w okresie świątecznym (najczęściej szóstego stycznia) odwiedzają domy w parafiach, śpiewają kolędy, opowiadają o Bożym Narodzeniu i pracy misjonarzy oraz kwestują na rzecz misji.

W seminaryjnej auli każda z grup miała okazję zaprezentować swój program.
- My kolędowaliśmy 7 stycznia, w bardzo mroźny dzień, przy minus piętnastu stopniach – mówi Klaudia Milek z parafii Chrząszczyce, nauczycielka katechezy w ZSP w Złotnikach. - 21 osób w trzech grupach odwiedziło Chrząszczyce, Górki i Złotniki. Kolędowali uczniowie szkoły, ale i przedszkolaki. Starsi „wychowują” młodsze rodzeństwo do kolędowania. Z roku na rok udaje się nam pomoc misjom bardziej, bo ludzie są bardzo ofiarni. W tym roku zebraliśmy 7,5 tys. zł.

Kolędnicy misyjni chodzą w kilkudziesięciu parafiach diecezji opolskiej, w wielu w czasie kolędy na misje kwestują ministranci. Szacujemy, że kwestę na misje – z udziałem kolędników lub w innej formie - prowadzi się w okresie Bożego Narodzenia w około 200 parafiach – mówi ks. Stanisław Klein, dyrektor Papieskich Dzieł Misyjnych Diecezji Opolskiej. Kwesta przynosi zwykle ok. 200 tys. zł (17 osób z diecezji opolskiej pracuje obecnie na misjach).
- Nie wszyscy korzystają z tego, co kolędnicy misyjni nazbierają – zaznacza ks. Klein. - Adresujemy tę pomoc najbardziej do krajów najuboższych – Peru, Boliwii czy Togo. Dofinansowujemy projekty misjonarzy. Czasem jest to dofinansowanie zakupu samochodu, ale może to być także zakup rowerów dla katechistów, wykopanie studni, budowa kaplicy. Każdy misjonarz przyjeżdżający na urlop do kraju może też liczyć na kieszonkowe.
W seminaryjnej auli z kolędnikami biorącymi udział w przeglądzie spotkali się misjonarze.

Ks. Paweł Chudzik na co dzień pracuje w Peru.
- Moja parafia obejmuje 50 wiosek w wysokich Andach – mówił – na wysokości od 3 do 5 tysięcy metrów nad poziomem morza. Dzieci u nas żyją prosto i zwyczajnie. Są radosne, ale jak w wielu krajach Ameryki Południowej, warunki życia i edukacji są bardzo nierówne. Wam bardzo dziękuję za waszą troskę, za modlitwy, a także za zaangażowanie w takie akcje jak kolędnicy misyjni.

Siostra Irena Klein (od 35 lat na misjach) przyjechała z Argentyny razem z tamtejszą katechetką, panią Mirtą. Jak przyznaje, dzięki funduszowi misyjnemu otrzymała pieniądze na zakup katechizmów dla dzieci w swojej parafii. Rodziców nie byłoby stać.
- Dziękuje za to, co robicie dla misji, bo wielu ludzi u nas żyje bardzo skromnie – mówiła pani Mirta. - Dzieci bezrobotnych często nie chodzą do szkoły, żyją na ulicy, więc nie zdobywają zawodu i też stają się bezrobotnymi. To jest zaklęty krąg biedy.

Ks. Andrzej Grondowski jest misjonarzem na Syberii, w Norylsku. Kiedy wyjeżdżał do Polski, termometry pokazywały tam minus 52 stopnie.
- Życzę wam, żebyście mieli marzenia – mówił kolędnikom. - I żeby się one zrealizowały. A jeśli będą to marzenia o wyjeździe na misje, to się ich nie bójcie.

W przeglądzie grup kolędniczych uczestniczył także bp Paweł Stobrawa.
- Dziękuję z serca, że dzieliliście się z mieszkańcami waszych miejscowości prawdą o Bożym Narodzeniu i swoją wiarą – mówił. - Byliście misjonarzami w domach, które was przyjęły i opowiedzieliście w nich, że są ludzie, którzy głodują i dzieci, które nie mają się za co kształcić. Wypełnialiście zadanie, które Pan Jezus wszystkim nam zlecił: Będziecie moimi świadkami aż po krańce ziemi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska