Opolska PO wybiera w sobotę przewodniczącego partii w regionie. Faworytem jest Leszek Korzeniowski

fot. Archiwum
Leszek korzeniowski ma kilka wcieleń. Na co dzień rubaszny brat łata. Ale jeśli w to uwierzyłeś i przestałeś doceniać go jako przeciwnika, toś przepadł
Leszek korzeniowski ma kilka wcieleń. Na co dzień rubaszny brat łata. Ale jeśli w to uwierzyłeś i przestałeś doceniać go jako przeciwnika, toś przepadł fot. Archiwum
W sobotę na zjeździe w Kluczborku opolska Platforma Obywatelska po raz kolejny wybierze posła Leszka Korzeniowskiego na swojego szefa. Skąd ta pewność? Bo wewnątrzpartyjna opozycja jest za słaba.

W środę rano wszystko wydawało się poukładane. Namacalnym dowodem siły frakcji Korzeniowskiego miała być porażka posła Roberta Węgrzyna w wyborach na szefa struktur powiatowych PO. - Miałem przegrać we własnym mieście - mówi nto Węgrzyn.

Kędzierzyński poseł, uważany za głównego - w tej chwili, bo przedtem byli inni - przeciwnika Korzeniowskiego, funkcję powiatowego lidera zachował. Czy w sobotę rzuci Korzeniowskiemu rękawicę? - Tyle razy mnie o to pytano, że proszę o następne pytania - mówi. Ale to raczej napinanie muskułów. Przewrotu nie da się zorganizować w dwa dni, o czym boleśnie przekonał się były opolski radny i były polityk PO Janusz Kowalski, który próbował tej sztuczki cztery lata temu, forsując kandydaturę Danuty Jazłowieckiej. Sromotnie poległ, a Korzeniowski mógł triumfować: - Opolska PO nie będzie miała twarzy Kowalskiego.

Bo Korzeniowski może robić wrażenie dzianego biznesmena (w ostatnim oświadczeniu majątkowym przyznał się do 1,2 mln zł oszczędności i papierów wartościowych na kwotę 395 tys. zł), dla którego polityka to tylko hobby, ale skuteczności w kuluarowych rozgrywkach nie można mu odmówić. Od samego początku rządził opolską PO w atmosferze cichej wojny podjazdowej. Wojny, którą wygrywa.

Jowialny fighter
Korzeniowski ma kilka wcieleń. Na co dzień sprawia wrażenie rubasznego brata łaty, który potrafi otwarcie powiedzieć dziennikarzowi, że wolałby akurat dziś niczego nie komentować, bo wczoraj ożenił syna i tym samym nie jest w formie.
Ale Korzeniowski jest też impulsywny. W dyskusji z politycznymi przeciwnikami, zwłaszcza na żywo, potrafi się zaperzyć i staje się mocno obcesowy. Lubi też szarżować, jak wtedy, gdy stwierdził publicznie, że nie ogląda opolskiej telewizji regionalnej, ale i tak wie, że jest beznadziejna i "pisowska".

Korzeniowski ma też swoje wcielenie pierwotne: biznesmena z branży rolniczej, który w politykę się tylko bawi. - A może wykorzystuje ją w interesach? - pytają jego oponenci, zastanawiając się głośno, czy ktoś taki powinien być szefem sejmowej Komisji Rolnictwa. Korzeniowski uważany był za zausznika Zbigniewa Chlebowskiego, byłego szefa klubu parlamentarnego PO. Gdy Chlebowskiego zmiotła afera hazardowa, niektórzy liczyli, że partyjne represje dotkną też innych polityków PO łączących interesy z polityką. Przeliczyli się. - Ta niechęć do biznesmenów to pozostałość po komunistycznej mentalności - komentuje Edward Gondecki, sekretarz PO. - Leszek docenia umiejętności ludzi, którzy mają doświadczenie biznesowe. I takimi się otacza.

Gondecki podaje przykład marszałka Józefa Sebesty (były prezes Azotów) czy przewodniczącego sejmiku Bogusława Wierdaka (on akurat splajtował, ale - co potwierdzają sądowe akta - głównie dlatego, że największy z wierzycieli nie chciał zawrzeć układu w sprawie spłaty długów).

Spadochroniarz z Praszki
Przeciwnicy Korzeniowskiego od zawsze mają mu za złe, że zrobił karierę dzięki sprytnej (oni mówią: cwaniackiej) "demokracji autobusowej". Tę historię przypomniał niedawno na swoim blogu Aleksander Świeykowski, wiceszef PO i przyjaciel posła. Zjeżyły go opowieści Korzeniowskiego o tym, jak to sam Andrzej Olechowski wciągnął go do PO. Świeykowski opowiedział więc, że to on namówił biznesmena Korzeniowskiego do kandydowania, a potem poprowadził go do zwycięstwa. Tuż przed prawyborami organizowanymi w Okrąglaku w 2001 roku przywiózł do Opola ponad dwa tysiące deklaracji nowych członków PO z Praszki. Politycy z Opola - z byłym posłem Unii Wolności Tadeuszem Jarmuziewiczem na czele - nie byli już w stanie zorganizować kontrakcji. I prawybory, na które delegatów z Praszki zwożono autokarami, Korzeniowski wygrał w cuglach.
I władzy już nie oddał, choć rękawicę rzucili mu najpierw Jarmuziewicz, a potem Jazłowiecka. Frakcję opolską, niezadowolną z rządów "faceta z Praszki", przegłosowywali działacze z terenu. Korzeniowski wciąż zachowuje czujność. Gdy latem 2009 roku rozeszły się plotki, że tym razem poseł Węgrzyn, wspierany przez Jazłowiecką, szykuje cichy pucz, lider partii uciekł do przodu: opowiedział o tych podchodach, po czym poprosił zarząd o wsparcie. I po raz kolejny je otrzymał. Opozycjonistów "oddelegował" poza Opolszczyznę. Jarmuziewicz jest wiceministrem infrastruktury i w regionie bywa rzadko, a Jazłowiecka ma pełne ręce roboty w europarlamencie. Został Węgrzyn, ale on dopiero zbiera siły.

Lider zaoczny i wątpliwy?
Jakim szefem jest Korzeniowski? Jak łatwo się domyślić, opinie w partii są skrajne. - Skłamałbym, mówiąc, że mamy bardzo złego lidera. Ale stać nas na więcej - ocenia Węgrzyn. - Jesteśmy małym regionem, mamy niewielu posłów, dlatego nasz lider powinien być znacznie bardziej aktywny.
- Leszek jest aktywny, choć nie chwali się tym w mediach - ripostuje Bogusław Wierdak. - Platformę należy oceniać po konkretnych osiągnięciach włodarzy regionu. A one byłyby mniejsze, gdyby nie skuteczne zabiegi posła Korzeniowskiego w Warszawie. W takich sprawach jak walka o utrzymanie NFZ, modernizacja nyskiej tamy czy obwodnice Nysy i Niemodlina.
To, że pozornie wyluzowany Korzeniowski trochę się dystansuje od bieżącej polityki, jego zwolennikom się podoba. - Stworzył skuteczny zespół, a to duża sztuka - mówi Wierdak.
- Jako marszałek mogę go tylko pochwalić za to, że nie próbuje wszystkim kierować z tylnego siedzenia - dodaje Józef Sebesta.

Ale można też spotkać się z opinią, że władza Korzeniowskiego nie jest pełna. - To nie on mianuje członków rad nadzorczych. Cóż to więc za lider? - mówi anonimowo były PR-owiec jednej z największych opolskich firm, który dobrze się orientuje w relacjach między polityką a biznesem.
Przypomina też, że w 2007 z listy kandydatów de Senatu skreślono Świeykowskiego, a wojewodą nie został forowany przez Korzeniowskiego wójt Rudnik Andrzej Pyziak. Czyli poseł jest mocny w terenie, ale w Warszawie są mocniejsi.
Kiełbasa powyborcza
W regionie jest jednak silny na tyle, że o wynik jutrzejszego zjazdu może się nie martwić. Wiadomo, że jego przeciwnicy chcą mu zadać kilka trudnych pytań, ale nie wiadomo, czy skaperowani zawczasu delegaci będą chcieli ich słuchać. - Zapraszam serdecznie. Będzie bardzo smaczna kiełbasa - mówi z szerokim uśmiechem Gondecki. Szykuje się piknik?

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska