Opolski PKS jedzie tam, gdzie się opłaca

Anna Grudzka
Anna Grudzka
Opolski PKS  z początkiem wakacji wykreślił z rozkładu ponad 200 kursów. Zrobił tak,  bo jako spółka akcyjna dba przede wszystkim o swój zysk.
Opolski PKS z początkiem wakacji wykreślił z rozkładu ponad 200 kursów. Zrobił tak, bo jako spółka akcyjna dba przede wszystkim o swój zysk.
PKS może do woli likwidować nierentowne połączenia, bo w przewozach panuje "wolna amerykanka". Klient się nie liczy...

Opinia

Opinia

Andrzej Kasiura, członek Zarządu Województwa Opolskiego:
- Samorząd nie może wpłynąć na PKS, żeby uruchomił więcej połączeń. Firmy przewozowe jeżdżą tylko tam, gdzie im się to opłaca. Rozwiązaniem byłaby ustawa o transporcie publicznym. Prace nad nią trwają, ale nie wiadomo, kiedy będzie gotowa. Zgodnie z nią ogłaszalibyśmy przetargi na połączenia. Do nierentownych dopłacałoby państwo. Teraz rozwiązuje to wolny rynek. Wydając zezwolenia, pilnujemy, żeby nowy przewoźnik nie zagroził temu, który na danej trasie był wcześniej. To stawia firmy wywodzące się z PKS w lepszej pozycji, bo w transporcie są od zawsze. Nie wiem, czy to sprawiedliwe, ale taką mamy zasadę. Z drugiej strony wiadomo, że jak firma nie wychodzi naprzeciw potrzebom pasażerów, wypada z rynku.

- Szlag mnie trafia, jak sobie pomyślę, że przez głupie dojazdy mogę stracić pracę - denerwuje się Aniela Cebula. - Z Kępy do Opola przecież rzut kamieniem, a dojeżdża się gorzej niż z Ciemnogrodu. Ostatni autobus jedzie o 15.26!

Opolski PKS z początkiem wakacji wykreślił z rozkładu ponad 200 kursów. Zrobił tak, bo jako spółka akcyjna dba przede wszystkim o swój zysk.

- Skończyły się czasy, kiesy PKS miał misję do wykonania - uważa Marek Sidor, prezes Opolskiego Przedsiębiorstwa Komunikacji Samochodowej. - Musimy zarabiać!
Sęk w tym, że zarabiać muszą też Opolanie, którzy dojeżdżają do pracy, a PKS rzuca im kłody pod nogi, likwidując kursy.

- Chcemy normalnie żyć, ale do tego potrzebne są pieniądze. Gdzie mam je zarobić, przecież nie u mnie w wiosce - mówi Anna Kmiecik z Chróścic. I wymienia długą listę koleżanek które razem z nią dojeżdżają do pracy w Opolu.

Cięcia w rozkładzie dotyczyć miały głównie małych wiosek, do których - jak tłumaczył PKS - nie opłaca się przewoźnikowi dojeżdżać.

- Ozimek to wioska!? - pyta poirytowana Marzena Cierniak. - Jak można było zrezygnować z autobusu o 22.20. Mnóstwo ludzi wraca nim z drugiej zmiany.
Do pasażerów nie przemawia logika, jaką kieruje się PKS. - Skoro wciąż mówią o oszczędności, to dlaczego o 20.20 i 20.35 do Ozimka jadą dwa autobusy. Przecież to kompletny bezsens - dowodzi Marzena Cierniak. - Akurat o tej porze wystarczyłby jeden.

Nowy rozkład jazdy PKS pełen jest takich absurdów. I jakby tego było mało, żadnego autobusu, nawet jeśli "wisi" na tablicy, nie można być pewnym.

- O, ten 16.20 do Głubczyc - wskazuje palcem Ewa. - Już zimą nie jeździł. Wiem, bo się na niego jeszcze w marcu nie doczekałam.

Sprawdziliśmy. Rozkład zamieszczony przez PKS w internecie różni się od tego, który wisi na dworcu. Dlaczego? - na to pytanie nikt z PKS nie umiał nam odpowiedzieć.
Numer infolinii, pod którym pasażer powinien się dowiedzieć, kiedy odjeżdża wskazany przez niego autobus, po zamknięciu kas na dworcu jest głuchy. Przekonał się o tym Kajetan Syguła. W czwartek nie znalazł nikogo, kto by mu powiedział, kiedy odjeżdża autobus do Chrzelic, gdzie mieszka. Chłopak na dworcu w Opolu spędził dwie godziny. Jego matka w tym czasie próbowała dodzwonić się na PKS. Bezskutecznie.

- Normalnie na tej trasie jeździ jeszcze prywatna firma Connex Prudnik, ale ktoś pozrywał ich rozkłady jazdy z dworca w Opolu - mówi Dagmara Syguła. - Takie praktyki są podobno normalne.

- Mogę się założyć, że rozkłady pozrywał ktoś z PKS-u. Wiem, bo podobną sytuację sami przerabialiśmy - twierdzi Jan Domagała, właściciel firmy przewozowej LUZ. - Zresztą takie firmy jak moja ze wszystkim mają trudniej. Sprawa dotycząca zezwolenia na linię do Izbicka toczy się w urzędzie wojewódzkim od września zeszłego roku. Urzędnicy nie chcą wydać zgody, bo pierwszy był tam PKS.
- Żeby zapobiec niezdrowej konkurencji, mamy taką zasadę: pierwszeństwo ma firma, która daną trasę już obsługuje - przyznaje Andrzej Kasiura, członek zarządu województwa.
Innymi zasadami kieruje się Urząd Miejski w Opolu, który wydaje zezwolenia na połączenia w obrębie swojego powiatu.

- Skoro PKS zachowuje się jak przysłowiowy pies ogrodnika, zwiększymy konkurencję. Niech pasażerowie sami wybierają, z kim chcą jeździć - mówi Gerard Żakowski, naczelnik wydziału komunikacji w opolskim ratuszu. Jak się dowiedzieliśmy, prezydent Opola w czwartek wydał zezwolenie na otwarcie trzech kolejnych linii dla firmy LUZ: do Grodźca, Mnichusa i Ozimka przez Szczedrzyk.

- Możemy jeździć choćby od zaraz - mówi Domagała. - Nam się opłaca - dodaje.

I pasażerowie coraz częściej wybierają mniejszych przewoźników, bo ci deklarują, że swoimi busikami dotrą "pod strzechy". Dlaczego podobnej walki o klienta nie podejmie PKS?

- Nie jesteśmy busiarzami - ironizuje prezes Sidor. - Oni obniżają koszty, stosując gorsze paliwo czy zdezelowane pojazdy. Nasza firma nie może sobie na to pozwolić.
Pasażerowie, do których prywatne linie jeszcze nie dotarły, o prawo dojazdu do pracy walczą sami. Dwa kursy do Dąbrówki Łubniańskiej PKS przywrócił po interwencji Małgorzaty Archackiej z Łubnian, która zaniosła PKS długą listę z podpisami pasażerów pozbawionych dojazdu.

- Okazało się, że autobus nie musi być pełny, żeby na siebie zarobił - mówi Archacka.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska