Jeszcze trochę i powstały na jej bazie nowy wydział nauk społecznych miał promować własnych doktorów psychologii. Pod koniec tego roku akademickiego opolska psychologia, opuszczona przez tuzy, jest kierunkiem-kadłubkiem, któremu lada moment Państwa Komisja Akredytacyjna może odebrać prawo kształcenia magistrów.
Odeszło czterech profesorów. Władze uczelni pozwoliły im odejść. I perłę w koronie diabli wzięli. Dlaczego tak się stało - do końca nie wiadomo. Jeśli posłuchać racji obu stron - raczej cedzonych przez zęby, niż rzeczowo wyjaśnianych - można dojść do wniosku, że poważnych powodów nie było. Jeden z pozostających profesorów uważa, że "konflikt doszedł do takiego punktu, kiedy żadna ze stron nie chciała ustąpić. Obie wzięły swoje zabawki i poszły do domu". Wspólne dobro, nadrzędny interes, stracił znaczenie w obliczu osobistej niechęci paru osób. Na świecie to jest nie do pomyślenia, bo tam profesor nie może szantażować władz uniwersytetu, że odejdzie, a władze uczelni szanują i hołubią swoje gwiazdy, także te najbardziej kapryśne, bo wiedzą, że uczelnia świeci ich blaskiem. U nas jest inaczej. Imponderabilia można przekreślić małostkową administracyjną decyzją, np. zabraniając profesorowi kupna notebooka za pieniądze z osobiście przez niego zdobytego grantu. Ot, polskie piekiełko. Wydaje się, że jedynymi, którym naprawdę zależy na opolskiej psychologii są jej - jeszcze - studenci. Tylko oni podnieśli w jej obronie głos i wyszli na ulice.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?