Paliło się w szpitalu

Krzysztof Strauchmann
Krzysztof Strauchmann
- Dobrze, że skończyło się na spalonej piwnicy - mówi Józef Kręgiel, inspektor BHP w Prudnickim Centrum Medycznym.
- Dobrze, że skończyło się na spalonej piwnicy - mówi Józef Kręgiel, inspektor BHP w Prudnickim Centrum Medycznym. Krzysztof Strauchmann
POŻAR. W czwartek w Prudniku ewakuowano z dwóch oddziałów 20 pacjentów, po tym jak od niedopałka papierosa zajęły się kartony składowane w piwnicy.

W czwartek ok. godziny 16 w piwnicy prudnickiego szpitala zapaliły się kartony składowane w jednym z pomieszczeń. Przez klatkę schodową i szyb nieczynnej windy dym przedostał się na wyższe piętra, gdzie mieści się m.in. oddział chirurgiczny i wewnętrzny.
- Jeden z pacjentów wyszedł na klatkę schodową zapalić papierosa, otworzył drzwi na korytarz i zobaczył smugę dymu - opowiada Tadeusz Zając, pacjent oddziału chirurgicznego. Chorzy zaalarmowali pielęgniarkę, a ta zaraz wezwała straż pożarną.
- Pożar nie był groźny - mówi kpt. Leszek Bobowski z prudnickiej Jednostki Ratowniczo-Gaśniczej. - Klatkę schodową wypełnił gęsty dym i przez szpary w drzwiach przedostawał się na szpitalne korytarze. Lekarz dyżurny zdecydował o przeniesieniu pacjentów do innej części budynku, na oddział ginekologiczny.

Kiedy strażacy w aparatach powietrznych gasili ogień w piwnicy, personel przewiózł w bezpieczne miejsce dwóch chorych po zabiegach. Pozostali - ok. 20 osób -przeszli na ginekologię o własnych siłach. Po dwóch godzinach oddymiania pomieszczeń za pomocą m.in. strażackiej dmuchawy chorzy wrócili do swoich sal. Straty materialne są stosunkowo niewielkie - okopcone pomieszczenia, spalone drzwi w piwnicy i okna wybite przez strażaków, żeby wypuścić dym.

Opinia

Opinia

Dariusz Polaczkiewicz, dyrektor medyczny szpitala w Brzegu:

- Problem palenia papierosów w szpitalu jest niemożliwy do rozwiązania. Rozporządzenie Ministra Zdrowia wprowadziło całkowity zakaz palenia w budynkach szpitali. Jeśli personel czy pacjenci chcą palić, muszą szukać miejsca poza szpitalem. U nas też pod oknami widać wyrzucane niedopałki i jeszcze kiedyś ktoś może wypaść przez okno. Moim zdaniem ten zakaz jest nieżyciowy. Powinniśmy mieć możliwość wyznaczenia palarni. To by rozwiązało sprawę bezpieczeństwa pacjentów, bałaganu po palaczach i ewentualnych pożarów.

- Nie było objawów paniki, choć każdy się trochę przestraszył, bo budynek jest stary, nie brakuje w nim elementów drewnianych - opowiada Tadeusz Zając.
Policja prowadzi dochodzenie, które ma ustalić przyczynę pożaru. Józef Kręgiel, inspektor BHP w Prudnickim Centrum Medycznym, podejrzewa, że któryś z pacjentów, paląc na klatce schodowej, wrzucił niedopałek przez kratę do szybu nieczynnej windy. Tam zapaliły się śmieci, a od nich zajęły się papierzyska w sąsiednim pomieszczeniu...

- Możemy tylko domniemywać, że doszło do przypadkowego zaprószenia ognia - komentuje kpt. Bobowski. - Wersji z rzuconym papierosem nie można wykluczyć. Z drugiej strony w piwnicach czy na strychach gmachów publicznych nie można składować materiałów łatwopalnych. A w piwnicy szpitala leżały kartony...
- Zagrożenia dla pacjentów nie było - przekonuje Anna Nowakowska, dyrektor szpitala w Prudniku. - A kartony były akurat przygotowane do wywiezienia, ale nie mieliśmy tego dnia samochodu do transportu.
Dyrektor Nowakowska potwierdza, że niektórzy pacjenci, nałogowi palacze, wychodzą na korytarz na papierosa. Personel szpitala zwraca im uwagę, że w szpitalu palić nie wolno, ale to rzadko przynosi efekty.
- Pacjenci ignorują zakazy - mówi Anna Nowakowska. - Zastanowimy się nad zorganizowaniem palarni...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska