Pamiętam pierwszą Trybunę!

fot. Radosław Dimitrow
fot. Radosław Dimitrow
Pani Agnieszka Ciupka z Kadłubca przeczytała wszystkie wydania naszej gazety od 1952 roku. Nie opuściła ani jednego numeru. Prenumeruje nto, mimo że ma do sklepu dokładnie 16 kroków.

Mnie chyba Bernard podkablował - uśmiecha się pani Agnieszka, siedząc w swoim ulubionym fotelu. - No bo i skąd redakcja nto mogłaby o mnie wiedzieć... Kilka dni temu syn mi zwracał uwagę, że ja od tego czytania to chyba jestem uzależniona. Ale w sumie dobrze, że wam powiedział. Bardzo się cieszę, że mnie nto odwiedziło.

Agnieszka Ciupka urodziła się 22 lutego 1925 roku. W minionym tygodniu skończyła 86 lat.
- Nie wygląda pani na tyle... - próbuję zacząć grzecznie rozmowę, bo rzeczywiście pani Agnieszka trzyma się dobrze.

- Pan mnie w konia nie zrobi! - odpowiada z przekąsem, trzymając uśmiech na twarzy. - Dziękuję za komplement, ale ja się nabrać nie dam. Wiem, ile mam lat. Nie lubię bujać w obłokach.

Pani Agnieszka jest pogodną osobą. Mieszka w Kadłubcu - wsi, która leży u podnóża Góry św. Anny. Pod jednym dachem mieszkają z nią: syn Norbert i jego żona Lidia. Sędziwa czytelniczka nto spędziła w Kadłubcu całe swoje życie. Wcześniej nie pracowała zawodowo, ale miała sporo obowiązków w domu, w którym wychowała aż piątkę dzieci.

Prenumerata od pierwszego numeru
Czytanie gazety jest na stałe wpisane w codzienne życie pani Agnieszki i następuje niemal zawsze o 13.00, bo właśnie wtedy do drzwi puka listonoszka. Dzieje się tak od 59 lat. Od święta i na urodziny listonoszka dostarcza kartki, czasami ma ze sobą listy (choć ostatnio coraz rzadziej), ale zawsze ma ze sobą aktualną gazetę. Obecnie pocztę przynosi pani Eryka. Ale wcześniej były jeszcze dwie inne listonoszki.

- Najstarszej nie ma już na tym świecie, a poprzednia jest na emeryturze - dodaje synowa Lidia Ciupka. - Proponowaliśmy kiedyś mamie, żeby zrezygnowała z prenumeraty. Może przecież kupować gazetę w sklepie, który stoi dokładnie naprzeciwko naszego domu (przyp. red.: zmierzyliśmy - sklep znajduje się dokładnie 16 kroków od furtki). Mama nie chciała się na to zgodzić.

- Tak jest taniej, mam pewność, że nikt mi nie wykupi gazety i zawsze do mnie dotrze - przekonuje pani Agnieszka. - A cała historia z tą prenumeratą zaczęła się na początku lat 50. Pamiętam, że o powstającej nowej opolskiej gazecie powiedziała mi któraś ze znajomych. To było już dobrych kilka lat po wojnie, gdy w kraju względnie się uspokoiło. Od razu zgłosiłam na poczcie, że chcę dostawać gazetę. Zawsze byłam ciekawska, lubiłam wiedzieć o tym, co dzieje się w okolicy. W taki sposób dostałam do ręki pierwszy numer i zaczęłam czytać "Trybunę".

Na początku gazeta składała się raptem z kilku kartek. Ale, jak wspomina czytelniczka, była gigantycznych rozmiarów - trzeba było mocno rozciągnąć ręce, żeby ją otworzyć. Archiwalne numery niestety nie zachowały się w domu.

- Panie, gdybyśmy to wszystko mieli zbierać, toby nam piwnicy nie starczyło! - mówi Norbert Ciupka, syn pani Agnieszki. - Już po miesiącu odkładania nto na jedną kupkę, tworzy się taka sterta, że trzeba uważać, żeby jej nie przewrócić. Ale mama uwielbia czytać, a my razem z nią.

O najważniejszym w "Trybunie"

"Trybuna Opolska", która towarzyszyła pani Agnieszce od samego powstania, pomagała jej na początku w... poznawaniu języka polskiego. Wcześniej w jej domu mówiło się tylko po niemiecku, a pani Agnieszka nie chodziła do polskiej szkoły. Później gazeta informowała ją o wszystkich najważniejszych wydarzeniach - nie tylko w regionie, ale także na świecie.
- To były czasy, gdy telewizja dopiero się rodziła, więc pozostawało mi radio i właśnie "Trybuna Opolska" - wspomina pani Agnieszka.

"Amerykanie napadli na Wietnam", "Pierwszy człowiek na Księżycu" - o tym dowiedziała się właśnie z "Trybunki". Agnieszka Ciupka doskonale pamięta także teksty związane z wybraniem Karola Wojtyły na papieża i wprowadzeniem stanu wojennego.

- Nigdy się nie zdarzyło, żeby gazeta do mnie nie dotarła - wspomina staruszka.
Ze współczesnych wydarzeń najbardziej utkwiła jej w pamięci powódź tysiąclecia z 1997 roku i trąba powietrzna, która w 2008 roku przeszła nad wsiami powiatu strzeleckiego.

To lubię w gazecie, a tego nie

Pani Agnieszka ma w swoim zwyczaju czytać gazetę zawsze od początku do końca. Nie skacze po stronach, a zaczyna zawsze od artykułów, które znajdują się na pierwszej.
- Tam są najważniejsze teksty - przyznaje. - Interesuję się losami zwykłych ludzi. Ostatnio wstrząsnęła mną historia 11-letniej Klaudii z Niemodlina, którą uprowadziła biologiczna matka. To niepojęte, jak można w taki sposób traktować dziecko. Nie rozumiem też ludzi, którzy znęcają się nad zwierzętami - nto opisywała kiedyś przypadki zwierzaków, które są wyrzucane z domów. Przecież te stworzenia, podobnie tak jak ludzie, mają swoje uczucia. Nie można ich ranić.

Pani Agnieszka dodaje, że miała już w rękach kilka gazet, które wychodzą w całym kraju. Ale nie przypadły jej do gustu - woli czytać o tym, co dzieje się na Opolszczyźnie.
- To dużo ciekawsze niż te ciągłe kłótnie w Warszawie - dodaje.
To, czego nie lubi w gazecie to... sport. Rozgrywki kompletnie jej nie interesują. Lekturę w tym temacie nadrabia za to syn Norbert, który regularnie śledzi wyniki.

Umysł rześki jak u nastolatki
Pani Agnieszka mimo sędziwego wieku jest aktywną osobą. Zawsze dba o porządek wokół siebie, stara się pomagać w domu, a od czasu do czasu wychodzi na krótkie spacery i odwiedza swoją dobrą koleżankę Gertrudę. Chodzi o własnych siłach, choć musi wspierać się balkonikiem. Generalnie zdrowie jej dopisuje.

Jak mówi, czytanie to jej życiowa pasja. Poza "Nową Trybuną Opolską" sięga także po książki - lubi przygodowe powieści oraz "niemieckie romany", czyli romanse.

- Mama wciąż nas zaskakuje - mówi syn Norbert. - Od tego czytania niesamowicie wyćwiczyła sobie pamięć. Umysł ma rześki jak nastolatka. A szczególną pamięć to ma do liczb. Ona ma w głowie prawie wszystkie numery telefonów do sąsiadów i do rodziny. Z pamięci mogłaby książkę telefoniczną z Kadłubca napisać. Pan nie wierzy? Często zdarzają się takie sytuacje, że trzeba szybko gdzieś zadzwonić. Dajmy na to do syna do pracy. Szukam komórki, ale okazuje się, że gdzieś akurat leży i nie mogę jej znaleźć. Zaglądam więc szybko do jej pokoju i pytam "mamo jaki był numer na skład opału?". A ona pyta: "bezpośrednio do wnuka, zakładowy czy do szefa?" i podaje mi wszystkie trzy.

- Podobnie jest z datami urodzin - dodaje Lidia Ciupka, synowa. - Mama pamięta dokładnie, kto się kiedy urodził i jeszcze nam przypomina, że w tym tygodniu to trzeba by było kartkę do Niemiec wysłać albo kupić prezent wnuczce. Dla mnie to jest niesamowite, bo osoby w jej wieku mają raczej problem z pamięcią. Niektóre starsze babcie to przecież nawet imiona dzieci mylą. A ona ma co pamiętać. W swoim życiu doczekała się 5 synów, 11 wnuków i 10 prawnuków.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska