Panowie preferują panów

Lina Szejner
Problemu dyskryminacji kobiet nikt dokładnie nie zbadał, nie ujął w statystykach. Ale życie pokazuje, że on istnieje, choć dostrzegają go tylko same zainteresowane.

Najbardziej wyraziście objawia się na rynku pracy. Dokładne badania na temat sytuacji kobiet przeprowadził Powiatowy Urząd Pracy w Opolu. Z analiz wynika, że stale wzrasta liczba kobiet długotrwale bezrobotnych. W końcu ubiegłego roku ukształtował się on na poziomie 46,4 proc. Długotrwale bezrobotni mężczyźni stanowili 25 proc. ogółu zarejestrowanych.
- Najgorsze jest to - mówi kierownik PUP Marek Błaszkowicz - że kobiety pozostają bez pracy niezależnie od posiadanego wykształcenia. Bezrobotne kobiety charakteryzują się znacznie wyższym wykształceniem niż mężczyźni. W stosunku do 626 osób z dyplomami wyższych studiów aż 401 to panie (64 proc). Jeszcze gorzej przedstawiają się wyniki analizy dla pań w grupie posiadających wykształcenie średnie lub policealne. Stanowią one 72 proc. zarejestrowanych.
- Z danych liczbowych można wysnuć taki wniosek, że pracodawcy dzielą kobiety na dwie grupy - mówi Irena Lebiedzińska, z-ca kierownika opolskiego PUP. Do lat 34 i powyżej. Pierwsze są " niebezpieczne", bo przecież mogą mieć dzieci (a dzieci będą chorować) a drugie - już za stare. Tych najmłodszych kobiet jest w rejestrach bezrobotnych pań aż 55 proc. Nierzadko zdarza się, że pracodawca oczekuje zapewnienia, iż w perspektywie kilku lat nie zamierzają mieć dzieci, a zdarzały się przypadki, gdy przed przyjęciem do pracy pracodawca kazał przynieść młodej kobiecie zaświadczenie, że nie jest ona w ciąży. Bywa też tak, że warunkiem otrzymania pracy przez kobietę jest podpisanie oświadczenia, iż nie będzie korzystała z przysługujących jej dni wolnych w przypadku choroby dzieci.

- Spotykałyśmy się z takimi skargami - mówi Irena Halota, przewodnicząca Ligi Kobiet Polskich. - Kończyły się one jednak tylko na narzekaniach, ponieważ panie nie życzyły sobie nawet tego, by ujawniać własne nazwisko, ani też nie oczekiwały od nas żadnych, nawet telefonicznych interwencji. Obawiały się, że - jeśli sprawa stanie się głośna - na pewno im to nie pomoże w poszukiwaniu pracy. Tego typu przypadki wcale nie należą do rzadkości i są niewątpliwie przejawem dyskryminacji wobec kobiet, ale one same nie są zainteresowane walką z tym zjawiskiem. Nie pójdą też do sądu, ponieważ nie mają na to ani czasu, ani pieniędzy.

Gorszy start na rynku niż ich koledzy mają absolwentki. Wśród wszystkich zarejestrowanych absolwentów stanowią one ok. 60 proc. Po roku, kiedy te kobiety tracą status absolwenta, stają się najczęściej długotrwale bezrobotnymi. Pomimo tego, że te młode kobiety mają także lepsze wykształcenie niż ich koledzy. Wśród absolwentów z wyższym wykształceniem ponad 71 proc. bezrobotnych stanowią kobiety.
- Z naszego rozeznania wynika - mówi Marek Błaszkowicz - że rynek pracy nie jest dostatecznie elastyczny, by umożliwić kobietom pogodzenie ról narzuconych przez pracę zawodową i obowiązki rodzinne. Dotyczy to zwłaszcza kobiet młodych, które rzadziej skłonne są akceptować nienormowany czas pracy, prace w soboty i niedziele albo tylko dalekie dojazdy. Wynika to przede wszystkim z konieczności zapewnienia opieki nad dziećmi i innych obowiązków rodzinnych.
- Szukam pracy, ale tylko takiej od godziny 7 do 15 - mówi Anna Szostak z Opola, która od ponad dwóch lat stara się o zatrudnienie. Wszędzie pytają mnie, czy mam dzieci. Nie mogę oszukiwać przyszłego pracodawcy. Mam dwoje w wieku wczesnoszkolnym i przedszkolnym. Pracodawca najczęściej przy odmowie mówi, że potrzebuje człowieka dyspozycyjnego, który zostanie po godzinach, jeśli zajdzie taka potrzeba. Nie przekonują go żadne moje świadectwa, dyplom wyższej szkoły ani kursy komputerowe. Nic się nie liczy, tylko dyspozycyjność.
Okazuje się, że w przypadku kobiet niemożność znalezienia pracy łączy się także z miejscem zamieszkania. Anna (nazwisko do wiadomości redakcji) skończyła technikum, ale nie ma pracy dlatego, że mieszka w Bąkowie (gmina Świerczów). Miała kilka propozycji pracy w usługach, tyle że każda z nich była dwuzmianowa.
- Moje osiedle nie leży przy głównej drodze, przed północą nie dochodzi tu żaden autobus. Mężczyzna mógłby dojeżdżać rowerem, a ja się po prostu boję.

Znacząca część kobiet nie dostaje pracy, ponieważ nie może zaoferować pracodawcy całego swego czasu. Jest to nie do pogodzenia z wychowywaniem dzieci i obowiązkami na rzecz rodziny. Jednocześnie kobiety muszą pracować, ponieważ z pensji męża nie można utrzymać domu, a poza tym zarobki kobiety stanowią rodzaj "funduszu bezpieczeństwa". W okresie transformacji właśnie "męskie" sektory gospodarki ulegają restrukturyzacji lub likwidacji (m.in.górnik, hutnik).
Znawcy amerykańskiego rynku pracy uważają, że właśnie na nim powinniśmy się wzorować. Jest on bardzo elastyczny i praca jest tam dzielona. Kobiety rzadziej pracują na całym etacie. Mają bardzo wiele propozycji pracy na pół czy ćwierć etatu lub na godziny dowolnie ustalane z pracodawcą. Amerykanki znajdują dosłownie nieograniczone możliwości zatrudnienia, ponieważ bardzo rozbudowany jest tam sektor usług. Są dla nich nawet takie propozycje jak wieczorne czytanie książki do poduszki niepełnosprawnej osobie.

Pomimo problemów, jakie mają kobiety ze znalezieniem pracy, i tak współczynnik aktywności zawodowej kobiet w Polsce należy do najwyższych w Europie i wynosił w 1998 r. 61,8 proc. Kobiety kształcą się, a mimo to badania wskazują, że wynagrodzenie kobiet za pracę najemną jest o ok. 20 proc. niższe. Dowody na to trudno znaleźć, ponieważ ocena pracownika należy do pracodawcy i zawsze może on powiedzieć, że mężczyzna, z którym się porównuje kobieta, pracuje lepiej.
- Tego typu problemów związanych z nieprzestrzeganiem różnego rodzaju przepisów wcześniej w takim nasileniu nie obserwowałyśmy - informuje Irena Halota. - Obecnie sprawy płacowe i problemy wynikające ze stosunku pracy oraz ubezpieczeń społecznych stanowią 25 proc. wszystkich skarg, jakie kobiety kierują do naszej organizacji. Skarżą się na dyskryminację płacową, ale z tym także trudno walczyć, bo przecież ocena pracodawcy jest subiektywna, a to on decyduje o wysokości płacy. Zdecydowanie łatwiej pomóc kobietom w wyegzekwowaniu alimentów (24 proc. skarg). Dopiero na przykładzie tych pań, które zostały bez środków do życia, porzucone przez męża, z dziećmi na utrzymaniu, widać, jak istotne jest, by kobieta miała zawód i pracę. Inaczej razem dziećmi skazana jest na ubóstwo.

Pracodawcy, zapytani o stosunek do kobiet, zdecydowanie zaprzeczają dyskryminacji kobiet
- Mnie interesuje tylko to, czy kobieta ma odpowiednie kwalifikacje - zapewnia Wiesław Chmielowicz, prezes spółki "ECO". - Akurat u nas panie pracują na tzw. kluczowych stanowiskach i dlatego trudno mnie posądzać o antyfeministyczne zapędy.
Podobnie twierdzi Leszek Nazarczuk, szef firmy "Art. Glas Plus".
- Moja firma jest wręcz sfeminizowana. Naprawdę nie mam nic przeciwko kobietom, jeśli tylko dobrze wywiązują się z obowiązków. Teraz jednak mam problem, którego pracodawcy obawiają się w związku z ich zatrudnieniem. Na dwóch stanowiskach o specyficznym charakterze pracują dwie młode panie. Są nie do zastąpienia. Teraz jedna spodziewa się dziecka, a druga wyszła za mąż i naturalną koleją rzeczy będzie i jej macierzyństwo.
Trzeci pracodawca, który nie życzy sobie podawania nazwiska, uważa tak:
- Pracownik kosztuje coraz drożej i małe, prywatne firmy zatrudniają ich coraz mniej. Ja potrzebuję człowieka o uniwersalnych możliwościach. Na co dzień pracuje przy komputerze i zajmuje się zaopatrzeniem, jednak gdy trzeba, musi rozładować ciężarówkę (czego kobieta nie zrobi) albo pojechać "w Polskę" bez uprzedzenia. Myślę, że to nie mężczyźni dyskryminują kobiety, to ich płeć i naturalne prawa do macierzyństwa stanowią barierę w wyścigu o pracę.
Kiedy zawiodą możliwości zatrudnienia, kobiety wykazują wiele determinacji, by stworzyć własne miejsce pracy. Aż 60 proc. pożyczek udzielonych na ten cel przez opolski PUP trafiło w ręce kobiet.
- Jestem bardzo zadowolona z inicjatywy podjętej w 1998 r. by otworzyć pracownię ceramiki użytkowej i unikatowej - mówi Joanna Lewandowska. - Jest to moja pierwsza praca po ukończeniu studiów, która daje utrzymanie rodzinie.
Podobnie myśli o swojej decyzji Urszula Niestrój, która wzięła pożyczkę i otworzyła w Groszowicach zakład fryzjerski. Dziś zatrudnia dodatkową osobę.
- W trakcie uruchamiania firmy urodziłam dziecko. Kto przyjąłby mnie do pracy w takiej sytuacji? A tak - jestem swoim własnym pracodawcą i to nie mniej wymagającym.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska