Pasja według Benedykta XVI

kolaż: KO
kolaż: KO
Dlaczego Jezus bał się w ogrodzie oliwnym? Za co Sanhedryn zażądał dla Niego wyroku śmierci? Czemu żołnierze nie pocięli na kawałki tuniki Chrystusa? - na te pytania odpowiada papież w książce.

Drugi tom papieskiej książki ukazał się na całym świecie na początku wielkiego postu. Nie przypadkiem.

Opisuje ona bowiem ostatnie dni ziemskiego życia Jezusa od Niedzieli Palmowej aż po Mękę i Zmartwychwstanie.

- Chciałem znaleźć rzeczywistego Jezusa - pisze we wstępie Benedykt XVI. Wydaje się, że Wielki Piątek to dobry dzień, by podjąć to poszukiwanie razem z nim.

Nowy Adam, nowy ogród

Po Ostatniej Wieczerzy Jezus z apostołami, śpiewając hebrajskie psalmy, co papież mocno podkreśla, idą na Górę Oliwną.

- W czasach Pana Jezusa była tam wiejska zagroda z tłocznią, gdzie wyciskano oliwki - opowiada papież. - Bardzo blisko tego miejsca znajdowała się naturalna grota i tam Jezus i uczniowie znaleźli bezpieczne, choć niezbyt wygodne miejsce na noc.

Benedykt XVI polemizuje z tradycją, według której w Getsemani rosną do dziś drzewa pamiętające czasy Jezusa. Papież przypomina, że w czasie zburzenia Jerozolimy przez Tytusa cesarz kazał wyciąć wszystkie drzewa w promieniu 18 kilometrów od stolicy.
W tym ogrodzie padły - przed Męką Jezusa - słowa modlitwy: Ojcze, zabierz ten kielich ode mnie. Lecz nie to, co ja chcę, ale to, co Ty, niech się stanie.

Według papieża dwie części modlitwy są wyrazem zderzenia człowieczego lęku Chrystusa, który wzdryga się na widok potworności tego, co go czeka i - biorącego górę - posłuszeństwa Syna, który przyjmuje wolę Ojca.

Ogród oliwny Benedykt XVI porównuje do rajskiego ogrodu. W tym pierwszym nieposłuszeństwo Adama ściągnęło na ludzkość ciężar grzechu pierworodnego, w drugim Jezus - Nowy Adam - przez posłuszeństwo Ojcu zbawia wszystkich ludzi.

Lepiej, żeby jeden zginął

Pojmany w ogrodzie oliwnym Jezus staje przed Sanhedrynem. Dlaczego dotąd nie budzący szczególnego zainteresowania kapłanów prorok z Nazaretu zostaje postawiony przed sądem? - zastanawia się papież.

Faryzeuszów zaniepokoił narastający ruch wokół Chrystusa wywołany głośnym wskrzeszeniem Łazarza, tryumfalnym, godnym Mesjasza, wjazdem do Jerozolimy i wypędzeniem przekupniów ze świątyni, zapowiadającym zmianę kultu.

Kapłani boją się, że podrażnieni ruchem wokół Jezusa Rzymianie przyjdą i zniszczą "święte miejsce". Wobec tego arcykapłan Kajfasz orzeka, że lepiej, aby jeden człowiek umarł za lud, niżby miał zginąć cały naród.

Kajfasz podejmuje decyzję politycznie pragmatyczną. Nie mieści mu się w głowie (za chwilę podobny problem będzie miał Piłat), że królestwo Jezusa jest niepolityczne, a na krzyżu dobrowolnie bezsilny Jezus traci wszelką ludzką władzę.

Drugim powodem, dla którego Sanhedryn chce śmierci Jezusa, jest bluźnierstwo. Już wyrzucenie ze świątyni zwierząt i kupców było w rozumieniu faryzeuszów targnięciem się na święte miejsce. Czymś jeszcze bardziej niebezpiecznym - z ich punktu widzenia - była deklarowana przez Jezusa jedność z samym Bogiem. Przecież wiara w jednego Boga była podstawowym fundamentem funkcjonowania Izraela.

Nic dziwnego, że arcykapłan pyta Jezusa, czy jest Synem Bożym, a dostając odpowiedź twierdzącą, rozdziera szaty.

- Do rozerwania szat nie doszło z powodu zdenerwowania Kajfasza - pisze Benedykt XVI - był to przewidziany przez prawo znak oburzenia sprawującego urząd sędziego po usłyszeniu bluźnierstwa.
Papież zwraca uwagę na ciekawą zbieżność w czasie. Właśnie wtedy, gdy Jezus potwierdza, że jest Mesjaszem i Synem Bożym, stojący na dziedzińcu Piotr zapiera się, że Go zna.
Odprowadzany do Piłata Chrystus (tylko rzymski namiestnik mógł wydać wyrok śmierci) ma okazję skrzyżować spojrzenie z Piotrem.

- Pianie koguta uważano za znak ustępowania nocy i nadejścia dnia - pisze Bendykt XVI. - Po tym pianiu dla Piotra kończy się także noc duszy, w której był pogrążony. Wyszedłszy na zewnątrz, gorzko zapłakał.

Barabasz terrorysta

Jeden z ciekawszych fragmentów papieskiej książki dotyczy zainicjowanej przez Piłata amnestii paschalnej: Kogo chcecie, abym wam uwolnił? - pytał Piłat. - Uwolnij Barabasza - odkrzyknął tłum. - A co mam uczynić z Jezusem? - Ukrzyżuj go!

Przez wieki utarło się myślenie o Żydach jako o tych, którzy domagali się uwolnienia Barabasza i ukrzyżowania Jezusa. Stąd był już tylko krok od uznania ich za bogobójców.

Benedykt XVI interpretuje tę sytuację całkiem inaczej. Dla niego krzyczący pod pałacem Piłata tłum to raczej motłoch niż lud, grupa zwolenników Barabasza. Papież podkreśla, że Żydami byli także uczniowie Jezusa i On sam. Nie należy zatem ocenie domagających się ukrzyżowania Chrystusa nadawać kategorii rasistowskich.

Nie uchyla to pytania: Dlaczego tłum poparł Barabasza? Prawdopodobnie był - na tamte czasy - kimś w rodzaju terrorysty, bojownika ruchu oporu nawołującego do buntu przeciw Rzymianom. I jako taki cieszył się z pewnością pewnym poparciem. A uczniowie Jezusa nie krzyczeli w obronie Mistrza, bo - ze strachu - nie przyszli pod siedzibę namiestnika.

Tylko co z okrzykiem ludu: Krew jego na nas i na dzieci nasze? Usunął go ze swej filmowej wersji Pasji Mel Gibson, by uniknąć oskarżenia o antysemityzm. Benedykt XVI niczego z Ewangelii nie usuwa. Odczytuje jednak ów okrzyk po nowemu: Chrześcijanin powinien pamiętać, że krew Jezusa mówi innym językiem niż krew Abla. Nie woła o pomstę i karę, ale jest pojednaniem. Nie jest wylana przeciw komuś, ale za wielu, za wszystkich.

Piłat jawi się podczas procesu Jezusa jako człowiek targany sprzecznościami. Zdaje sobie sprawę, że skazaniec wprawdzie zapowiada królestwo, ale skoro żadnymi dywizjami nie dysponuje, nie jest groźny dla rzymskiego ładu państwowego. Jednocześnie - co podkreśla Benedykt XVI - usłyszawszy od Jezusa, iż ten jest Synem Bożym - odczuwa lęk. Może w tym skazanym jest coś boskiego? Może sprzeciwi się woli Boga, jeśli wyda wyrok? Nie ma pewności.

Oskarżyciele Jezusa tłumią w nim te rozterki i wywołują u Piłata obawy znacznie bardziej praktyczne: przed utratą względów cesarza, stanowiska i w konsekwencji przed kompletnym pogrążeniem. Namiestnik zgadza się na ukrzyżowanie.

Rozdarta zasłona, cała szata

Benedykt XVI niemal pomija w swojej pasyjnej refleksji drogę krzyżową. Szczegółowo analizuje za to słowa Jezusa wypowiedziane z krzyża oraz zachowania osób stojących pod nim - kobiet i żołnierzy.
Ci ostatni, zgodnie z ówczesnym zwyczajem - podzielili się szatami ukrzyżowanego. O tym, któremu z Rzymian przypadnie tunika bez szwów (chiton) zadecydowało losowanie.

Na pewno nie wartość materialna szaty zdecydowała o tym, że ewangelista zajął się nią tak szczegółowo. Jeśli wierzyć historykowi, Józefowi Flawiuszowi, z jednej nitki tkana była, tradycyjnie, szata arcykapłana. Losowanie chitonu jest więc przypomnieniem, że Ukrzyżowany jest nie tylko Królem Izraela - co zresztą ogłosił w trzech językach Piłat, wypisując na tabliczce nad głową Chrystusa dowód jego winy - ale jest także arcykapłanem.

W tunice bez szwów tradycja każe widzieć także symbol - upragnionej przez Chrystusa jedności Kościoła.

W przeciwieństwie do nie podzielonej tuniki, przez środek w momencie śmierci Jezusa rozdziera się zasłona w świątyni. Symbolicznie kończy się Stary Testament, czas starej świątyni i jej ofiar. Jednocześnie - przypomina papież - rozdarcie zasłony przypomina, że mamy teraz swobodny dostęp do Boga (w świątyni zasłonę oddzielającą święte miejsce przekraczał wyłącznie arcykapłan i tylko jeden raz w roku).

Po śmierci Jezusa po Jego ciało zgłasza się do Piłata Józef z Arymatei. Ewangelie mówią o nim, że był osobą poważaną, członkiem Sanhedrynu, i ukrytym uczniem Jezusa.

- Rzymianie zostawiali zwłoki skazanych na śmierć sępom - przypomina papież - Żydzi przywiązywali dużą wagę do ich pochowania.

Piłat, upewniwszy się więc u setnika, że Jezus naprawdę umarł, wydał ciało Józefowi. Ten złożył je w przygotowanym dla siebie grobie, w którym nikt dotąd nie był pochowany, co było objawem szczególnego szacunku.

Kobiety, które przyszły z Panem Jezusem z Galilei - zauważa Benedykt XVI - przygotowały wonności i olejki, ale nie użyły ich z powodu szabatu. Namaszczenie było próbą zatrzymania śmierci, zapobieżenia rozkładowi zwłok.

- Rankiem pierwszego dnia kobiety zobaczą, że ich starania o Zmarłego - mówi papież - były nazbyt ludzkie. Zobaczą, że Jezus znowu żyje i teraz dopiero żyje naprawdę. Że Bóg w sposób definitywny i możliwy jedynie dla Niego zachował Jezusa przed rozkładem i tym samym wyrwał Go z mocy śmierci. Jednak w tej trosce i miłości kobiet jest już zapowiedź poranka Zmartwychwstania.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska