PGNiG Superliga. Gwardia Opole z pierwszym zwycięstwem u siebie. W pokonanym polu pozostawiła MKS Kalisz

Wiktor Gumiński
Wiktor Gumiński
Gwardia Opole po emocjonującym meczu pokonała MKS Kalisz 30:28 w 7. kolejce PGNiG Superligi. Było to pierwsze w tym sezonie zwycięstwo naszego zespołu przed własną publicznością.

Choć już przed rozpoczęciem tego starcia wiadomo było, że tak naprawdę to jedynie przystawka przed głównym daniem tygodnia, jakim będzie niedzielny, rewanżowy bój gwardzistów w 2. rundzie eliminacji Pucharu EHF ze słoweńskim Gorenje Velenje, z opolskiego obozu napływały komunikaty świadczące o tym, iż w starciu z MKS-em nie będzie mowy o żadnej taryfie ulgowej.

- Musimy się bardzo mocno skupić na czwartkowym meczu - przestrzegał kapitan Gwardii, Mateusz Jankowski. - Odkąd wprowadzono spadki z ligi, każdy bój jest „walką o życie”, ponieważ wszyscy chcą za wszelką cenę uniknąć pobytu w dolnej części tabeli. MKS Kalisz to przeciwnik mocny i nieprzewidywalny, zresztą trochę tak jak my. W obecnej fazie sezonu kaliszanie też mają coś do udowodnienia, gdyż przegrali kilka spotkań, które na pewno podrażniły ich ambicję.

Pierwsze fragmenty spotkania 7. kolejki PGNiG Superligi upłynęły pod znakiem „radosnej” piłki ręcznej. Obie drużyny zdobywały dużo bramek, prowadząc wymianę „cios za cios”. Powoli zaczęło się to zmieniać dopiero po upływie pierwszego kwadransa. Na korzyść opolan.

Z czasem odskoczyli oni na dystans trzech trafień (14:11), co było możliwe przede wszystkim dzięki bardzo dobrej dyspozycji Kamila Mokrzkiego. Środkowy ten często zaskakiwał defensywę gości indywidualnymi akcjami, dochodząc do pozycji rzutowych, które zazwyczaj zamieniał na gole.

Swoje „trzy grosze” do tego wyniku dołożył też bramkarz gospodarzy Adam Malcher, popisując się kilkoma ważnymi obronami.

Wraz z początkiem drugiej odsłony gra opolskiego zespołu nabrała jeszcze dodatkowych rumieńców. Do 43. minuty wszystko układało się zdecydowanie po jego myśli. Miejscowi lepiej prezentowali się w obronie i stopniowo powiększali przewagę, która urosła nawet do pięciu bramek (24:19).

Wtedy nic nie zapowiadało tego, że o pomyślne rozstrzygnięcie pojedynku opolanie będą musieli walczyć do ostatnich sekund. Po tym, jak oszczędzany zaczął być wcześniej niezawodny Mokrzki, w ich poczynania ofensywne zaczęła wkradać się nerwowość. Z tego faktu skrzętnie korzystali szczypiorniści z Kalisza, krok po kroku niwelując swoje straty.

Doszło do tego, że na 60 sekund przed upływem regulaminowego czasu gry było już tylko 29:28 dla Gwardii. Opolska drużyna nie dała się ani razu doścignąć, w dużej mierze dzięki serii skutecznych rzutów ze skrzydła Karola Siwaka. Kluczowe trafienie dla losów rywalizacji, ustalające jej końcowy wynik, zanotował jednak Przemysław Zadura.

Gwardia Opole - MKS Kalisz 30:28 (17:15)
Gwardia: Malcher - Mokrzki 6, Mauer 5, Łangowski 4, Zadura 4, Siwak 3, Jankowski 2, Kawka 2, Klimków 1, Lemaniak 1, Milewski 1, Zarzycki 1, Tarcijonas.
MKS: Zakręta, Padasinow - Pilitowski 8, Drej 6, Szpera 4, Adamski 3, Bożek 2, Krytski 2, Misiejuk 2, Kniaziew 1, Adamczak, Grozdek, Klopsteg, Kwiatkowski.
Kary: Gwardia - 8 min., MKS - 10 min.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska