Piłka jest jak śmieć...

Krzysztof Zyzik
Krzysztof Zyzik
W Finlandii jest dwadzieścia tysięcy pól golfowych. W Wielkiej Brytanii pola utrzymuje się z podatków, a w golfa grają bezrobotni. W Polsce mamy tylko sześć pól, a golf pozostaje elitarną grą dla bogaczy.

Zupełnie nie rozumiem dlaczego? - dziwi się dr Marian Kupka z Siemianowic Śląskich. - Być może media ukształtowały taki wizerunek, że golfiarz to biznesmen albo jakaś gwiazda filmowa. A przecież golf nie jest dużo droższy od innych sportów. Za to na pewno jest najzdrowszy.

Urlop z kosami
Kupka jest prezesem pierwszego na Śląsku klubu golfowego. Pole w Siemianowicach Śląskich (najbliższe Opolszczyzny) założył do spółki z kolegą z Uniwersytetu Śląskiego, dr. Antonim Walą.
Marian Kupka: - Ja się golfem zaraziłem na kontrakcie w Niemczech, już w latach 90. Potem trafiłem na Antoniego, który grał od dawna. Wpadliśmy na szatański pomysł, że utworzymy od podstaw profesjonalne pole.
- Bratanicy mąż miał szwagra w Holandii... - tak pan Antoni wspomina pierwszy kontakt z golfem. - Ten szwagier, jak przyjeżdżał do Katowic, to się po prostu nudził. Kazał nam wykosić kawałek łąki na lotnisku w Muchowcu. Zaczęliśmy grać jeszcze w stanie wojennym.
Kupka i Wala w połowie lat 90. założyli stowarzyszenie "Śląski Klub Golfowy". Wyszukali 40 - hektarowy popegeerowski nieużytek. Wzięli dwa tygodnie urlopu, kupili dwie kosy. Machali tymi kosami do wieczora, aż padali na ziemię ze zmęczenia. Śląscy naukowcy przyznają, że wielu kolegów patrzyło na nich jak na wariatów.
- Mówili, że na tym "popłyniemy", że Ślązacy z mentalnością górniczą nigdy nie będą grać w golfa - wspomina prezes Kupka.
Początki faktycznie nie były wesołe. Kupka i Wala rozesłali do mieszkańców pobliskiego osiedla domków jednorodzinnych zaproszenie do członkostwa w klubie, do pomocy organizacyjnej.
- Nikt nie odpowiedział - mówi Antoni Wala. - Ale potem, kiedy pole się zazieleniło i zaczynało wyglądać jak te z amerykańskich filmów, zaczęła do nas spływać elita. Biznesmeni, lekarze, prawnicy...
Kobielski: jestem nałogowcem
Andrzej Kobielski, chirurg z zabrzańskiego Szpitala Specjalistycznego, każdą chwilę wolną od krojenia pacjentów spędza na polu w Siemianowicach. Już po pierwszej grze wsiąkł bez reszty.
- To cudowne wyciszenie, gra z samym sobą, dążenie do doskonałości - uważa Kobielski. - Co najważniejsze: golf można uprawiać do późnej starości i grać coraz lepiej!
Zabrzański chirurg mówi, że nie ma nic zdrowszego jak długie spacery na świeżym powietrzu. A przecież na tym właśnie opiera się golf.
- No, chyba że komuś zależy na wyniku i ostro trenuje - mówi lekarz. - Wtedy, po kilkudziesięciu dynamicznych uderzeniach kijem, można dostać bóli w kręgosłupie.
Te spacerki na trawce są zdrowe i bezpieczne pod warunkiem, że nie ma burzy. Bo pioruny są największym zagrożeniem dla zawodników.
- Tydzień temu piorun strzelił 50 metrów ode mnie - mówi Kobielski. - Nie miałem gdzie uciec, do szatni kilka kilometrów...

Jak smagnięcie batem
Zasady gry w golfa są proste. Gracz, zaopatrzony w komplet kijów, ma obowiązek przejść pole golfowe, trafiając po drodze piłeczką do dołków. Wygrywa ten, kto przejdzie całe pole (trzy lub sześć kilometrów), wykonując jak najmniejszą ilość uderzeń.
Najpierw jednak trzeba trafić kijem w piłeczkę. Okazuje się, że wyrywanie kęp trawy czy wypuszczanie kija z ręki zdarza się nie tylko Jasiowi Fasoli.
- Wszyscy tak zaczynają - mówi dr Kupka. - Poprawne uderzenie osiąga się po wielu tygodniach treningu.
Antoni Wala niemal zatraca się w opisie uderzenia kijem w piłeczkę:
- Piłkę należy potraktować, jakby to był śmieć, musimy ją zamieść kijem. To nie hokej, nie walimy w piłkę siłowo. Trzeba ją delikatnie zgarnąć. To ma wyglądać jak smagnięcie batem.
Krzemińska: świat przestaje istnieć
Anna Krzemińska jest psychologiem na Uniwersytecie Śląskim. W golfa gra od roku. Lubi ten moment, kiedy wyciąga kije z samochodu, zakłada buty z kolcami.
- Wtedy cały świat przestaje dla mnie istnieć - mówi. - Liczy się koncentracja. Bo golf jest grą wypływającą z głowy. Owszem, liczy się prawidłowy ruch, uderzenie. Ale najważniejsza jest odporność psychiczna.
Krzemińska przyznaje, że uprawianie golfa w Polsce jest formą snobizmu. Dodaje jednak, że bardzo pozytywnego. Na polu golfowym obowiązuje mnóstwo reguł, choćby dotyczących ubrania.
- Klasyczny strój to spodnie w kratę i trykocik polo - instruuje. - Do tego jakaś gustowna czapeczka z daszkiem. Ważna jest skórzana rękawiczka na lewą rękę, żeby nie nabawić się pęcherzy. No i buty z kolcami. Bez nich nie ma mowy o dobrym uderzeniu. Bo buty zapewniają stabilne stanie. Dzięki nim odnajduję swój środek ciężkości i tak zastygam przed uderzeniem...
Pani psycholog uważa, że nie ma jakiejś grupy zawodowej szczególnie predysponowanej do gry w golfa.
- Mamy tutaj zawody lekarzy, prawników, dziennikarzy - opowiada. - I żadna z tych grup się nie wybija. Wszystko zależy od indywidualnych cech człowieka. Dobrym golfistą mógłby być nawet żołnierz mafii pruszkowskiej. Byle potrafił się na polu "wyłączyć".Rzut kijem wzbroniony
Golf jest grą dżentelmenów. Na polu obowiązuje sztywna etykieta. Kto jej nie przestrzega, narażony jest na towarzyski ostracyzm.
Każdy z zawodników z wielkim namaszczeniem podchodzi do murawy.
- Jeśli zdarzy nam się zahaczyć kijem o kępkę trawy - mówi prezes Kupka - to natychmiast trzeba taką kępkę odstawić na miejsce i dobrze przyklepać.
Podczas gry w golfa nie wolno palić papierosów, pić alkoholu, używać wulgaryzmów. Szefowie śląskiego klubu przyznają, że jakimś początkującym biznesmenom zdarza się czasem puścić wiązankę na "k" i na "ch", gdy z odległości pół metra nie trafią do dołka.
- Ale potem zaraz przepraszają - zastrzega Antoni Wala. - Ostatnio jeden z graczy cztery razy nie trafił kijem w piłeczkę. Tak go poniosło, że rzucił ten kij za siebie. Jak się uspokoił, to sam się honorowo wycofał z gry. Po prostu wiedział, że dla niego nie ma już miejsca na polu.

Budniok: wytwarza się elita
Nie ma tygodnia, żeby Antoni Budniok, znany śląski biznesmen i kanclerz loży Business Centre Club, nie urwał się z pracy na pole golfowe.
- Skrzykujemy się w kilka osób, grono przedsiębiorców - mówi. - Najczęściej każdy z nas powinien być w tym momencie gdzie indziej. Tylko nasze sekretarki wiedzą, gdzie naprawdę jesteśmy.
Budniok zauważa, że golf zaczyna kształtować śląską śmietankę. Na polu golfowym zawiera się cenne znajomości, ubija interesy.
- Początkujący biznesmen, często znerwicowany, roztargiony, po wejściu do naszego klubu nabiera ogłady, uczy się sztuki koncentracji, pokory - mówi Budniok. - Bo na polu golfowym jak w biznesie. Ma pan do przejścia kilka kilometrów. Można zrobić kilka świetnych uderzeń, wpaść w euforię, skoczyć do przodu, a potem umoczyć piłeczkę w oczku wodnym. Ale zawsze jest szansa pozbierania się, odrobienia strat...

Grają nawet na pustyni
Golfa wymyślili szkoccy pasterze owiec, którzy na górskich halach grali odwróconymi kijami pasterskimi i kamykami. Pierwsza wzmianka o golfie pochodzi z 1457 roku, kiedy to parlament Szkocji wydał dekret zabraniający gry w golfa, ponieważ odciągała ona mężczyzn od ćwiczeń wojskowych. "Zakazany owoc" smakował jednak bardziej i wkrótce golf stał się ulubioną zabawą Szkotów, także rodziny królewskiej.
- Dziś w Wielkiej Brytanii, Szwecji i Finlandii pola golfowe utrzymywane są z podatków - mówi Antoni Wala. - Tam najwięcej golfistów jest wśród bezrobotnych. Oni po prostu mają najwięcej czasu.
Szacuje się, że liczba golfistów na świecie sięga 80 milionów i dynamicznie rośnie. W Afryce dla potrzeb budowy pól golfowych przystosowuje się tereny pustynne, w Kanadzie gra odbywa się często na ubitym śniegu.
- W Polsce mamy w tej chwili tylko sześć pól golfowych - mówi Marian Kupka. - Cztery nad morzem, jedno pod Warszawą i ostatnie nasze, śląskie.
Założyciele siemianowickiego pola zapewniają, że u nich grać może każdy, nawet ubogi. Wpisowe kosztuje dwa tysiące, składka roczna 800 złotych. Za tę kwotę można przebywać na polu na okrągło, nikt nie liczy godzin.
- Jeśli ktoś nie ma tych pieniędzy, to może u nas ten wpis i składkę odpracować - mówi dr Wala. - Mamy już kilku emerytów, którzy koszą trawę w zamian za grę. Bardzo sobie ten układ chwalą...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska