Pismo Święte na smartfonie, czyli jak Kościół coraz głębiej wchodzi w sieć

Krzysztof Ogiolda
Krzysztof Ogiolda
Ks. Robert Bielawski ewangelizuje m.in. na Facebooku i na swojej stronie internetowej.
Ks. Robert Bielawski ewangelizuje m.in. na Facebooku i na swojej stronie internetowej. Piotr Krzyżanowski
Transmisja mszy św. online w internecie, rekolekcje na YouTube, ewangelizacyjne "ćwierkanie" na Twitterze? Tak, bo Kościół chce i powinien być tam, gdzie są ludzie.

Kościół a internet

Kościół a internet

Internet zdolny jest przenosić także religijne informacje i nauczanie poza wszelkie bariery i granice.
Możliwość przemawiania do tak szerokiego kręgu odbiorców nie istniała nawet w najbardziej fantastycznych wyobrażeniach tych, którzy głosili Ewangelię przed nami. (...)
Katolicy powinni odważnie otworzyć drzwi środków przekazu Chrystusowi, tak, aby Jego Dobra Nowina była głoszona z dachów całego świata!

(Dokument Papieskiej Rady ds. Społecznego Przekazu, 2002 rok).

Nowe technologie i możliwości, jakie daje internet, przenikają nie tylko do duszpasterstwa masowego, ale też do życia księży, także do ich modlitwy. Kilka lat temu podczas konferencji naukowej w Kamieniu Śląskim z zaskoczeniem zobaczyłem młodego księdza, który - gdy wygłaszany referat zaczął mu się dłużyć - sięgnął do stojącej obok teczki po tablet. Kiedy następny raz zerknąłem mu przez ramię, modlił się słowami psalmów. Liturgia godzin, czyli brewiarz w internecie? Proszę bardzo. Wystarczy wejść na stronę www.brewiarz.pl i znajdziemy gotowe modlitwy na poszczególne pory dnia.

Ks. profesor Marek Lis, teolog i filmoznawca z Uniwersytetu Opolskiego, przyznaje, że choć liturgię godzin odmawia codziennie, to na jego nocnym stoliku leży pierwszy tom papierowego brewiarza (przeznaczony na adwent i okres Bożego Narodzenia).

- Od dwóch lat odmawiam brewiarz wyłącznie z czytnika - mówi ks. Marek. - Ponieważ jest matowy i w przeciwieństwie do tabletu nie świeci, zabieram go nawet do konfesjonału. Nie ma wątpliwości, że w przerwach między udzielaniem sakramentu pokuty nie przeglądam nowości na portalach informacyjnych. Czytnik jest lżejszy od grubego tomu brewiarza, a modlitwy na dany dzień są poukładane. Nie trzeba ich szukać w różnych miejscach księgi.

Tablet zamiast mszału

W niektórych krajach konferencje episkopatów wydały już nawet zgodę na celebrowanie mszy św. z użyciem sprzętu elektronicznego w miejsce mszału. Celebrans może sobie wcześniej poukładać we właściwych miejscach stałe i zmienne części mszy i bez przewracania kartek, przeciągając palcem po ekranie czytać lub śpiewać właściwe teksty.

- Ale jednocześnie Episkopat Nowej Zelandii przypomniał księżom, by tego nie nadużywać - przyznaje ks. Lis. - Urządzenia są zawodne, mogą się rozładować. Nie byłoby dobrze, gdyby podczas mszy z tabletu odezwał się dzwonek wprowadzonego tam dwa miesiące wcześniej przypomnienia itd. Gdzie to możliwe, lepiej korzystać z tradycyjnych ksiąg liturgicznych. Generalnie przyjmuje się, że sprzętu elektronicznego lepiej używać w czasie modlitwy indywidualnej niż w grupie. W kaplicy na KUL-u umieszczono prośbę, by wspólny brewiarz odmawiać tradycyjnie "z papieru".

Łatwiejszy niż kiedykolwiek jest dla wiernych dostęp w sieci do mszy św. Wystarczy do internetowej przeglądarki wbić hasło msza online i wyświetlą się nam różne możliwości. Zarówno w niedzielę, jak i w dni powszednie niemal przez cały dzień celebrowane są - i transmitowane online - msze św. w sanktuariach - Matki Bożej na Jasnej Górze czy Miłosierdzia Bożego w krakowskich Łagiewnikach. Krakowskiej transmisji towarzyszy przypomnienie, że msza w telewizji jest przeznaczona przede wszystkim dla osób chorych i takich, które naprawdę są odcięte od możliwości pójścia do kościoła. Ani w telewizorze, ani w laptopie nie ma szufladek na hostie, więc w pełni w mszy w sieci uczestniczyć nie można. Sakrament z natury rzeczy domaga się kontaktu między osobami.

Wyklucza to także spowiedź przez internet. W tym przypadku trzeba brać pod uwagę jeszcze inne niebezpieczeństwo. Sakrament pokuty zakłada tajemnicę. W sieci byłoby bardzo łatwo o nadużycia - podglądanie, podsłuchiwanie itd. Zresztą na naiwnych czeka w internecie strona z emblematem Radia Maryja, na której jakiś żartowniś umieścił formularz spowiedzi włącznie z miejscem na wpisanie grzechów. Po jego wysłaniu przysyła zadaną pokutę i formularz zachęcający do wpłaty datku na rzecz radia. Nie wiem, czy ktoś jest tak naiwny, by coś tam wpisywać ani kto i po co te wynurzenia czyta. Ale samo istnienie takiej witryny pokazuje, że sieć, która świetnie sprawdza się w różnych działaniach duszpasterskich, nie nadaje się do udzielania sakramentów.

Co innego lektura Pisma Świętego. W internecie jest dużo stron, z których na swój komputer czy na smartfon można pobrać tekst biblijny i to w różnych przekładach. Ks. Łukasz Knieć, diecezjalny duszpasterz młodzieży i koordynator Światowych Dni Młodzieży w diecezji opolskiej, sam też należy do pokolenia młodych księży. Nie tylko odmawia brewiarz z pomocą czytnika, ale i korzysta z Pisma Świętego w telefonie.

- To się dobrze sprawdza nie tylko dlatego, że czytnik czy smartfon jest lżejszy od brewiarza i egzemplarza Pisma św. - mówi. - Biblia online ma wyszukiwarkę, więc natychmiast można w znaleźć poszukiwany fragment, motyw, cytat, postać itd. Pismo św. w smartfonie bywa przydatne do prywatnej lektury, ale także wtedy, gdy chcemy się nim posłużyć w rozmowie z drugim człowiekiem - w górach, nad morzem, nie tylko w kościele. Dla ludzi młodych ma jeszcze jedną zaletę. Oni praktycznie zawsze mają smartfon pod ręką. Na tym polega jego genialność. A skoro tak, to zawsze mają też przy sobie Słowo Boże. Choć nie działa to oczywiście z automatu. To, że tekst mam, jeszcze nie czyni mnie pobożnym. Trzeba jeszcze go otwierać i czytać. Pod tym względem smartfon z wgranym tekstem Pisma Świętego nie różni się od różańca. Mogę go używać codziennie, a mogę nosić go tylko w kieszeni.

Elektronika pomaga duszpasterzowi młodzieży i w duszpasterstwie, i w organizacji. - Wszelkie listy uczestników, spisy informacji itp. mam zawsze przy sobie - mówi ks. Łukasz. Nie tylko nie gubię kartek, ale na pytanie uczestnika jakiegoś wyjazdu, czy jest na liście i czy zapłacił za bilet, mogę odpowiedzieć natychmiast.

Zdjęcia i informacje z poprzednich Światowych Dni Młodzieży w Brazylii ks. Łukasz wieszał codziennie na portalu na Facebooku. Było to oglądane i komentowane. Często życzliwie, bo na portalach tematycznych, gdzie wchodzą zainteresowani, jest mniej hejterów niż na ogólnodostępnych portalach informacyjnych.

- Niedawno odwiedziła nas delegacja z Brazylii przed Światowymi Dniami Młodzieży w Krakowie - opowiada ks. Łukasz. - Byliśmy razem na Górze św. Anny. Mówiłem, że tutaj spotkamy się za rok na mszy św., opowiadałem o sanktuarium. Siostra Dolores Zok przetłumaczyła to na portugalski i wrzuciliśmy filmik do sieci. I on natychmiast - to kolejna zaleta duszpasterstwa w internecie - był w Brazylii dostępny i oglądany. Uwzględniając różnicę czasu, znalazł się tam nawet szybciej niż go wysłaliśmy.

Niewątpliwie największym kościelnym przebojem sieci w ostatnich latach są internetowe rekolekcje i wszelkie formy ewangelizacji na portalach. Oferują je zakony, parafie i poszczególni księża.

Jednym z kapłanów bardzo aktywnych m.in. na Facebooku i Twitterze jest ks. Robert Bielawski. Wikariusz w bazylice w Jeleniej Górze i katecheta w tamtejszym gimnazjum zaczął się udzielać w sieci jeszcze jako diakon. Klerycy wygłaszali w sieci w ramach przygotowania do Wielkanocy komentarze do czytań mszalnych na wielki post. Dziś ks. Robert umieszcza na swoim profilu m.in. zachętę do różańca i filmik promujący nieodkładanie macierzyństwa na potem, zaproszenie na kiermasz gadżetów związanych ze Światowymi Dniami Młodzieży i rozmowę z bioetykiem o in vitro, modlitwę do św. Michała Archanioła, kazania i krótkie twitterowe refleksje typu: "Najpierw relacje, potem technika, najpierw miłość, potem praca".

- Powinniśmy realizować wezwanie papieża Franciszka, który przypomina, że Ewangelię trzeba głosić dziś ludziom wszędzie tam, gdzie są. A młodzi są w świecie wirtualnym. Oczywiście jest w nim także wiele zła, ale tym bardziej nie może nas tam zabraknąć z przesłaniem Ewangelii.

Rekolekcje w sieci

W okresie adwentu i wielkiego postu roi się w sieci od ofert internetowych rekolekcji. W ostatnim adwencie sam skorzystałem. Codziennie na skrzynkę e-mailową dostawałem nowy odcinek z homilią do czytań na dany dzień, filmikiem, ciekawą refleksją duchownych i świeckich chrześcijan.

Rekolekcje w sieci mają wiele zalet. Uczestnik sam wybiera czas, w którym bierze udział (choćby w nocy). Jak coś go zaintryguje albo zdenerwuje, może wysłać pytanie do rekolekcjonisty, korzystając z anonimowości, jaką daje sieć.

Zresztą kościelne nauczanie w internecie wyszło już dawno poza ramy adwentu czy postu. Znany i bardzo w internecie popularny dominikanin, o. Adam Szustak, zaprasza m.in. na internetowe słuchowisko psalmowe, czyli cykl komentarzy do kolejnych psalmów, wideofelietony o wierze pod zachęcającym tytułem: "Kundel przydrożny" czy warsztaty małżeńskie "Zadbaj o miłość" i wiele innych.

- Różne formy internetowych rekolekcji są na pewno ważne i potrzebne - mówi ks. prof. Marek Lis. - Byle pamiętać, że "ćwierkanie" nie jest celem samym w sobie. Ptaki ćwierkają po to, by przyciągnąć partnera czy partnerkę do gniazda. Ono poprzedza bezpośredni kontakt, ale go nie zastępuje. Internet służy do nawiązania kontaktu z tymi, którzy nie są być może stałymi bywalcami w naszych kościołach, do zachęcenia do Słowa Bożego. Ale potem trzeba szukać grzesznika w konfesjonale, cierpiącego parafianina w szpitalnym lub hospicyjnym łóżku. Papież Franciszek przypominał, że pasterz powinien znać zapach swoich owiec. W internecie tego zapachu nie poczujemy. Musimy wejść w kontakt z żywym człowiekiem.

Kontaktu strona internetowa nie zastąpi, ale informacje zapewnia. Nic dziwnego, że swoje strony ma dziś ponad trzy czwarte parafii diecezji opolskiej. (Choć jednocześnie bardzo niewiele z nich ma profile na Facebooku). Parafialne strony już dawno przestały być jedynie komputerowymi gablotkami na ogłoszenia duszpasterskie i intencje mszalne. Ale o tym, kto umarł, został ochrzczony, wziął ślub itd. chętnie czytają nie tylko parafianie na miejscu, ale też byli parafianie, którzy wyjechali gdzieś na drugi koniec świata.

Pojawiają się tam często niedzielne kazania (audio lub tekstowe), zdjęcia z parafialnych uroczystości, informacje dotyczące lokalnej społeczności (szkoła, przychodnia itp.). Niewiele parafii u nas transmituje online nabożeństwa z kościoła, ale tam, gdzie tak jest, cieszą się one dużym powodzeniem. Wiele osób starszych czy chorych woli oglądać mszę św. od siebie, widzieć "swojego" księdza i znanych sobie parafian, niż w telewizji patrzeć na jakąś anonimową wspólnotę. Strony parafialne mają i tę zaletę, że zwykle ksiądz i świeccy tworzą ją i aktualizują razem. Byle na czas. Nic tak nie zniechęca do parafialnej strony jak ogłoszenia duszpasterskie sprzed trzech niedziel.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska