Polska zachwyca i denerwuje

Fot. Witold Chojnacki
Fot. Witold Chojnacki
Rozmowa z Matthiasem Kneipem, germanistą, slawistą i politologiem

Do księgarń trafiła właśnie nowa książka Matthiasa Kneipa "Z sercem w plecaku. Spotkania z Polską" - poetycki i prozatorski zapis wędrówek po polskich miastach. Jej autor urodził się w Regensburgu w 1969 roku w polsko-niemieckiej rodzinie. Jest współpracownikiem Deutsches Polen-Institut w Darmstadt. Pośredniczenie między kulturami niemiecką i polską jest jego pasją. W latach 1995-1996 pracował jako lektor na Uniwersytecie Opolskim.

- W swojej książce napisał pan o kulinarnych przygodach swego brata, który podczas jednej z wizyt w Polsce nie był w stanie przełknąć flaczków, gdy się dowiedział, z czego i jak się je robi. Co panu nie smakuje w polskiej kuchni?
- Zacznę od ulubionych polskich potraw. Są nimi barszcz z krokietem oraz kotlet schabowy z frytkami. Schabowe nigdzie na świecie nie smakują tak, jak w barach w Polsce. Na całym świecie chodzę do McDonalda, tylko w Polsce do mlecznych barów, gdzie obsługa jest równie szybka, ale jedzenie tutejsze. Mam natomiast w Polsce problem z tym, że nie lubię ani alkoholu, ani pomidorów. Kiedy jestem u was gdzieś zapraszany, zwykle częstują mnie jednym lub drugim. Sporo polskiej wódki wylałem już do doniczek.

- Kiedy w czasach stanu wojennego pańscy rodzice wysyłali do Polski paczki z gumą do żucia i kiełbasą salami, pan współczuł krajowi, którego mieszkańcy cieszyli się z takich paczek. Czego dziś pan współczuje Polakom?
- Szczerze mówiąc, dziś częściej współczuję Niemcom, że brak im tego, co Polacy jeszcze mają - spontaniczności, gościnności i świadomości swoich priorytetów. Kiedy Polak ma jakiś umówiony termin i przyjdzie do niego gość, to samodzielnie zdecyduje i oceni, co jest dla niego ważniejsze. W Niemczech ważniejsze jest to, co jest pierwsze, jak w automacie. Nawet gdyby niespodziewany gość przyleciał z Ameryki.

- Podróżując po Polsce, zauważył pan, że obok starego tornistra na półce w pociągu leży nowoczesny laptop, a na ulicy starym fiatom 125p towarzyszą nowe bmw. Dziwią pana paradoksy naszego rozwoju?
- Ta droga trwa. Nadal obserwuję w Polsce paradoksy. Byłem w niedzielę w kościele we Wrocławiu. Tuż obok kościoła jest nowoczesny dom handlowy - Galeria Dominikańska. Ludzie prosto z mszy - o 10.00 szli tłumnie na zakupy, mijając zresztą siedzącego na wysepce między kościołem a galerią żebraka. Taka kombinacja jest fascynująca, ale i niepokojąca. To jest metafora polskich przemian. Polacy jeszcze nie wyrzekają się swojej wiary, kultury i tradycji, ale już pędzą ku nowoczesnemu stylowi życia. Zastanawiam się, czy będą w stanie długo trwać w takim szpagacie. Obecność żebraka przypomina, że w Polsce są także ofiary szybkiego rozwoju. To niepokoi.

- W swoim pisaniu o Polsce sporo dobrych słów poświęcił pan naszym kobietom. Co dla Niemca jest w Polkach fascynującego?
- Odpowiem statystyką. Wśród wielu tysięcy polsko-niemieckich małżeństw 96 procent to związki niemieckich mężczyzn z polskimi kobietami. To pokazuje, że Niemcy tęsknią za paniami nie tak bardzo wyemancypowanymi, jak ich rodaczki. A polskie kobiety są często zmęczone obecnym w Polsce modelem, według którego łączą pracę zawodową i pracę w domu. Dlatego ta mieszanina działa. Powiem też otwarcie, że polskie kobiety bardziej dbają o siebie, o swój wygląd niż panie w Niemczech. Widać to w atmosferze ulic w obu krajach. Polki zimą gotowe są marznąć w mini, żeby tylko wyglądać atrakcyjnie. Niemki rzadziej chcą cierpieć, żeby się podobać.

- W "Sercu w plecaku" napisał pan, że droga od zdenerwowania do zachwytu jest w Polsce krótsza niż w Niemczech. Co pana zatem u nas zachwyca, a co denerwuje?
- Bardzo mi się podoba, że w Polsce jest tyle emocji i równocześnie bardzo mnie to denerwuje. Niemcy wstają, jedzą śniadanie, a potem starannie analizują, jakie problemy na nich spadają w tym dniu i starają się jak najszybciej zrobić z nimi porządek. Polacy robią niby tak samo, ale zanim zabiorą się za porządkowanie rzeczywistości, najpierw reagują na nią emocjonalnie - śmieją się z nich lub płaczą. Kiedy wybrany został niemiecki papież, Polacy ucieszyli się od razu, nie bardzo analizując, dlaczego się cieszą. Wystarczyło im, że Benedykt XVI jest przyjacielem Karola Wojtyły. Niemcy najpierw przez kilka tygodni dyskutowali o jego poglądach, zastanawiali się, jakim jest człowiekiem. Radość przyszła gdzieś po miesiącu.

- Pan mówi dziś bardzo dobrze po polsku i śmieje się ze swych dawnych błędów, gdy smakował panu śledź z puszczy, zamiast z puszki. Jakie jest dziś zainteresowanie językiem polskim w Niemczech?
- Polskiego w szkołach państwowych w Niemczech uczy się około 2 tysięcy osób, czyli bardzo mało. Niemcy przesypiają właśnie polski rozwój. Polacy uczą się intensywnie i masowo niemieckiego, i będą coraz skuteczniejsi na niemieckim rynku pracy. Obecnie pracuję nad podręcznikiem współczesnego języka polskiego, bo on nie jest wcale taki trudny, a gaf językowych nie trzeba się wstydzić. Przez nie się uczymy.Matthias Kneip gościł w tym tygodniu w Opolu na zaproszenie Domu Współpracy Polsko-Niemieckiej i spotkał się z czytelnikami.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska