Porwała córkę do Niemiec. Dziś zapadł wyrok

Archiwum
Na rozprawę nie przyjechała z Niemiec oskarżona. Proces jednak ruszył, bo została prawidłowo zawiadomiona o terminie sprawy, odebrała też zawiadomienie.
Na rozprawę nie przyjechała z Niemiec oskarżona. Proces jednak ruszył, bo została prawidłowo zawiadomiona o terminie sprawy, odebrała też zawiadomienie. Archiwum
Dziesięć miesięcy więzienia w zawieszeniu na trzy lata dla Wioletty B., która w grudniu 2010 roku uprowadziła w Niemodlinie 11-letnią dziewczynkę. Kobieta miała ograniczone prawa rodzicielskie, a prawną opiekunką dziecka była jej siostra.

- Nie ma żadnych wątpliwości, że oskarżona popełniła przestępstwo - mówił uzasadniając dzisiejszy wyrok sędzia Piotr Wieczorek z Sądu Rejonowego w Opolu. - Wbrew woli prawowitej opiekunki dziecka, zabrała małoletnią Klaudię do samochodu i wywiozła do Niemiec.

Jako okoliczność łagodzącą sąd wziął pod uwagę uprzednią niekaralność kobiety i to, że porwanie nie odbyło się z użyciem siły. Dziewczynka, która znała oskarżoną (ale nie wiedziała, że to jej mama) poszła z nią dobrowolnie.

Potem w rozmowie telefonicznej ze swoją ciocią, która była jej prawną opiekunką, powiedziała, że chce zostać w Niemczech ze swoją mamą i rodzeństwem.

- Ale to nie ma znaczenia. Prawo mówi jasno, że kto zabiera dziecko poniżej piętnastego roku życia bez zgody prawowitego opiekuna, popełnia przestępstwo - dodaje Piotr Wieczorek.

Dzisiaj przed Sądem Rejonowym w Opolu zakończył się proces w sprawie głośnego porwania, do którego doszło 13 grudnia 2010 roku w Niemodlinie. 11-letnią wówczas dziewczynkę, spod szkoły do której chodziła, zabrała jej biologiczna matka.

Wioletta B., która od dziewięciu lat miała ograniczoną władzę rodzicielską, wsadziła dziewczynkę do samochodu i wywiozła do Niemiec, gdzie mieszka od kilku lat. Według sądu Woletta B. wcześniej wszystko zaplanowała.

Za pośrednictwem jednego z portali społecznościowych skontaktowała się z mieszkającą w Niemodlinie kuzynką i wypytywała jak wygląda Klaudia, czy urosła, chciała również, by ta przesłała jej zdjęcie dziewczynki.

Jak zauważył sąd, nie mogła wiedzieć jak wygląda córka, bo przez te wszystkie lata prawie się nią nie interesowała. Po urodzeniu dziewczynki oddała ją swojej matce na wychowanie. Po kilku latach wprawdzie wystąpiła do sądu o przywrócenie praw rodzicielskich, ale przyjechała tylko na jedną rozprawę. Potem znowu kontakt się urwał.

Przez wiele lat prawną opiekunką Klaudii była jej babcia. Po jej śmierci Sąd Okręgowy w Opolu na tymczasową opiekunkę wyznaczył Beatę Sarę, siostrę oskarżonej kobiety. To właśnie ona zgłosiła sprawę policji zaraz po uprowadzeniu.

Ciocia Klaudii wytoczyła też sprawę biologicznej matce dziewczynki przed sądem w Kolonii. W pozwie domagała się, by dziecko wróciło do Polski. Niemiecki sąd odrzucił jednak wniosek. Uznał, że biologiczną matka jest Wioletta B., więc miała prawo zabrać dziecko.

Nie wziął pod uwagę tego, że miała ograniczone prawa rodzicielskie. Niemcy napisali też, że dziecko żyło w Polsce w złych warunkach materialnych. Nie wiadomo jednak, skąd niemiecki wymiar sprawiedliwości ma taką wiedzę, gdyż ani sędzia, ani nikt z niemieckiej strony nie pofatygował się do Niemodlina, by to sprawdzić.

- Polskie państwo nie pomogło mi w walce o Klaudię - mówiła na dzisiejszej rozprawie Beata Sara. - Byłam zostawiona sama sobie.

Na rozprawę nie przyjechała z Niemiec oskarżona. Proces jednak ruszył, bo została prawidłowo zawiadomiona o terminie sprawy, odebrała też zawiadomienie, na co polski sąd ma potwierdzenie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska