Potocka: W dzieciństwie strzelałam gole

fot. Sławomir Mielnik
Anna Potocka sprawiła, że sztuka wychodzi do mieszkańców Opola.
Anna Potocka sprawiła, że sztuka wychodzi do mieszkańców Opola. fot. Sławomir Mielnik
Anna Potocka, dyektor Galerii Sztuki Współczesnej: Nie widzę różnicy między Opolem a Paryżem. Organizujemy te same wystawy.

- Czemu pani to wszystko robi? Przecież Opole to nie Paryż!
- Nie widzę różnicy między Opolem a Paryżem! Choćby z tego względu, że w obu miastach prezentowane jest World Press Photo, dorównujemy więc do światowych galerii. W tym roku, w listopadzie, organizujemy World Press Photo po raz szósty. Niewiele miast w Polsce podejmuje się tego trudu. Wystawa prezentowana jest w Poznaniu, Warszawie, Katowicach i w Sopocie, więc zwiedzający przyjeżdżają do Opola z Wrocławia, Jeleniej Góry, Zielonej Góry, z Częstochowy. Bardzo często nawet z Katowic, bo u siebie wystawę przegapili.

- Łatwo było zdobyć pieniądze na WPP?
- Za każdym razem zdobywam je od sponsorów. Setki razy wchodziłam do nich drzwiami i setki razy oknami - do banków i innych firm. Nie każda firma może nam pomagać co rok, ale też i z wieloma firmami mamy podpisane umowy wieloletnie. To daje duży komfort. Spłacamy też wystawę z dochodów za bilety, przy czym pod względem cen za bilety nie jesteśmy ani Paryżem, ani Amsterdamem, ani Nowym Jorkiem, gdzie wejście kosztuje 20 euro. U nas - 8 złotych i 4 złote.

- Po sześciu latach organizowania tej wystawy, kiedy to tłumy walą do Galerii, wciąż się trzeba martwić o pieniądze?
- Teraz już nie. Mam w 70% zapewnione finansowanie wystawy - to sukces. Niektóre firmy same u nas zabiegają o sponsorowanie World Press Photo. W tym roku po raz pierwszy mogłam wybierać między ofertami banków i - mówiąc krótko - wybrałam ten bank, który dawał więcej.

- Twarda z pani bizneswoman.
- Nie, takie są po prostu zasady gry. Mam też żelazną zasadę dotyczącą lojalności i konsekwencji. Jeśli jeden bank sponsoruje wystawę, to drugi już nie może. Podobnie jest z rozgłośniami i innymi firmami o zbliżonych profilach.

- W dzieciństwie też była pani taka zaradna? Zamieniała pani landrynki na o wiele lepsze czekoladki?
- Nie! Chociaż nie byłam też typem cichej myszki i potrafiłam wywalczyć swoje. Nosiłam długie warkocze, nie pozwoliłam się za nie ciągnąć. Biegałam z kolegami na wyspę Bolko i tam graliśmy w piłkę nożną.

- Stała pani na bramce?
- Nie, bardzo lubiłam kopać. Strzelałam gole!

Portret

Portret

Anna Potocka, dyrektor Galerii Sztuki Współczesnej. Odmłodziła i przybliżyła opolanom Galerię poprzez realizacje takich pomysłów jak karnawałowe bale kostiumowe, organizowanie wystaw w mieście - na murach i deptakach, w tym roku ruszyła z Galerią pod Chmurką koło opolskiego Ratusza. Udało się jej sprowadzić do Opola, jednego z nielicznych polskich miast, wystawę World Press Photo. Niedawno otwarto wyremontowane sale wystawiennicze Galerii, teraz jest ona jedną z najnowocześniejszych w kraju i w Europie. Na remont czeka kolejny budynek - będzie tu między innymi czytelnia wydawnictw poświęconych historii sztuki, a także pracownie plastyczne i atelier fotograficzne.

- Teraz rozumiem, dlaczego w Galerii pod Chmurką, koło opolskiego ratusza, finałowa wystawa została skomponowana ze zdjęć mundialowych.
- Nie przepadam za futbolem, a polskiej drużynie może bym i kiedyś kibicowała, gdyby lepiej grała. Jednak mając w domu dwóch mężczyzn, trudno było nie zauważyć szaleństwa pod tytułem mundial. Niektórzy panowie z pracy także wyjeżdżali do Niemiec na mecze. Wracali, gorąco komentowali... Cały zespół galerii uznał, że mundial to także temat na wystawę. Z Polskiej Agencji Prasowej wykupiliśmy licencję do wielokrotnego prezentowania wystawy, pod warunkiem, że nieodpłatnie.

- Cóż, to tym razem nie zrobiła pani interesu.
- Galeria prowadzi przede wszystkim działalność edukacyjną. I tak też jest z wystawą mundialową. Właśnie pojechała do Kielc. Owszem, nie bierzemy ani złotówki za wypożyczenie tych zdjęć, ale też i Kielce zapewniają transport oraz ubezpieczenie wystawy. W innym wypadku byłyby to nasze koszty.

- Sama pani wybierała zdjęcia do mundialowej wystawy?
- Nie, z całym zespołem oraz sponsorem.

- A mnie się wydaje, że przede wszystkim kobiece figlarne oko mogło wypatrzyć z setki zdjęć tę fotografię, na której trener i zawodnik tak po męsku i solidarnie "poprawiali" spodenki... Toż to był sam testosteron!
- Ujęcie było zabawne. Podobnie jak fotografia "zmęczonego" jednego z kibiców czekającego na mecz swej drużyny. Przecież taki właśnie jest także sport: to emocje i wyczekiwanie fanów, to proste, ale wymowne gesty. Najważniejsze było, aby owe fotografie przyciągały wzrok nie tylko fachowców i kibiców, ale i ich żon, dziewczyn, nawet dzieci. To była wystawa dla każdego! O godzinie 8.00 patrzyłam przez kamerę internetową na deptak i widziałam, jak zdjęcia oglądają młodzi ludzie, prawdopodobnie uczniowie pobliskiego technikum mechanicznego. Myślałam sobie: "Chyba zadzwonię do ich dyrektora z usprawiedliwieniem, że podopieczni nie robią nic złego, nie wagarują, lecz są w galerii!".

- Dzięki takim pomysłom jak Galeria pod Chmurką sztuka wychodzi do ludu.
- A lud to docenia. Do mojego biura dzwonili ludzie, którzy nigdy wcześniej nie zajrzeli nawet do Galerii. Teraz nie dość, że poznali nasz numer telefonu, to pytali, kiedy będą mogli obejrzeć kolejną ekspozycję pod ratuszem. Wierzę, że ludzie ci, skoro już zadali sobie trud i znaleźli numer telefoniczny do galerii, zrobią też kolejny krok - i zajrzą na jedną z wystaw w naszej siedzibie. Albo przyślą swe dzieci na zajęcia plastyczne w galerii.

- Mówi się na mieście, że przez panią lud odwrócił się od ratusza!
- Kiedyś ludzie zwykle siadali na ławeczkach na deptaku twarzą do ratusza. Odkąd zainstalowaliśmy tam Galerię pod Chmurką, siedzący na ławkach odwrócili twarze od urzędu, woleli patrzeć na obrazy.

- Jak to się stało, że z kopiącej piłkę dziewczynki z warkoczami narodziła się menedżer sztuki?
- Miałam rozległe zainteresowania. Uczęszczałam do ogniska plastycznego, śpiewałam w chórze, byłam zuchem i harcerką. Potem zaczęłam się uczyć w opolskim liceum plastycznym. Miałam wspaniałych nauczycieli: Buczyński, Bucki, rzeźby uczyli mnie Borowczak i Panitz. Ale na studiach zdecydowałam, że najbardziej pasjonuje mnie historia sztuki. Potem była praca w galerii.

- A więc nie maluje już pani?
- Rzadko mi się to zdarza. Czasami własnoręcznie wykonuję karteczki świąteczne. Bywa, że komuś na prezent wykonam drobny linorycik, chociaż teraz już trudno jest o linoleum. Stanowczo wolę zajmować się teorią, wymyślać i organizować wystawy.

- Powiedziała pani lubię wymyślać wystawy". Listopad, poza oczywiście wystawą World Press Photo, kojarzyłby się pani z...?
- Z wystawą muzealną poświęcona marszałkowi Józefowi Piłsudskiemu. Na tej wystawie można by zgromadzić wszelkie podobizny i wyobrażenia wodza: rzeźby, popiersia, portrety i szkice. Ta monumentalna postać była zwykle przez artystów oddawana nad wyraz realistycznie, ale i kultowo. Wystawa miałaby w związku z tym również bardzo kultowy charakter. Wkrótce "wymyślę" dużą wystawę konstruktywistów. To był kierunek w sztuce zapoczątkowany w latach dwudziestych, na pewno jednym z ważnych elementów tej wystawy byłyby pracy opolskiego konstruktywisty Zbigniewa Natkańca. Mając Natkańca, nie możemy mieć żadnych prowincjonalnych kompleksów!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska