Powojenne Opole. W mieszkaniach "żyły" kury i kozy...

"150 lat fotografii"
Lato 1946 roku. Skrzyżowanie ulic 1 Maja i Krakowskiej. Ruiny z centrum zniknęły dopiero w latach 50.
Lato 1946 roku. Skrzyżowanie ulic 1 Maja i Krakowskiej. Ruiny z centrum zniknęły dopiero w latach 50. "150 lat fotografii"
W lipcu 1946 roku w Opolu dramatycznie brakowało kamienic z drzwiami i oknami, a w Śródmieściu w mieszkaniach trzymano... zwierzęta gospodarcze. Ale były też podobieństwa. I dziś, i wtedy, Opole miało ponad 20 radnych.

Tamtego lata dla wielu opolan było już jasne, w którym kierunku zmierza komunistyczna Polska.

W kwietniu uchwalono ustawę o nacjonalizacji wszystkich banków, a w czerwcu wprowadzono przepisy na mocy których za szczególnie niebezpieczne przestępstwa uznawano "przynależność do tajnych organizacji i rozpowszechnianie fałszywych informacji".

Jakby tego było mało, w lipcu wprowadzono cenzurę prewencyjną i powołano Urząd Kontroli Prasy.

W tym samym czasie spotkała się w Opolu ponad 20-osobowa Miejska Rada Narodowa, której odpowiednikiem byłaby dziś rada miasta.

Przeszło czterogodzinną debatę radnych o bolączkach miasta szczegółowo opisały ówczesne "Nowiny Opolskie" - pismo, które właśnie w 1946 roku zaczęło ukazywać się w Opolu.

Jak relacjonował autor - podpisany "Ten z Nowin" - tematem wzbudzającym największe emocje była sytuacja mieszkaniowa opolan i fakt, że choć Opole było polskie od ponad roku, to nadal nie wprowadzono obowiązku meldowania się i nie prowadzono też należycie ksiąg meldunkowych.

Radni oburzeni tą sytuacją dali zaledwie 30 dni ówczesnemu prezydentowi Wilhelmowi Szafarczykowi na sporządzenie szczegółowych list mieszkańców dla poszczególnych posesji.

Oceniano, że będzie to jeden ze sposobów na ukrócenie potwornego szabru, jaki wciąż występował w mieście.

Dodatkowymi problemami, oprócz rabowania pozostawionych bez opieki budynków, miały być też - jak przekonywali ówcześni radni - niszczenie zieleńców i kwietników.

Wilhelm Szafarczyk, który właśnie zastąpił na stanowisku prezydenta Maksymiliana Tkocza, wił się w ogniu pytań. Ale po nich przedstawił swój raport z tego, jakie wówczas zastał miasto.

Prezydent informował radnych, że w Opolu aż 2500 mieszkań nadal nie ma drzwi i okien. Co więcej, miasta nie stać na ich remont, a nikt nie podjął się nawet próby oszacowania kosztów tych prac.

Sytuację miało w przyszłości poprawić oddanie przez wojska radzieckie około 400 mieszkań, ale prezydent nie umiał powiedzieć, w jakim są one stanie.

W ratuszu, który akurat podczas działań wojennych niespecjalnie ucierpiał, leżały już wnioski o przydział 600 mieszkań. I teoretycznie takie mieszkania można by było znaleźć, ale wówczas w Opolu zajmowały je... zwierzęta gospodarcze.

Ówcześni urzędnicy miejscy wyliczyli, że na strychach, w piwnicach, a nawet w mieszkaniach na pierwszych piętrach kamienic mieszkają "tak zacni obywatele" jak: 172 krowy, 24 konie, 152 kozy, a także spora liczba świń, kaczek i kur.

Prezydent Opola raportował radnym, że pomieszczenia są już zniszczone, grzyb "zjada podłogi" i prędko w tych mieszkaniach nikt nie zamieszka.

- A to wszystko w sytuacji, gdy na rolnika na wsi czeka ziemia, a w mieście robotnicy czy nauczyciele nie mają gdzie się podziać - opisywał dziennikarz "Nowin Opolskich" i dodawał, że, jak wynika z urzędowych danych, w Opolu aż kilkadziesiąt osób nadal samotnie zajmuje wielopokojowe mieszkania.

Podczas sesji pojawił się także "przykry temat" handlu mieszkaniami (dziś sprzedaż to coś naturalnego, ale wówczas była o tyle dziwna, że sprawy własnościowe nie były jeszcze uregulowane).

Opolanie mieli sprzedawać sobie poniemieckie mieszkania za tzw. zwrot kosztów remontu. Ile te kwoty wynosiły?

Tego nie podano, ale proceder musiał budzić ogromne emocje wśród radnych, bo dwóch (panowie Zmarzły i Cepuch) podczas dyskusji opuściło salę obrad w geście protestu.

Na koniec prasowej relacji dziennikarz "Nowin" zauważył, że mimo długich obrad na sali nie padło ani jedno pytanie, kto winien jest obecnej sytuacji, kto za nią odpowie i kiedy?

Być może tym "winnym" według autora miał być pierwszy powojenny prezydent Maksymilian Tkocz odwołany w atmosferze skandalu. Tkocz nie był bowiem komunistą i jako członek Stronnictwa Demokratycznego w 1946 roku już "nie pasował" ówczesnej władzy.

Ten dziennikarz, publicysta, a potem także prezydent jest dziś postacią w Opolu kompletnie zapomnianą.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska