Prezes Rycerskiej Byczyny: "Radny nie molestował mnie seksualnie, tylko natrętnie prosił i naprzykrzał się"

Mirosław Dragon
Mirosław Dragon
Burzliwa sesja rady miejskiej w Byczynie
Burzliwa sesja rady miejskiej w Byczynie Mirosław Dragon
Kilka dni po awanturze na sesji rady miejskiej w Byczynie prezes Beata Dziekońska sprostowała, że została źle zrozumiana i do tego zakrzyczana. Z tego powodu nie dano jej wyjaśnić zarzutów wobec radnego opozycji.

Chodzi o wielką awanturę, do jakiej doszło na sesji rady miejskiej w Byczynie w piątek, 29 czerwca.

Beata Dziekońska, prezes komunalnej spółki Rycerska Byczyna, oskarżyła radnego opozycyjnego Damiana Gocejnę o to, że molestował ją w urzędzie!

- Pan odwiedził mnie w urzędzie, wszedł do gabinetu na górze i zamknął się pan ze mną w biurze - mówiła Dziekońska.

Kiedy ktoś z publiczności rzucił: „Co wyście tam robili?”, sala gruchnęła śmiechem, a prezes Dziekońska ciągnęła z uśmiechem: - Co myśmy tam robili? Co tam robiliśmy, panie radny? Proszę dać mi dokończyć, pan się tak nie irytuje, bo ja po prostu powielam fakty, które miały miejsce!

Szefowa Rycerskiej Byczyny dodała, że radny Gocejna miał pretensje o to, że nie odbiera od niego telefonów, po czym oświadczyła wprost: - Pan przyszedł mnie bezczelnie nagabywać i molestować w moim gabinecie!

- Pani jest bezczelna, czy pani zdaje sobie sprawę tego, co pani okropnego powiedziała, jakie perfidne kłamstwa? – dopytywał Damian Gocejna. – Zapewniam, że spotkamy się w sądzie.

- Jeśli pan chce drogi sądowej, to ja się chętnie z panem spotkam w sądzie – odparła Beata Dziekońska, która zapewniła, że ma wszystko zarejestrowane. Dodała, że o sprawie molestowania napisała 6 lutego notatkę służbową.

Burmistrz Robert Świerczek mówi, że tej notatki nie dostał, ponieważ od 2016 roku ma zablokowaną skrzynkę mailową.

Włodarz Byczyny dodaje też, że nie jest bezpośrednim zwierzchnikiem Beaty Dziekońskiej. Zgodnie z prawem w spółce komunalnej burmistrz powołuje bowiem radę nadzorczą, a rada zatrudnia prezesa.

Inna sprawa, że w ciągu nieco ponad roku istnienia Rycerskiej Byczyny skład rady nadzorczej zmieniał się wiele razy. Z pierwotnego składu rady nadzorczej nie została już ani jedna osoba!

Kilka dni po burzliwej sesji Beata Dziekońska napisała dwa pisma.
Jedno z nich to list otwarty do przewodniczącego rady miejskiej Adama Radoma. Prezes Dziekońska stwierdziła, że to on ponosi odpowiedzialność za awanturę na sesji, ponieważ źle prowadził obrady i pozwolił na zakrzyczenie jej.

- Polemika, jaką prowadziłam z radnym Damianem Gocejną, została przerwana krzykami jego zwolenników, którzy w dodatku przypisali mi słowa, jakich wcale nie powiedziałam - napisała Beata Dziekońska.

- Co gorsza, obrady obserwowała prasa i dziennikarze, pozbawieni rzetelnej informacji, ulegli fałszywemu wrażeni, podobnie jak reszta radnych, czego efektem są publikacje prasowe godzące w prestiż rady miasta, a zapewne i całego samorządu - dodała Beata Dziekońska.

Drugie pismo to wniosek o sprostowanie wysłany do „Nowej Trybuny Opolskiej”. Beata Dziekońska zapewniła w piśmie, że nie zarzuciła radnemu przestępstwa molestowania seksualnego.

- Podczas sesji rady miasta nie oskarżyłam nikogo o czyn z art. 197 Kodeksu karnego i nie użyłam zwrotu „molestowanie seksualne" - podkreśla Beata Dziekońska. - To inni uczestnicy obrad głośnymi krzykami przerwali moją wypowiedź i to oni stwierdzili, jakobym zarzucała radnemu molestowanie seksualne czy niewierność małżeńską.

- Użyłam jedynie zwrotu, że radny przyszedł mnie nagabywać i molestować w gabinecie - dodaje pani prezes. - Wypowiedziałam te słowa w kontekście sposobu, w jaki radny domagał się ode mnie informacji.

Słowo molestować oznacza wedle Słownika Języka Polskiego natrętnie o coś prosić, nudzić prośbami, naprzykrzać się - tłumaczy Beata Dziekońska.

Prezes Rycerskiej Byczyny dodaje, że nie dokończyła swojej wypowiedzi z powodu krzyków innych radnych.

- Mogło chodzić o coś innego, niż to imputują radni - kończy wywód Beata Dziekońska.

Awantura na sesji w Byczynie rozpętała się już pod koniec obrad, podczas zgłaszania wolnych wniosków.

Radny Damian Gocejna poskarżył się, że nie dostał odpowiedzi na pismo do prezes Rycerskiej Byczyny od grudnia.

Beata Dziekońska w odpowiedzi zarzuciła mu właśnie, że ją molestował na zamkniętymi drzwiami w urzędzie. To oskarżenie wywołało okrzyki oburzenia na sali.

Przewodniczący rady miejskiej Adam Radom uciszył jednak wszystkich i jeszcze raz oddał głos Beacie Dziekońskiej, która zaznaczyła, że jeszcze nie skończyła swojej wypowiedzi.

Następnie Damian Gocejna zapowiedział pozew sądowy za oskarżenie o molestowanie go, a Beata Dziekońska dodała tylko, że liczy na to.

Później były omawiane jeszcze inne tematy, po czym o głos poprosił były radny Zygmunt Wiśniewski, który zarzucił Beacie Dziekońskiej kłamstwo i dodał, że jego też ma pozwać do sądu. Beata Dziekońska na te słowa nie zareagowała. Jak widać na nagraniu, odwróciła głowę od Wiśniewskiego, w ogóle na niego nie patrzyła. Nie zgłosiła się też, aby odpowiedzieć. Po kilku dniach skrytykowała w liście przewodniczącego rady Adama Radoma, że „oddał głos osobnikowi spośród publiczności, który ponownie i w agresywny sposób zaczął odnosić się do wypowiedzi., które wcale nie ode mnie pochodziły i do mnie samej".

Damian Gocejna mówi, że słowami Beaty Dziekońskiej czuje się zniesławiony i że jego prawnik już przygotowuje pozew do sądu.

Na tym filmie widać, jak przewodniczący rady miejskiej prowadził burzliwą dyskusję o kłamstwach i molestowaniu:

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska