Proces Sebastiana K. oskarżonego o podwójne zabójstwo. Większość świadków w kajdankach, jeden nie był w stanie mówić

Krzysztof Strauchmann
Krzysztof Strauchmann
Sąd Okręgowy z trudem przesłuchał mieszkańców kamienicy socjalnej w Prudniku, gdzie spłonęły żywcem dwie kobiety.
Sąd Okręgowy z trudem przesłuchał mieszkańców kamienicy socjalnej w Prudniku, gdzie spłonęły żywcem dwie kobiety. Krzysztof Strauchmann
Sąd Okręgowy z trudem przesłuchał mieszkańców kamienicy socjalnej w Prudniku, gdzie spłonęły żywcem dwie kobiety. O ich podpalenie i zabójstwo jest oskarżony 35-letni Sebastian K. z Prudnika.

To nie była typowa rozprawa. Większość świadków - mieszkańców słynnej już kamienicy na ul. Chrobrego - doprowadziła do sądu w kajdankach policja.

Zaproszeni na poprzednią rozprawę, po prostu nie przyszli. Niektórzy świadkowie mieli problemy ze składnym mówieniem, sami sobie zaprzeczali, trzeba im było wielokrotnie powtarzać pytania.

Jeden ze świadków nie potrafił powiedzieć nawet, ile ma lat. Bełkotał coś bez składu. Prokurator ostatecznie wycofał jego przesłuchanie z materiału dowodowego.

- W tym budynku na każdym piętrze ktoś wali dyktę - przyznał szczerze na rozprawie jeden z mieszkańców kamienicy. „Dykta” to rozcieńczony denaturat.

20 grudnia 2017 roku w pożarze mieszkania na parterze zginęły dwie kobiety. Prokurator oskarżył Sebastiana K., byłego lokatora kamienicy na Chrobrego, że to on umyślnie podpalił kobiety i oblał je denaturatem, a potem uciekł przez okno z mieszkania, co zarejestrowała uliczna kamera.

Oskarżony przyznał, że był w tym mieszkaniu, ale pożar wybuchł w czasie niezamierzonej szamotaniny. Chciał kobiety polać wodą z butelki, ale tam był denaturat i ogień rozgorzał jeszcze bardziej. Twierdzi też, że nie mógł wyjść z lokalu, bo w drzwiach nie było klamki. Świadków zdarzenia nie ma.

- Sebastian K. poszedł do tych kobiet - zeznawał wczoraj jeden z mieszkańców kamienicy. - Przez ścianę słyszałem odgłos zamykanych drzwi i krzyki, piszczenie kobiet. Sebastian K. był wyczulony na ludzi, którzy piją denaturat. On lubił podpalać. Mnie też kiedyś podpalił i sąsiada z góry też. Robił tak, jak był wypity, a tego dnia był wypity.

Oskarżony temu zaprzecza. Inny ze świadków szczegółowo omówił, jak miesza się denaturat z wodą. Z jego zeznań wynika, że w czasie tragicznego zdarzenia w 1,5-litrowej butelce po wodzie, na stole w mieszkaniu kobiet, mógł faktycznie znajdować się niedopity denaturat.

OPOLSKIE INFO - 1.06.2018

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska