Prof. Dorota Simonides: - Stan wojenny to była zbrodnia

Redakcja
Prof. Dorota Simonides
Prof. Dorota Simonides Sławomir Mielnik
- Wstrzymałam się od głosu w sprawie stanu wojennego. Odpłacono mi zastraszaniem i groźbami - mówi prof. Dorota Simonides, była posłanka na sejm PRL, wieloletnia senator RP.

Wczoraj gen. Czesław Kiszczak został skazany na dwa lata więzienia w zawieszeniu za wprowadzenie stanu wojennego. Jak pani ocenia ten wyrok?
- Najistotniejszy jest sam fakt, że go osądzono, to wielkie wydarzenie. Sąd potępił wprowadzenie stanu wojennego i jednoznacznie stwierdził: to była zbrodnia.

- Gdy wprowadzano stan wojenny, była pani posłanką na Sejm PRL. Jak pani głosowała nad uchwałą w tej sprawie?
- Wstrzymałam się od głosu i jako jedyna w Sejmie wprost zapytałam Mieczysława Rakowskiego, co to są te siły antysocjalistyczne, o których tak bębni z trybuny? Solidarność była mi za to wdzięczna, ale ze strony władz doznałam bardzo przykrych konsekwencji.

- Na czym one polegały?
- Byłam posłanką Stronnictwa Demokratycznego, z którego natychmiast usunięto mnie oraz innych posłów, którzy także wstrzymali się od głosu. Rozpętano przeciw nam wielką kampanię, nazywając "trumnami moralności". Nikt się do nas nie odzywał, a rękę podawano tylko w windzie, gdzie nie było świadków. Wielokrotnie też straszono mnie, że "nieznani sprawcy" mogą zgwałcić moją córkę, syn może mieć wypadek samochodowy, a ja sama mogę zostać wyrzucona z pociągu podczas jazdy do Warszawy lub z powrotem. Jedni byli internowani, drudzy musieli żyć z ciągłą świadomością zagrożenia czyhającego na nich lub ich bliskich.

- Dlaczego w wolnej Polsce musieliśmy ponad 20 lat czekać na osądzenie ludzi, którzy za tym wszystkim stali i tym kierowali?
- Sąd jest niezależny, ale dziwi mnie, że trwało to aż tyle. Ten wyrok zbiega się z podniesionym akurat w niemieckiej prasie postulatem, by wreszcie zacząć ścigać nie tylko ludzi złamanych przez Stasi, ale także tych, którzy wydawali rozkazy oficerom tej organizacji. Dotąd na Zachodzie także w odniesieniu do członków kierownictwa PRL uważano, że byli oni prawowitą władzą i mieli prawo robić to, co robili. Z tego powodu jest dla mnie bardzo doniosłym fakt, że - nawet po tylu latach - wyrok na sprawców stanu wojennego został wreszcie wydany.

- A sama treść wyroku na Kiszczaka to dla pani moralna satysfakcja?
- Bylibyśmy państwem niecywilizowanym, gdybyśmy wtrącili do więzienia człowieka, który ma 89 lat. Najważniejsze jest samo potępienie zbrodniczego czynu.

- Ten wyrok powinien być końcem rozliczeń z PRL-em czy początkiem prawdziwego rachunku krzywd, jakich doznaliśmy od komuny jako naród?
- Zawsze byłam za tym, by każde zło zostało potępione, chociaż niekoniecznie człowiek, który za nim stał. Są jeszcze zbrodnie nie do końca wyjaśnione i osądzone, nie należy od tego uciekać. Ale trzeba przede wszystkim patrzeć naprzód. Nie możemy się wiecznie grzebać w przeszłości, bo to nas tak dezintegruje jako naród, że na każdym kroku czuć oddech wojny polsko-polskiej.

- Zgodnie z zasadą: wybaczyć, ale nie zapomnieć?
- I nie oceniać tamtych wydarzeń z dzisiejszej perspektywy, bo to jest ahistoryczne. Teraz odwaga nic nie kosztuje, wtedy słono się za nią płaciło.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska