Przedstawiciele mniejszości niemieckiej uczestniczyli w ostatniej drodze Władysława Bartoszewskiego

Krzysztof Ogiolda
Krzysztof Ogiolda
W wieczorze wspomnień o Władysławie Bartoszewskim uczestniczyli: (od lewej) Ryszard Galla, prof. Dorota Simonides, prof. Stanisław S. Nicieja i Rafał Bartek.
W wieczorze wspomnień o Władysławie Bartoszewskim uczestniczyli: (od lewej) Ryszard Galla, prof. Dorota Simonides, prof. Stanisław S. Nicieja i Rafał Bartek. Krzysztof Ogiolda
Mniejszość niemiecką reprezentowali poseł na Sejm RP Ryszard Galla, Rafał Bartek, dyrektor Domu Współpracy Polsko-Niemieckiej oraz przewodniczący zarządu Związku Niemieckich Stowarzyszeń w Polsce Bernard Gaida. W pogrzebie wziął także udział prezydent Niemiec Joachim Gauck.

- Władysław Bartoszewski był autorytetem nie tylko w Polsce, ale i w Niemczech - mówi Bernard Gaida. - Trudno wyobrazić sobie bez niego losy polsko-niemieckiego pojednania. Uczestniczył także wraz z nami w większości rozmów polsko-niemieckiego okrągłego stołu. Stąd nasza obecność w archikatedrze i na Powązkach.

Wyrazem pamięci i szacunku mniejszości dla zmarłego był także wieczór wspomnień zorganizowany w miniony czwartek w Muzeum Śląska Opolskiego przez Dom Współpracy Polsko-Niemieckiej.

- Rozpoczął się on od przywołania fragmentu przemówienia, jakie Władysław Bartoszewski wygłosił po niemiecku w Bundestagu w 1995 roku z okazji 50. rocznicy zakończenia II wojny światowej. Odważył się on wówczas jako polityk mówić nie tylko o straszliwej winie Niemiec, ale i uznać, że wolna Polska powinna dostrzec cierpienia Niemców po II wojnie światowej, których Polacy okazywali się być sprawcami.

Lider VdG podkreśla, iż przed 20 laty takie postawienie sprawy było aktem wielkiej odwagi i miało tym większe znaczenie, że o jednej i drugiej winie wypowiadał więzień obozu Auschwitz i stalinowskich więzień.

- Podczas uroczystości pogrzebowych podkreślano, mówili o tym także prezydenci Polski i Niemiec, że myślenie Władysława Bartoszewskiego często nie brało się wyłącznie z polityki - zwraca uwagę Bernard Gaida - ale z przekonania o wartościach chrześcijańskich, które każą nazywać zło po imieniu, niezależnie od tego, kto je popełnia. Po jego śmierci często przywoływano, jako motto jego życia słowa o tym, że warto być przyzwoitym. Ale mówił on także jednoznacznie, że prawda wcale nie leży pośrodku, ale po prostu tam, gdzie leży.
Taka uczciwa postawa sprawiła, że Bartoszewski mógł uczestniczyć w dialogu polsko-niemieckim i polsko żydowskim, a także chrześcijańsko-żydowskim, zaskarbiając sobie uznanie wszystkich stron.

Właśnie ze względu na ten autorytet środowisko mniejszości niemieckiej zorganizowało w Muzeum Śląska Opolskiego tuż przed długim weekendem wieczór wspomnień o Władysławie Bartoszewskim. Do udziału w nim zaproszono byłą senator RP, prof. Dorotę Simonides, rektora Uniwersytetu Opolskiego, prof. Stanisława S. Nicieję oraz posła Ryszarda Gallę. Rafał Bartek przypomniał ważniejsze fakty z biografii profesora: jego uwięzienie i pobyt w Auschwitz oraz działalność po uwolnieniu z obozu w organizacji pomocy Żydom "Żegota" i w Armii Krajowej aż po udział w powstaniu warszawskim. Po wojnie Bartoszewski zaangażował się w działalność opozycyjnego wobec komunistów PSL-u. Kilkakrotnie skazywany na stalinowskie więzienie, po uwolnieniu podjął szeroką działalność pisarską i publicystyczną. Miał w dorobku ponad 40 książek i około 1500 artykułów. W wolnej Polsce dwukrotnie był ministrem spraw zagranicznych.

W ramach wspomnień o nim prof. Dorota Simonides wróciła do kwestii historycznego przemówienia przed połączonymi izbami niemieckiego parlamentu.

- Byłam naocznym świadkiem tego wydarzenia - wspominała. - Lecieliśmy tam razem niewielkim samolotem, siedząc naprzeciw siebie. W drodze profesor zdecydował, że będzie przemawiał po niemiecku. Uważał, że materia jest tak delikatna, iż tłumaczenie może spowodować jakieś szkodliwe przesunięcie akcentów. Mówił w Bundestagu ponad godzinę. Przypomniał trudny los wypędzonych Polaków zza Buga, ale nie przemilczał także losu wypędzonych Niemców. Nie ukrywał, że to Niemcy ponoszą odpowiedzialność za wywołanie II wojny światowej, ale koncentrował się nie tyle na wojennych cierpieniach i okrucieństwach obozów koncentracyjnych - czego się Niemcy obawiali - ale raczej na wspólnym budowaniu wspólnej europejskiej przestrzeni przez Niemców i Polaków. Zebrani zgotowali mu trwającą przez 10 minut owację na stojąco. I wiem, że wielu Niemców ma do dzisiaj to przemówienie w pamięci.
Profesor Stanisław Nicieja przypomniał, że poznał Władysława Bartoszewskiego w Bibliotece Polskiej w Paryżu w 1988 roku. Mówił, jak miał w zwyczaju, głośno i szybko - jak karabin maszynowy, ale tak, że był słuchany.

Rektor UO przypomniał wspólną z profesorem działalność w Radzie Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa. Autorytet profesora pozwalał tam załatwiać trudne sprawy związane z upamiętnianiem Polaków, ofiar ludobójstwa na Wołyniu.

- Lubię takich wyrazistych ludzi - deklarował rektor Nicieja. - On się wyróżniał na tle miałkich polityków w Polsce. Miał świadomość, że jest ministrem lub ambasadorem dość peryferyjnego państwa, ale miał tak silną osobowość, że mimo to był słuchany i liczono się z nim.

Profesor Nicieja odniósł się także do niemieckiego wątku w myśleniu prof. Bartoszewskiego.

- Można poprzestać na narzekaniu na położenie Polski między Niemcami a Rosją, ale można też próbować się w tym miejscu znaleźć jak najlepiej - mówił. - Profesor Bartoszewski był w swojej ocenie Niemiec podobny do Edmunda Osmańczyka, który zaraz po wojnie w "Sprawach Polaków" pisał, że za 15 lat Niemcy nie będą narodem wyklętym. Ponieważ zacisną zęby i będą pracować, zasłużą sobie na szacunek. Polakom pozostaje dorównać im pracowitością.
Poseł Ryszard Galla wspominał, że Władysław Bartoszewski niemal do ostatnich chwil swojego życia był widoczny w Sejmie i pracował nad przemówieniem, które miał wygłosić podczas polsko-niemieckich konsultacji międzyrządowych (odczytała je minister Ewa Kopacz).

- W 2005 roku minister Bartoszewski przyjął nas z ówczesnym liderem mniejszości Henrykiem Krollem - wspominał. - Uprzedzano nas, że rozmówca będzie miał mało czasu, tymczasem mówił długo i niezwykle barwnie, m.in. o swoich kontaktach z kanclerzem Helmuthem Kohlem. Dominował w każdym środowisku, w jakim się znalazł. Należę do polsko-niemieckiej grupy parlamentarnej. Spotykamy się regularnie, co kwartał. Dotychczas każda grupa niemieckich posłów przyjeżdżająca do Warszawy chciała się spotkać z Władysławem Bartoszewskim. To pokazywało, jak wielki ma autorytet. Nie będzie łatwo go zastąpić.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska