Przemoc w dzieciństwie zaważyła na ich życiu

sxc.hu
sxc.hu
Najmłodsza ma dwadzieścia parę lat, najstarsza jest grubo po sześćdziesiątce. Łączy je to, że w dzieciństwie doświadczyły przemocy seksualnej, niektóre także brutalnych gwałtów. Zaważyło to na całym ich życiu.

Są w trakcie terapii, znalazły się na tym etapie, kiedy zaczęły rozumieć, że głęboko skryte traumatyczne doświadczenia rzutują na ich całe życie.

Aldonę nazywam szefową. Nie tylko z racji wieku, ale i dlatego, że to ona początkowo przejmuje inicjatywę rozmowy z dziennikarzem. Jej doświadczenia są najdłuższe. I bodaj jedne z okrutniejszych.

- Mam 66 lat, a skutki tego, co wydarzyło się, gdy miałam 7 lat, odczuwam do dziś. Tato pobił mamę tak mocno, że zmarła. - mówi. - Potem zabrał się za mnie. I za moją siostrę, która miała 5 lat, tylko że ja o tym nie widziałam, nie wiedziałam, że robi to też Agnieszce. Pozwalałam tacie na wszystko, żeby chronić siostrę…

Strach

Tato gwałcił ją do 16. roku życia.
- To były wymyślne tortury - mówi.

Zdarzały się przerwy, gdy trafiła wraz siostrą do domu dziecka, a tato do więzienia za swe różne sprawki.

- Na przepustkę wypożyczał mnie z domu dziecka "na spacer i na rozmowę". Znów musiałam mu służyć. Mówił, że jak nie dam, to weźmie się za Agę. Jej mówił podobnie. Manipulował nami, mnie mówił, że to ja jestem mądra i ładna, a ona - brzydka, głupia, nieznośna… - wspomina Aldona.

Siostry nigdy nie zwierzyły się sobie z tego, co się dzieje. Teraz praktycznie nie mają ze sobą kontaktu. Aldona mówi o siostrze krótko: - Ona już kompletnie nie dała sobie z tym rady. Nie była w stanie związać się z żadnym mężczyzną, choć partnerów miała wielu. Oczekiwała od nich prezentów, nie uczuć.

Aldona od początku wiedziała, że to, co jej robi tato, jest złe i okrutne. - Przecież cierpiałam, to bolało - mówi. - Jednak nie skarżyłam się.

Wybuchła po paru latach, gdy tato przyszedł do niej do szkoły wziąć "na spacer i porozmawiać". Była wówczas nastolatką. Nie chciała wyjść z lekcji ani ze szkoły. Dostała ataku histerii, krzyczała, że zabije tatę i siebie. Ojciec uciekł. Dyrektorka szkoły wzięła ją do swego gabinetu, przyniosła ołówki i kartki.

- Napisz, co cię dręczy - powiedziała.

- Pisałam chyba dwie godziny. Dyrektorka wzięła mnie potem do domu. I zawiadomiła prokuraturę. - wspomina.

O tym, że tatuś gwałcił też siostrę, dowiedziała się na sali rozpraw. Wtedy nie było szczegółowych procedur przesłuchiwania nieletnich ofiar gwałtu, krzywdzone dziecko opowiadało o swej gehennie przed sądem, w obecności gwałciciela. - Raz tatuś mi powiedział w sądzie: Nie przeżyjecie - wspomina Aldona.

Zapamiętała te słowa na całe życie. Każdy mężczyzna o posturze podobnej do taty, budził w niej lęk. Nie chciała nigdy odnaleźć krewnych, bo bała się, że przez tych krewnych trafi do niej też tatuś i spełni to, co zapowiedział.

Dorosła i zamieszkała w Opolu, tu znalazła dobrą pracę.- Wciąż byłam czujna, szukałam w tłumie jego postaci. Gdy na jakąś zakładową imprezę przyszedł fotograf, starałam się tak stawać, aby na zdjęciach nie było widać mej twarzy. Nie wiedziałam przecież, do kogo to zdjęcie trafi, kto je kiedyś zobaczy.

Wyszła za mąż, z czasem okazało się, że mąż jest alkoholikiem. Chodziła z nim na terapię, podczas jednego ze spotkań przyznała, co ją spotkało w dzieciństwie. Terapeuta nie zareagował, nie skierował do specjalistycznej grupy.

Dziś ma drugiego męża, chodzi na terapię, ma poczucie, że straciła długi czas na życie w strachu i poczuciu winy.

Odnalazła dyrektorkę szkoły, tę, która kiedyś wzięła ją do gabinetu, dała kartki i kazała wszystko opisać.
- Ona jakoś się dowiedziała, co się stało z moim ojcem i powiedziała: Nie musisz się już go więcej obawiać.

Ma nadzieję, że te słowa znaczą, iż tato nie żyje.

Milczenie

Justyna: ładna, zadbana, ma własną firmę. Samodzielna w życiu, i to bardzo. - Kiedyś powiedziałam swemu partnerowi, że następnego dnia chciałabym pożyczyć auto. Coś tam mruknął - nie żeby odmówił. Ale to wystarczyło, pojechałam pociągiem. A teraz kupiłam sobie własny samochód. Całe życie wszystkim udowadniałam, że daję radę. A szczególnie udowadniam to mężczyznom.

- Jak powiesz rodzicom, to ci wpieprzę tak mocno, aż zabiję - usłyszała, gdy miała 6 lat, od młodego mężczyzny, znajomego rodziny. Wcześniej zamknął się z nią w swym samochodzie. Kazał jej robić różne rzeczy. Potem zastraszył.

- Po prostu się bałam, byłam przecież dzieckiem.
Sześcioletnie zastraszone dziecko potrafi milczeć jak zaklęte, skrywając własną krzywdę. Mężczyzna szybko pojął, że groźby mają ogromną moc i jeszcze nie raz zaciągał Justynkę do auta. Kiedyś dał jej pieniądze, przybiegła z nimi do domu, rzuciła na podłogę w kuchni i bardzo długo płakała. Mama dopytywała, co się stał, ale córka nie potrafiła odpowiedzieć.
Dziewczyny z terapii już zrozumiały tę konieczność milczenia. Jedna z nich nie tylko milczała, ona zapomniała na lata o tym, co ją spotkało w dzieciństwie Taki mechanizm wyparcia. Aż kiedyś scena obserwowana przez nią na autobusowym przystanku obudziła dawne wspomnienia.

Ojciec Violi był alkoholikiem, mama pracowała dużo, czasem na trzech etatach.

- Starsze rodzeństwo zajmowało się sobą, a ja - jako że byłam najmłodsza na początku podstawówki - szłam do mieszkania obok. Miałam mieć tam azyl - mówi kobieta.

Żona sąsiada ugotowała w kuchni obiad - bigos z ziemniakami - potem wyszła. Viola i sąsiad zostali sami.

Ten scenariusz powtarzał się potem przez wiele miesięcy.

- Po obiedzie sąsiad przechodził do czynów. Po latach zastanawiam się, czy jego żona domyślała się wszystkiego. Czemu zawsze, gdy ja byłam u nich w domu, wychodziła gdzieś i zostawałam z sąsiadem sama? - mówi Viola.

Sąsiad interesował się nie tylko Violą. Gdy sięgnął po starszą od Violi dziewczynkę, a ta uciekła i o wszystkim opowiedziała rodzicom, na osiedlu wybuchła wielka awantura.

- Zrobiło się gorąco. Rodzice tamtej dziewczynki przyszli do sąsiada, zaczęli mu grozić, mówili, że robi to niejednemu dziecku. Wtedy jego żona przybiegła do naszego mieszkania i zaczęła krzyczeć, że to wszystko kłamstwa…

Mama spytała Violę, co się dzieje, czy ma coś do powiedzenia. Dziewczynka odpowiedziała, że nic nie wie.

Sąsiadka wyszła zadowolona. Nikt nie powiadomił policji.

- Podstawową przyczyną mojego milczenia nie był strach o siebie, bo mnie się już nic gorszego nie mogło stać. Tylko strach o mamę: że obarczę ją takim problemem. Mama była chora na serce. Gdyby jej się coś stało, zostalibyśmy sami, bo ojciec nic innego nie robił - tylko pił - mówi dziś Viola.

Dopiero niedawno powiedziała mamie, a właściwie przeczytała wszystkie terapeutyczne zapiski, pamiętniki dotyczące przeszłości. Nazywają to pisaniem życiorysu.

- Gdyby nie terapia, wciąż nosiłabym te przeżycia w sobie. To była ciężka, ale bardzo potrzebna mi rozmowa - mówi. - Mogę teraz spróbować żyć z tym, bo zapomnieć się nie
da.

Sąsiad umarł kilka lat temu w wielkich cierpieniach, miał raka. - Czasami myślę, że dostał już swoją zapłatę - kończy Violeta.

Życiorysy

Zapiski czynione w ramach terapii to jedna z metod otwarcia się, przyznania samej przed sobą do tego, co się stało i jak to wpłynęło na życie.

- O tym się głośno nie mówi, ale niektóre z nas mogą mieć żal do siebie, są przekonane, że tego chciały! - zwraca uwagę Laura.

Laurę wykorzystał mężczyzna mieszkający na wsi, obok jej cioci, do której przyjeżdżała na wakacje. - Byłam typowym dzieckiem, które zawadzało. Mama była sama, dużo pracowała, przychodziła do domu zmęczona, miałam jej nie przeszkadzać - mówi.

Sąsiad się Laurą interesował, rozmawiał z nią, zapraszał. A potem przytulał.
- Wreszcie ktoś był dla mnie dobry, możne powiedzieć, że to było dla mnie miłe - dodaje kobieta. - I choć potem mnie skrzywdził, robił złe rzeczy - to sama o sobie całe życie myślałam: Mała dziwko, przecież tego chciałaś!

Wyszła za mąż, była uległa i spełniała małżeńskie obowiązki aż do porodu, po którym długo nie miała ochoty na czułości w sypialni.

- Więc mąż mnie zgwałcił - mówi. Po jakimś czasie rozwiedliśmy się.

Życiorysy pozwalają wiele wyjaśnić najbliższym.

- Mieszkałam ze swym chłopakiem od 2000 roku - mówi Tamara. - Na terapię zaczęłam chodzić w 2005 roku. Wtedy powstał życiorys. Zapisane kartki pewnego dnia dałam mężowi. Gdy je przeczytał, nadszedł i dla niego ciężki czas, nie potrafił sobie poradzić z tym, czego się dowiedział. Potem zaczął dużo czytać o problemie wykorzystania seksualnego…

Dziś Tamara z mężem jest szczęśliwa. Pracuje jako pielęgniarka i sądzi, że nie bez powodu wybrała ten zawód, on kojarzy się z poświęceniem, ofiarnością. - Taką wybrałam sobie rolę w życiu - mówi. - Sądzę, że nieprzypadkowo.

Mamo, dlaczego?

Bywa, że życiorysów nie dają mamom, bo one często wiedziały wcześniej i milczały, przyzwalały albo obarczały winą.

- Gdy powiedziałam mamie, co mnie spotkało ze strony wujka, dowiedziałam się, że sama nie jestem bez winy - mówi Dorota. - Zerwaliśmy wprawdzie kontakty z wujkiem, już u nas nie bywał, ani my u niego. Ale mama wciąż obarczała mnie winą, nie przytulała, czasem mówiła, że jestem puszczalska.

Tamara była gwałcona parę lat przez kuzyna, który mieszkał z jej rodziną. Zaczął jako nastolatek, a ona była kilka lat młodsza. Powiedziała o wszystkim księdzu podczas spowiedzi. Doradził, aby się dużo modliła. Przyznała się mamie. Ona powiedziała: - Skoro wcześniej, nic nie mówiłaś, to znaczy, że ci się podobało…

Mama nie wygoniła kuzyna z domu: - Mieszkał dalej z nami - mówi Tamara.
Jako dziewczynka zachorowała na anoreksję, wylądowała w szpitalu, wtedy powiedziała o wszystkim lekarce. Pani doktor zadzwoniła do mamy i poradziła, aby załatwić tę sprawę w czterech ścianach.

Czy chcą po tylu latach spytać: Mamo, dlaczego to robiłaś?

Tamara - nie. Podobnie Dorota. - My już nawet za bardzo nie rozmawiamy z sobą. Nie ma bliskości. Wolę do niej mówić matko niż mamo. Albo w ogóle tak bezosobowo - mówi.

Przełom: być kobietą

Tamara jako osoba dorosła sama zawiadomiła prokuraturę o przestępstwie. To była słynna na kraj sprawa, Tamarze gratulowano odwagi, konsekwencji, siły. Gazety szczegółowo opisywały jej historię, ilustrowały ją przejmującymi grafikami Tamary. Nikt nie wie, jak wiele ją to naprawdę kosztowało - spotykanie się z oprawcą w sądzie, słuchanie jego kłamstw.

Kuzyn nie doczekał wyroku, wcześniej zmarł. Ta śmierć nie wyzwoliła dziewczyny. Nie można przecież jednym cięciem odciąć się od wielu lat dręczenia, bólu, skrywania się, wstydu i poniżenia. Osoby niegdyś zgwałcone często chcą potem siebie zniszczyć, bywa, że czują ulgę, gdy z jakichś powodów okaleczane jest ich ciało.

Aldona też to przeżyła: - Jestem po poważnej operacji ginekologicznej - mówi. - Usunięto mi część narządów, to okropne doświadczenie dla każdej kobiety. Po tej operacji czułam się oswobodzona! Lekarz był pod wrażeniem mego dobrego samopoczucia, nie znał jego prawdziwych przyczyn. Pytał, czy może mnie zapraszać na rozmowy z innymi pacjentkami, jako żywy dowód na to, iż po zabiegu można być szczęśliwą kobietą.

Tamara gdy pierwszy raz przyszła do poradni, wyglądała jak chłopak z grupy blokersów. Szerokie spodnie, bluza z kapturem, ściągnięte włosy.

Postępy w terapii widać było na różne sposoby. Koszmary znikały, powracało zaufanie do ludzi, dziś Tamara ubiera sukienki, jest piękną kobietą.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska