Punkt zdobyty w meczu ze Śląskiem

fot. Piotr Król
Nawałnica deszczu z gradem nie pozostała bez wpływu na poczynania obydwu drużyn.
Nawałnica deszczu z gradem nie pozostała bez wpływu na poczynania obydwu drużyn. fot. Piotr Król
Po ciekawym meczu Odra Opole zremisowała ze Śląskiem Wrocław 1-1. Spotkanie obejrzało 5000 widzów, którzy przeżyli... oberwanie chmury.
Odra Opole - Śląsk Wroclaw. Mecz na stadionie przy ulicy Oleskiej zakonczyl sie remisem 1:1.

Odra Opole-Śląsk Wrocław

Protokół

Protokół

Odra Opole - Śląsk Wrocław 1-1 (1-1)
1-0 Enyinnaya - 37. (głową), 1-1 Ulatowski - 38.

Odra: Feć - Orłowicz (74. Paciorek), Ganowicz, Zitka, Janicki - Błażejewski, Copik, Tracz (84. Kochanowski), Kubik (66. Surowiak) - Feliksiak, Enyinnaya. Trener Witold Mroziewski.

Śląsk: Kaczmarek - Kaczorowski, Pokorny, Wójcik, Lasocki - Pajączkowski (42. Rusi-nek), Sztylka, Dudek, Rudolf (74. Wan) - Imeh (88. Woźniak), Ulatowski. Trener Jan Żurek.

Sędziował: Piotr Siedlecki (Warszawa). Żółte kartki: Tracz - Sztylka, Imeh. Widzów 5000.

Nawałnica deszczu z gradem nie pozostała bez wpływu na poczynania obydwu drużyn.
- Bardzo trudno się gra w takich warunkach - mówił obrońca Odry Krzysztof Janicki. - Lubię jak jest mokro na murawie, ale bez przesady. W tym meczu jak się robiło wślizg, to się jechało na trawie pięć metrów. Piłka też co chwilę robiła psikusy.

Do najbardziej kuriozalnej sytuacji doszło w 28. min. Najpierw piłka stanęła w kałuży i defensorzy Odry nie zdołali jej wybić. Dopadł do niej napastnik Śląska Benjamin Imeh. Strzelał z ośmiu metrów na pustą bramkę, na swoje nieszczęście uderzył po ziemi. W normalnej sytuacji futbolówka spokojnie wpadłaby do siatki. Tym razem zatrzymała się w kałuży na linii bramkowej i wybił ją Ilia Zitka.
Stan murawy był fatalny, ale nie przeszkodził w zdobyciu dwóch bramek, które padły w odstępie minuty.
W 37. min znakomitym dośrodkowaniem z prawej strony wprost na głowę Ugochukwu Enyinnai popisał się Marek Tracz. Napastnik Odry nie zmarnował tej sytuacji. Opolanie po bramce chyba zbytnio uwierzyli we własne siły i rozluźnili się. Nawet nie dotknęli piłki po wznowieniu gry przez Śląsk od środka. Składna akcja gości zakończyła się wyjściem Krzysztofa Ulato-wskiego sam na sam z Marcinem Feciem. Wrocławianin sprytną "podcinką" zmusił naszego golkipera do kapitulacji.
- Byłem blisko obrony tego strzału - żałował Feć.
- Dobrze, że po stracie bramki potrafiliśmy bardzo szybko wyrównać - oceniał szkoleniowiec Śląska Jan Żurek. - Dotychczas jak traciliśmy pierwsi gola, to zwykle przegrywaliśmy.
W drugiej odsłonie oba zespoły też miały szanse na zdobycie gola. Tuż po wznowieniu gry po rzucie rożnym "główkował" bardzo dobrze grający w tym meczu Tomasz Copik. Bramkarz gości Wojciech Kaczmarek był jednak na posterunku. Ze strony gości największe zagrożenie stwarzali Imeh i Ulatowski. Ten pierwszy bardzo niebezpiecznie strzelał w 68., a drugi w 80. min. Obaj na szczęście dla naszej drużyny pudłowali.

Opolanie w 83. min mogli prowadzić 2-1. Doskonałego podania Tracza nie wykorzystał jednak Tomasz Feliksiak, który z czterech metrów trafił w bramkarza. Dobijał Enyinnaya, który trochę się zawahał i jego strzał zablokowali obrońcy. Jeszcze w 89. min Copik z rzutu wolnego trafił w poprzeczkę bramki gości. Wynik, który jest sprawiedliwy, już się nie zmienił.

Bohaterem opolskiej jedenastki był kapitan Łukasz Ganowicz. Zagrał z ogromnym krwiakiem na pośladku, po kontuzji, której nabawił się w ostatnim meczu w Bytomiu. Na kilka godzin przed meczem było niemal pewne, że nie wybiegnie na boisko.
- Po to się trenuje cały rok, żeby zagrać w takim meczu - przyznawał "Gana". - To w końcu najbardziej prestiżowy dla nas pojedynek w sezonie i tylko szkoda, że nie udało się wygrać.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska