Radni mają wakacje i dostają diety

Tomasz Kapica
Tomasz Kapica
sxc
Opolscy samorządowcy dostają w wakacje pieniądze, choć nie muszą pracować. Czasem wpadają na godzinkę na sesję i kasują za to od 1 do 2 tysięcy zł.

Bałtyk, Balaton, czy egipskie lato? Radni Kędzierzyna-Koźla mogą wybierać do woli, bo przez dwa miesiące mają gwarantowaną labę od polityki. Ostatnia sesja rady miasta odbyła się 28 czerwca, kolejna zwołana zostanie najwcześniej pod koniec sierpnia.

Pomimo długiej przerwy kędzierzyńscy samorządowcy mogą być pewni, że comiesięczne diety spłyną na ich konta. A nie chodzi o małe kwoty, bo przewodniczący rady otrzymuje 1980 złotych, a szefowie poszczególnych komisji po 1854 zł. W sumie na uposażenia samorządowców gmina wydaje rocznie prawie pół miliona złotych.

Dlaczego rajcom należą się pieniądze za okres, w którym nie muszą pracować? Bo tak skonstruowali sobie uchwałę regulującą te kwestie.

Na pytanie, czy nie powinni czasowo zrezygnować z pobierania świadczeń, radny Grzegorz Chudomięt odpowiada, że dieta nie ma nic wspólnego z organizowaniem sesji. Według niego po prostu należy się radnemu z racji sprawowanej funkcji.

- Są miesiące, że trzeba zwołać sesję dwa razy. Wówczas nikt nie mówi o tym, żeby podwoić dietę, dlatego nie widzę powodów, dla których mielibyśmy rezygnować z niej podczas wakacji - przekonuje radny Chudomięt.
Donata Gajewska, sekretarz miasta Opola precyzuje: - Dieta należy się za udział w pracy w organach gminy.A to, ile jest sesji, nie ma znaczenia - zaznacza pani sekretarz.

Rada miasta Opola uchwaliła jednak regulamin, który w teorii miał ograniczać wydatki miasta na te świadczenia. W dokumencie zapisano, że w lipcu planowana jest wakacyjna przerwa w obradach, za którą radni nie dostaną pieniędzy. Tyle w teorii, bowiem już na początku każdego roku kalendarzowego rajcy ustalają plan nadzwyczajnej sesji na... lipiec. I biorą za to od 2400 zł (przewodniczący rady) do 1500 (szeregowy radny).

Podobnie jest w samorządzie powiatowym w Kluczborku. Radni spotkali się w lipcu na obradach w starostwie, a tematem były zmiany w budżecie, czyli księgowe przerzucanie pieniędzy z jednej kartki na drugą. Zaledwie godzinną sesję można streścić słowami: "Kto za, kto przeciw, nie widzę, nie słyszę". Radni dostali za to od 1040 do 2080 zł.

Najwyższe diety na Opolszczyźnie mają radni sejmiku wojewódzkiego. Przewodniczący kasuje co miesiąc 2649 zł, jego zastępca 2384 a szeregowy samorządowiec 1987 zł. Latem mają wolne i nie muszą się martwić o diety, bo te i tak będą wypłacone.

Zdarza się też, że radni przedłużają sobie wakacje i nie przyjeżdżają na sesje zwoływane pod koniec sierpnia, albo we wrześniu. - Ale wtedy mogą im zostać obcięte diety - mówi Damian Cedro, dyrektor biura rady sejmiku. - Za opuszczenie sesji radny traci 20 procent uposażenia, tyle samo za nieobecność na komisji.

Chyba, że się usprawiedliwi, że był chory, albo z ważnych przyczyn rodzinnych nie mógł procedować. - Zdarza się jednak, że radni wnioskują, aby nie usprawiedliwiać nieobecności.Po prostu nie chcą się z nich tłumaczyć - dodaje dyrektor Cedro.

Ale nawet, gdy samorządowiec nie pojawi się na żadnym zebraniu, to i tak może liczyć na wypłacanie aż 60 procent całego uposażenia. Gwarantuje to regulamin, ustanawiany oczywiście przez samych radnych. Gra idzie o nie małe pieniądze, bowiemw ciągu czteroletniej kadencji szeregowy radny dostaje blisko 100 tysięcy złotych diety. A funkcyjni jeszcze więcej.

Podobne standardy panują w większości samorządów na Opolszczyźnie. Wyjątkiem na skalę Opolszczyzny jest gmina Prudnik. Tutaj radni zobowiązali się, że za nieobecność podczas wakacji diet pobierać nie będą.

- Ustaliliśmy, że lipiec jest miesiącem wolnym od pracy samorządowej i nie zwołujemy obrad.Nie bierzemy też pieniędzy za ten okres - tłumaczy Zbigniew Kosiński, przewodniczący rady miasta w Prudniku. Mało tego, nawet jeśli samorządowcy czują potrzebę spotkać się w okresie wakacyjnym, to robią to pod koniec czerwca, albo na początku sierpnia. Byle nie w lipcu. - Właśnie po to, żeby nie brać za to extra pieniędzy - dodaje Kosiński.

Zapytaliśmy przewodniczącego prudnickiej rady, czy szeregowi radni nie namawiali go czasami, aby zorganizować sesję z byle powody i skasować za to co najmniej po kilkaset złotych extra diety?

- To, że nie pracujemy w pierwszym miesiącu wakacji to już tradycja, w której trwamy od kilku lat. Żaden z rajców nie odważyłby się spróbować to zmienić. Takie wypracowaliśmy standardy - mówi z dumą przewodniczący.

Zdarza się także, że radni biorą pieniądze za sesje, na których w praktyce są nieobecni. Na ten problem zwrócił uwagę kilka tygodni temu radny Kędzierzyna-Koźla Andrzej Kopeć. Chodziło o samorządowców, którzy przychodzą na sesję podpisać listę, po czym uciekają podczas pierwszej nadarzającej się okazji.

W efekcie w Kędzierzynie-Koźlu ma powstać nowa uchwała, która pozwoli karać rajców za takie praktyki. Dotychczas byli oni bezkarni.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska