Radni Platformy starli się... o nowe latarnie w Opolu

Przygotowanie projektu technicznego oświetlenia, a także częściowa jego realizacja ma kosztować w tym roku 85 tysięcy złotych.

- Na tej ulicy latarnie są pewnie potrzebne, ale dlaczego w takim razie, gdy ja wnioskuję o lampy na innych ulicach, otrzymuję odpowiedź, że pieniędzy w budżecie miasta nie ma? - pytał radny Smagała. - Poza tym od kilku lat w urzędzie miasta leżą gotowe projekty na budowę oświetlenia na wielu ulicach. Dlaczego ich nie realizujemy? Co stoi na przeszkodzie?

Radnego zirytował także fakt, że pieniądze na lampy ściągane są z wydatków na utrzymanie zieleni w mieście.

- Tymczasem Opole jest strasznie zarośnięte i tylko dzięki suszy nie zarosło całkowicie - przekonywał radny.

Większość radnych ze zdziwieniem słuchała Dariusza Smagały, bo nie jest dla nich tajemnicą, że tuż obok ulicy 10. Sudeckiej Dywizji Zmechanizowanej mieszka Zbigniew Kubalańca (szef klubu radnych PO) oraz Marcjanna Lotko (Razem dla Opola).

- Smagała jest z Kubalańcą w klubie, a z radną Lotko w koalicji, dlatego mnie jego "atak" rozśmieszył - opowiadał po sesji jeden z radnych.

Tymczasem radny Kubalańca przypomina, że na nowym osiedlu Przylesie, gdzie mieszka, żyje ponad 1000 osób.

- I to ci ludzie proszą o lampy - podkreśla radny.

- Mnie nie chodzi o to, gdzie ktoś mieszka, ale o fakt, że miasto przygotowuje projekty, a potem odkłada je na półkę i zabiera się za nowe zadania - tłumaczy Smagała.

Urzędnicy ani na sesji, ani potem nie potrafili nam wytłumaczyć, jakimi kryteriami kieruje się ratusz przy decyzjach o stawianiu nowych lamp. Wiadomo natomiast, że nie przybędzie ich w najbliższych latach zbyt dużo, bo miasto nie otrzyma pieniędzy na wymianę starych lamp z rządowego programu Sowa.

- Cały problem bierze się z tego, że nie jesteśmy w stanie sfinansować wszystkich próśb, jakie do nas spływają, a dotyczących latarni - przekonuje Arkadiusz Wiśniewski, zastępca prezydenta ds. infrastruktury,