- Mieszka pani w Koźlu, trenuje w Komornie. Wokół nie ma żadnych gór. Jak pani zapracowuje na swoje sukcesy?
- To rzeczywiście ewenement. W tej dyscyplinie największe sukcesy odnoszą zawodnicy mający do gór blisko. Ja muszę nadrabiać treningiem wytrzymałościowym, a gór do biegania szukam w Czechach i Austrii, gdzie jeździmy z młodzieżą na obozy.
- Już chodzenie po górach jest męczące. Bieganie musi być katorgą.
- Ale za to w jakiej pięknej scenerii. Mecząc się fizycznie, z drugiej strony odpoczywam psychicznie, mam czas na przemyślenia. Oczywiście nie w trakcie zawodów - bo wtedy trzeba się skupić na rywalizacji z przeciwniczkami i własną słabością - ale treningi to ogromna przyjemność. Np. w Nowej Zelandii zdumiewała mnie niewiarygodna ilość odcieni zieleni w przyrodzie. Proszę sobie wyobrazić cudne pagórki z białymi punkcikami pasących się owieczek.
- Przebiegła pani prawie cały świat, niemal wszystkie kontynenty.
- Policzyłam - ponad 50 tysięcy kilometrów.
- Liczą się tylko starty, rywalizacja?
- Nie, sport to wielka przygoda, która pozwala poznawać ludzi na całym świecie i to jest najbardziej niesamowite. To nie są jednorazowe kontakty, tak rodzą się też trwalsze znajomości. Co roku na święta wysyłam 70 kartek z życzeniami. To także okazja do promowania Polski i swojego regionu. Ludzie zawsze pytają o miejsce pochodzenia, o środowisko, w którym żyję. Często wyciągam mapę, by pokazać, gdzie leży Opole i małe Komorno.
- Cała pani kariera sportowa związana jest z jednym miejscem - wiejskim szkolnym klubem sportowym Technik Komorno. Dlaczego?
- Tutaj ćwierć wieku temu zaczynałam trenować jako 15-letnia uczennica szkoły w Komornie. Trener został moim mężem. Tu przyszły pierwsze sukcesy i tak już zostało. Teraz sama trenuję młodych zawodników. Mieliśmy oboje propozycje pracy w większych, bogatszych klubach, oferty stypendiów. Ale ja podchodzę do tego bardzo sentymentalnie. Poza tym, jak widać, w małym klubie też można odnosić sukcesy na światowym poziomie, chociaż do wyjazdów dopłacamy z własnej kieszeni.
- Czy pod pani okiem rosną już w Komornie następcy, o których sukcesach może kiedyś usłyszymy?
- Mamy bardzo utalentowaną młodzież. Na mistrzostwach świata startowałam już z moimi trzema wychowankami. Kiedy wybieram się na puchar świata, zawsze uprzedzam organizatorów, że zabiorę ze sobą młodzież. Staram się im pokazać świat, żeby mieli wzorce, dążyli do sukcesów i żeby uwierzyli, że ten sukces można osiągnąć.
- Nie myśli pani o zakończeniu kariery?
- Zamierzam trenować, dopóki sport będzie mi przynosił radość i dopóki zdrowie na to pozwoli. W tym roku znowu chciałabym dobrze zaprezentować się na mistrzostwach Europy i świata.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?