Ratujmy opolskie rodziny!

Radosław Dimitrow
Radosław Dimitrow
Dla Krzysztofa i Anny Truhanów z Opola czwórka dzieci to największy skarb. – Ale łatwo nie jest, bo musimy się utrzymywać tylko z jednej pensji, a każdy niespodziewany wydatek potrafi zrujnować nasz domowy budżet – mówili wczoraj w Jemielnicy.
Dla Krzysztofa i Anny Truhanów z Opola czwórka dzieci to największy skarb. – Ale łatwo nie jest, bo musimy się utrzymywać tylko z jednej pensji, a każdy niespodziewany wydatek potrafi zrujnować nasz domowy budżet – mówili wczoraj w Jemielnicy. Radosław Dimitrow
Gdyby państwo odpowiednio je wspierało, dziś nie byłoby kłopotów z emeryturami i brakiem dzieci - żalili się Opolanie na spotkaniu w Jemielnicy.

Wczoraj na pierwsze Diecezjalne Święto Rodziny w Jemielnicy przyjechało kilka tysięcy Opolan, wielu całymi rodzinami.

- Ale to nie było radosne święto, a raczej okazja do zadumy i zastanowienia się, dlaczego dzisiejsze rodziny są tak słabe, a młodzi ludzie nawet nie myślą o ich zakładaniu - mówi Anna Truhan z Opola. - Jako matka czwórki dzieci mogę powiedzieć, że to wina rządzących, którzy od ponad 20 lat nie robią praktycznie nic, żeby wspierać rodziny. Ulgi dla małżeństw i na dzieci są mizerne. A młode dziewczyny, które planują mieć dzieci, mogą się pożegnać z pracą, bo szefowie firm kręcą nosem, gdy słyszą o ciąży.

Pani Anna wie to z własnego doświadczenia. Gdy kilka lat temu zaszła w ciążę, szef nie przedłużył jej umowy-zlecenia i utrzymanie rodziny pozostało na barkach męża.

- Łatwo nie jest - przyznaje jej mąż Krzysztof, który pracuje jako kierowca autobusu. - Żyjemy w zasadzie z miesiąca na miesiąc. Najgorzej jest, gdy niespodziewanie spadnie na nas kilka wydatków. Wystarczy, że jedno dziecko przyniesie grypę z przedszkola i już wszyscy są chorzy. A wtedy na lekarstwa trzeba wydać dosłownie pół wypłaty.

Kilka tysięcy osób na święcie rodziny w Jemielnicy

Zdaniem Opolan, którzy zjechali wczoraj do Jemielnicy, gdyby rządzący wspierali rodziny - podobnie jak ma to miejsce na Zachodzie - dziś nie byłoby problemów z emeryturami i nie trzeba byłoby zamykać szkół.

- Depopulacja, starzejące się społeczeństwo, masowe wyjazdy za granicę. Te wszystkie problemy są związane z tym, że posiadanie dzieci zostało sprowadzone do luksusu - dodaje Ireneusz Nowiński z Opola.

- Co gorsza, rodziny wielodzietne traktowane są wręcz jak patologiczne. Świat stanął na głowie!
Święto zorganizowane wczoraj w Jemielnicy w założeniach ma wspierać rodziny. Jego inicjatorem był biskup Andrzej Czaja.
To, że odpowiednia polityka społeczna może sprawić, że rodziny znowu odżyją, najlepiej widać na przykładzie Wysp Brytyjskich. Tamtejsze media donoszą, iż statystyczna Polka rodzi tam 2,5 dziecka. Tymczasem na Opolszczyźnie ten wskaźnik wynosi nieco powyżej 1.

- Kolejny problem to rozłąka małżonków związana z tym, że tutaj nie ma pracy albo z pensji nie da się wyżyć i trzeba jeździć za granicę - mówi Andrzej Kapica w Jemielnicy, który sam pracował do niedawna w Monachium. - Sam znam kilka przypadków, kiedy związki się rozpadały, bo małżonkowie prawie wcale nie spędzali ze sobą czasu.

Biskup Andrzej Czaja, który był inicjatorem zorganizowania Święta Rodziny, przyznał wczoraj podczas homilii, że potrzeba wręcz cudu, aby przezwyciężyć kryzys rodziny i żeby znów stały się one zdrowe.
Apelował także do wiernych, by modlili się za rodziny, pracowali nad sobą, nie traktowali instrumentalnie współmałżonka i krewnych oraz poszukiwali Boga. - Bo rodzina może być tylko Bogiem silna, a nie dobrobytem i dostatkiem - mówił Czaja.

Spotkanie w Jemielnicy było okazją dla bp. Andrzeja Czai, żeby reaktywować Bractwo św. Józefa, który jest patronem rodzin.

W mszy, którą koncelebrował biskup, wziął m.in. udział marszałek Józef Sebesta i samorządowcy z gmin i powiatów. Co ciekawe, lokalne władze coraz częściej decydują się wspierać rodziny na własną rękę. Np. w Zawadzkiem ruszy od przyszłego tygodnia program 4+.

Rodziny, w których wychowuje się czwórka dzieci i więcej dostaną imienne karty uprawniające m.in. do darmowych biletów autobusowych, bezpłatnych lekcji w kółku muzycznym oraz zniżek w sklepach, u fryzjera i przy zakupie węgla. Rabaty sięgają od kilku do nawet 20 procent.

- Mam nadzieję, że choć trochę odciąży to nasz domowy budżet - mówi Irena Wajrauch z Zawadzkiego, która z mężem wychowuje siedmioro swoich dzieci i pełni funkcję rodziców zastępczych dla kolejnej czwórki. - To pierwsza taka inicjatywa w gminie. Daje nadzieję, że wreszcie ktoś zauważył problemy rodzin, które mają więcej dzieci.

O krok dalej chce iść Opole, które pracuje nad programem 3+. Zespół ekspertów w opolskim ratuszu ma określić, czy lepiej wspierać rodziny zniżkami, czy też dawać im raz na jakiś czas darmowe bilety na różne imprezy.

- Ale to może być za mało, żeby zachęcić ludzi do zakładania rodzin - uważa Michał Zamojski z Opola.
Potrzeba tańszych żłobków, przedszkoli oraz książek i przyborów dla uczniów. Ale to już zadanie dla państwa.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska