Remont zapory w Nysie zagrożony

Redakcja
Markłan Skibiński i inni mieszkańcy Nysy dość już mają słuchania o remoncie tamy. Chcieliby, żeby się wreszcie zaczął.
Markłan Skibiński i inni mieszkańcy Nysy dość już mają słuchania o remoncie tamy. Chcieliby, żeby się wreszcie zaczął.
Inwestycja nie ma szans na państwowe pieniądze, bo nie mieści się w punktacji. Gmina Nysa jest zbyt mała...

Wprawdzie o bezpośrednim zagrożeniu nikt nie mówi, ale my, nysanie, boimy się, bo pamiętamy lipiec 1997 roku. Mówi się o koniecznym remoncie zapory, a z drugiej strony wszystko wskazuje na to, że naprawa tamy odwlecze się o kilka ładnych lat. Czy możemy spać spokojnie? - zastanawia się Markłan Skibiński z Nysy.

Podobne obawy ma większość mieszkańców. Najpierw nyska inwestycja wypadła z listy rządowej, teraz na stronie Ministerstwa Rozwoju Regionalnego zamieszczone zostały kryteria, jakie muszą spełniać wnioski o dofinansowanie z programu Infrastruktura i Środowisko. Burmistrz Jolancie Barskiej ręce opadły: - Żeby wniosek przeszedł pomyślnie weryfikację, musielibyśmy uzyskać co najmniej 42 punkty - mówi burmistrz Barska. - Nie mamy jednak na to szans, ponieważ 25 punktów dają za gotowość dokumentacyjną, w tym wszelkie pozwolenia na budowę, których oczywiście nie mamy.

Kolejne 8 punktów zabiorą Nysie za to, że gmina liczy zaledwie 60 tysięcy mieszkańców, bo promuje się te liczące powyżej 200 tysięcy. Chodzi o liczbę ludzi zagrożonych ewentualną powodzią.
Senator Norbert Krajczy jest zdegustowany. - Przecież w razie czego zagrożeni wodą będą nie tylko nysanie, ale również mieszkańcy Wrocławia oraz wszystkich wsi i miasteczek po drodze - denerwuje się Krajczy.

Krajczy zapowiada, że sprawy tak nie zostawi i będzie rozmawiał z kim tylko się da, by modernizacja nyskiej zapory jak najszybciej stała się faktem.
W sprawę nyskiej tamy zaangażował się również wojewoda i jego służby. Były spotkania z burmistrz Barską, w ministerstwie oraz w Regionalnym Zarządzie Gospodarki Wodnej we Wrocławiu. Ze skutkiem raczej mizernym, gdyż wszystko wskazuje na to, że pewnych rzeczy nawet wojewoda nie przeskoczy.
- Nyski projekt jest za słabo przygotowany, żeby umieścić go na liście kluczowych inwestycji - twierdzi z żalem Radosław Miążek, zastępca dyrektora Wydziału Zarządzania Funduszami Europejskimi w Opolskim Urzędzie Wojewódzkim. - Potrzebne są projekty budowlane, pozwolenia wodnoprawne. Z tym wszystkim niestety jesteśmy w lesie. Myślę, że będziemy gotowi dopiero w 2011 roku.

- Zawiodły przygotowania. Wszystko za sprawą RZGW - przyznaje dyr. Miążek.
Ryszard Kosierb, dyrektor wrocławskiego RZGW, zapewnia, że brak kompletu dokumentów to nie jego wina: - Cała dokumentacja dla inwestycji kosztuje jakieś 10 mln zł. Skąd ja mam wziąć takie pieniądze, nie mając zapewnienia o dofinansowaniu z Unii? A takiego zapewnienia nie dostanę bez dokumentacji. To kwadratura koła.

Dyr. Kosierb jeszcze w tym tygodniu będzie starał się o wpisanie nyskiej zapory na listę programu Odra 2006 w miejsce Kamienia Śląskiego. - Stan nyskiej tamy wymaga natychmiastowego remontu, a Kamień może poczekać - mówi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska