Rodziny mówią "nie"

Jarosław Staśkiewicz
Jarosław Staśkiewicz
- Łatwiej zginąć w wypadku samochodowym niż podczas misji pokojowej - uspokajają oficerowie przed wyjazdem do Afganistanu.

Ponad 40 żołnierzy przechodzi w brzeskiej brygadzie saperów szkolenie przed wyjazdem na przyszłoroczną misję.
- Dzisiaj mogę już powiedzieć, że mamy skompletowany pluton - mówi płk Ryszard Gruszka, dowódca 1. brygady saperów.
- 13 żołnierzy, którzy wcześniej zadeklarowali gotowość, po kilkudniowych przemyśleniach odmówiło zgody na wyjazd do Afganistanu - potwierdził nasze wcześniejsze informacje płk Gruszka. Na misję mają jechać specjaliści od rozminowywania, a także operatorzy ciężkiego sprzętu - koparek czy spycharek.
W kilku przypadkach z udziału w wyjeździe zrezygnowali tacy specjaliści, których nie mieliśmy kim zastąpić i musieliśmy posiłkować się żołnierzami z innych jednostek wchodzących w skład 2. kurpusu powietrzno-zmechanizowanego - wyjaśnia dowódca saperów. Dodaje, że o rezygnacji z misji decydowały przede wszystkim względy rodzinne.
- To są młodzi chłopcy, mają po 22-24 lata, niektórzy są żonaci, mają dzieci i nie dziwię się ich decyzjom - zapewnia Gruszka.

Porucznik Leszek Stępień, dowódca tzw. kompanii natowskiej w brzeskiej brygadzie, z której pochodzić będzie większość żołnierzy przygotowujących się do misji, nie chce rozmawiać na temat rezygnacji swoich podwładnych.
- Żołnierze, którzy wyjeżdżają, wyrazili taką chęć, a ci, którzy nie chcieli, nie pojadą - nikt ich tam na siłę nie weźmie - zapewnia porucznik. On sam do Afganistanu nie pojedzie, mimo że wyraził zgodę. - Nie znalazłem się wśród wytypowanych żołnierzy - wyjaśnia.
Wśród wstępnie zakwalifikowanych jest natomiast plutonowy Sławomir Jędrzejczyk.
- Zdania wśród żołnierzy są podzielone: jedni chcieliby tam pojechać, a inni odczuwają strach. Myślę, że tę atmosferę podsycają media, informując, że jedziemy na wojnę - mówi plutonowy.
Porucznik Stępień nie zgadza się z opinią o szczególnym zagrożeniu w Afganistanie: - To nie jest wojna! - podkreśla.
- W misjach pokojowych uczestniczyło już kilkadziesiąt tysięcy polskich żołnierzy i naprawdę zdarzały się tylko sporadyczne przypadki, żeby ktoś zginął. Uważam, że bardziej prawdopodobna jest śmierć w wypadku samochodowym - mówi Stępień. - Moja rodzina nie była przeciwna wyjazdowi, bo wszyscy sobie zdają sprawę, że wstąpienie do NATO zobowiązuje. Nie można mówić, tak jak ostatnio czytałem w gazecie, że jak nam nie pomogli we wrześniu 1939 roku, to teraz też nie pomożemy - uważa dowódca kompanii.
Jędrzejczyk przyznaje jednak: - Żona jest rozczarowana moją decyzją i strasznie rozżalona. Ale płakać nie będzie i jakoś da sobie radę.

Obecnie żołnierze przechodzą badania medyczne, które mogą wykluczyć kilku kandydatów. - Zawsze podczas takich wyjazdów - a na misje np. do Syrii jeździmy od 1974 roku - wykonywane są szczegółowe badania zależne od warunków klimatycznych kraju. Widziałem listę testów przed obecną misją i muszę przyznać, że są one bardzo dokładne - dodaje pułkownik Gruszka. Dlatego - choć docelowo brzeski pluton będzie liczył 40 żołnierzy - do wyjazdu kandyduje o kilku więcej.
- Pluton może wykonywać zadania z zakresu rozminowywania, tworzenia przejść przez rejony zniszczeń, czy rozbudowę fortyfikacyjną za pomocą worków i ciężkiego sprzętu - mówi porucznik Stępień. Zapewnia też, że na wyposażeniu polskiego wojska są miny narzutowe, które w Afganistanie pozostały po amerykańskich nalotach: - Zostaliśmy przygotowani do rozbrajania takich min i nie jest dla nas problemem wykonanie przejścia w polu minowym narzutowym.
O ile o wyszkolenie wojskowe brzeskich żołnierzy dowódcy są spokojni, to nieco gorzej może być z komunikacją.
- Dowódcy plutonów czy dowódcy drużyn znają język angielski w stopniu podstawowym, ale nie gwarantuje to moim zdaniem naprawdę luźnej rozmowy z Holendrem, Niemcem czy Anglikiem - uważa porucznik Stępień.

Dlaczego młodzi żołnierze chcą jechać do Afganistanu? - U części kolegów decyduje chęć sprawdzenia się, przeżycia jakiejś przygody. Oczywiście też - choć w różnym stopniu - kierują się pieniędzmi, bo każdy wie, jaki jest rynek pracy w Polsce - mówi Jędrzejczyk. Dotąd nie wie jednak, za jakie pieniądze będzie służył w Afganistanie. - W prasie piszą o kwotach rzędu 1000 dolarów, ale wiadomo, że pieniądze zależą też od pełnionej funkcji - dodaje plutonowy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska