Śląsk znaczy raj

Redakcja
Z Elysią Radke, profesorem Uniwersytetu w Marburgu, poetką i tłumaczką, a także współorganizatorką konferencji Officina Poetica Silesia w Kamieniu Śląskim rozmawia Danuta Nowicka

- Poezja jest próbą uzewnętrznienia tego, co w nas najbardziej ukryte, a zatem najtrudniejsze do zwerbalizowania. Pani do "przełożenia" siebie używa języka, którego rozwój zatrzymał się przed wiekami...
- Posługuję się łaciną nie tyle dla wyrażenia emocji, co zrealizowania pewnego programu poetologicznego. Jestem zdania, że współczesne języki, zarówno niemiecki, jak i inne europejskie, mocno się zużyły i trudno za ich pomocą powiedzieć coś nowego. Stąd pomysł powrotu do języka bardzo starego, a takim właśnie jest łacina. Człowiek współczesny czytając poezję starożytnych Rzymian, poznając ich myśli i wyobrażenia, przekłada je na swój własny język. Podobnie jest z wierszami, które tworzę: to tylko partytura. Czytelnik musi ją wypełnić własnymi słowami i uczuciami, tak jak jak muzyk, improwizujący partyturę muzyczną.
- Tego rodzaju zabieg towarzyszy lekturze wszelkich utworów poetyckich, nie tylko pisanych językiem starożytnych. Słowa autora stają się osnową, w którą czytelnik wplata indywidualne odczucia i obrazy własnej wyobraźni.
- Oczywiście.
- Jakie specyficzne skutki niesie pisanie po łacinie?
- Wybrałam ten język jako wspólny dla wszystkich Europejczyków. Apolityczny, ponadnarodowy a poprzez to "wspólnotowy", łączący. Jeśli się o tym pamięta, staje się jasne, że powrót do łaciny to nie regresja, lecz postęp.
- Trudno równocześnie nie pamiętać o ograniczonym zasięgu tego języka. W Polsce, a pewno nie tylko tutaj, uczy się łaciny biernej. Nawet najbardziej uprzywilejowani studenci filologii klasycznej poznają ją z tekstów Wergiliusza czy Horacego i nie mają możliwości opanowania sztuki rozmowy. Wątpię, by poezja wzorowana na antycznej, choćby dotykała najbardziej palących problemów człowieka XXI wieku, była w stanie go poruszyć.
- Udział w wysokiej kulturze zawsze brała ograniczona ilość ludzi, tak było w dawnych wiekach, i tak pozostało. Mam świadomość, że poprzez łacińską poezję trafiam co prawda do wąskiego kręgu czytelników, ale że równocześnie mogę znaleźć ich nie tylko w jednym państwie, lecz na całym świecie. Co do nauczania łaciny: w szkołach niemieckich coraz bardziej się od niej odchodzi, niemniej, jeśli ktoś chce zgłębić i język, i treści kulturowe, jakie niesie, może to zrobić. Od tego są uniwersytety...
- Czy wybór języka dla pozyskania większej ilości czytelników nie jest jednak interesowna, nie stanowi zagrożenia dla wolności słowa? Nie ogranicza szczerości wypowiedzi?
- Poezja jest tworzona dla kogoś. Ma swojego wyraźnego adresata i pisanie tekstów hermetycznych, bez zwracania uwagi na czytelnika jest jego lekceważeniem. Taka postawa zdecydowanie mi się nie podoba.
- Kiedyś łacina była pasem transmisyjnym kultury śródziemnomorskiej. Czy podobne nadzieje wiąże z nią LUPA, Towarzystwo Krzewienia Żywej Łaciny, do którego pani należy?
- LUPA główny punkt ciężkości kładzie na naukę języka, zabiega o to, by się nim posługiwano, natomiast mniej uwagi poświęca literaturze i kulturze. Ze swoim przekonaniem o potrzebie pielęgnowania wartości humanistycznych, jakie niosą z sobą teksty starożytne jestem wyjątkiem w grupie, uważam jednak, że język łaciński już nigdy nie stanie się językiem światowym, tak, jak kiedyś. Jego miejsce zajął przecież angielski.
- Niemniej pani wiersze - poznałam co prawda kilka, ale i one stanowią dowód - nie są jedynie powtórką z klasyki, ale i próbą stworzenia nowego. Czy można jednak liczyć na pełny efekt, nie dysponując słowami, nazywającymi rzeczy i zjawiska współczesne? Jak opisać nasz świat bez telewizji i komputera?
- Jedno i drugie ma szansę w tym opisie zaistnieć, są to przecież słowa łacińskie. "Tele" jest częścią grecką i znaczy daleko, zaś "visio" - widzenie, tak więc "televisio" to widzenie na odległość. "Computare" znaczy liczyć i dlatego w j. niemieckim komputer to "der Rechner", liczydło. W opracowaniu z roku 1978 pewien angielski językoznawca obliczył, że we współczesnym świecie funkcjonują cztery miliony fachowych terminów łacińskich. Nazwa pani gazety też posiada genezę łacińską. "Trybuna" pochodzi przecież od "Tribunus", trybuna ludowego, czyli tego, który przemawiał w imieniu ludu. Zaś co do mojego opisywania świata: Obracam się w kontekście literatury starożytnej, nie robię nic w oderwaniu od niego. Czynię różne aluzje, parafrazuję, przetwarzam, wykorzystując obrazowość i symbolikę tekstów starożytnych. Zajmując się zjawiskami współczesności, bacznie rozglądam się po świecie starożytnym w poszukiwaniu analogii. Dzięki temu przedstawiam współczesnemu czytelnikowi zjawiska, znane mu w innym "przebraniu". Przykładem może być wiersz napisany w odpowiedzi na atak terrorystyczny 11 września. Horacy pisząc piękny tekst o zwycięstwie Oktawiana nad Kleopatrą w 31 roku przed Chrystusem, nazwał ją, "fatale monstrum", strasznym potworem, nieszczęściem. Wykorzystałam to, identycznie nazywając Bin Ladena. Dałam tym samym do zrozumienia, że ludzkość od zawsze musiała walczyć z jakimś zagrożeniem, że od wieków byliśmy z nim konfrontowani.
- Znajomość łaciny stała się dla pani kluczem do Śląska.
- To prawda. Zafascynowała mnie tutejsza literatura, napisana w języku łacińskim. Uważam, że tacy autorzy, jak Angelus Silesius, Oppersdorff, ale i wielu, wielu innych mają imiona na stałe zapisane w kulturze. To wielka poezja o światowym formacie, świadcząca o wysokiej kulturze Śląska w okresie nowożytnym.
- Ze strof pani poezja przebija radość uczestniczenia w śląskiej przygodzie. Zapoczątkowało ją zaproszenie na konferencję w Kamieniu.
- To nie przygoda. Śląsk stał się dla mnie duchową ojczyzną. Za jego przyczyną zmieniłam nawet imię z Elissa na Elysia, u Tacyta zamiennik Silesii. Rzymianie nazywali Śląsk Elysia, a ponadto pamiętajmy, że w łacinie funkcjonuje "Elisium", raj błogosławionych, miejsce, gdzie dzieją się rzeczy cudowne, żyją szczęśliwe duchy. Jestem absolutnie przekonana, że Śląsk nim jest.
- Także Śląsk współczesny?
- W tym, co mówię i piszę, nawiązuję do czasów humanizmu, powiązań z całą Europą, a także wybiegam myślą w przyszły, znaczący region kulturalny.
- Kamień Śląski za przyczyną pani poezji ma w nim zagwarantowane miejsce.
- Zawdzięcza to Jackowi Odrowążowi. Duch świętego najwyraźniej wciąż mu patronuje.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska