Sojusz liczy szable

Maria Szylska
Jeśli dzisiaj rano, przed sesją sejmiku województwa, dogadają się kluby mniejszości niemieckiej i SLD, zostanie zgłoszony wniosek o odwołanie zarządu województwa.

Nie ma na co czekać
Z posłem Jerzym Szteligą, przewodniczącym rady wojewódzkiej SLD, rozmawia Maria Szylska
- Czy pana zdaniem zarząd województwa powinien zostać odwołany?
- Owszem. Zarząd nie daje sobie rady, następuje dezorganizacja województwa, nie widzimy żadnych działań na rzecz regionu. Nie widać woli dynamicznego zarządzania województwem. Ale wniosek o odwołanie zarządu należy do kompetencji sejmiku, w którym ja już od dwóch lat nie zasiadam. Klub radnych SLD miał się na ten temat wypowiedzieć. Były też na ten temat prowadzone rozmowy z mniejszością, dalszy ich ciąg jest przewidziany 6 marca.
- Czy to znaczy, że do tego czasu nie zapadną żadne decyzje?
- Tego nie wiem. Klub radnych SLD ma przyzwolenie na podjęcie takich działań, jakie uzna za stosowne i zasadne.
- Skąd ten pośpiech w odwoływaniu zarządu? Nie można poczekać do końca kadencji?
- Pośpiech? Już jesienią ubiegłego roku zwracałem uwagę - w tzw. liście otwartym, który podpisało część środowiska SLD - na złą sytuację w regionie. Napisaliśmy go po spenetrowaniu sytuacji w województwie. Ostatni przykład długów w kasie chorych jest najbardziej wymowny. Nie ma na co czekać. Przed regionem stoi wiele wyzwań - renegocjacje kontraktu wojewódzkiego i parę innych rzeczy. Trzeba budować układ, który ma pomysł na przyszłość. Poza dwoma klubami - SLD i Mniejszości Niemieckiej - inne siły polityczne w układzie politycznym właściwie nie istnieją, rozpierzchły się na kanapy, koterie. Trudno sobie wyobrazić, żeby resztki, które zostały z koalicji, a których polityczni przedstawiciele nawet nie weszli do parlamentu, rządziły w racjonalny sposób regionem. Ja tego nie przyjmuję do wiadomości.
- Czy wspólne decyzje związane z kasą chorych i ewentualnie dzisiejszy wniosek o dowołanie zarządu województwa oznaczają, że koalicja SLD-MN stała się faktem?
- Faktu politycznego jeszcze nie ma. Rozmawiamy ze sobą, jest zamierzenie zawarcia koalicji. Realnie współpraca jest ułożona właśnie w kasie chorych. No i jesteśmy umówieni na kolejną sekwencję spotkań. Mamy przygotować propozycje natury gospodarczej.
- Jeśli dojdzie do odwołania zarządu województwa, to należy się spodziewać głębokich zmian?
- To odwołanie to nie takie szybkie hop-siup. Są przecież procedury odwoławcze, które mogą potrwać kilka tygodni. Co do zmian - jeśli powstanie nowa koalicja, to oczywiście zmiany kadrowe będą. Bo po to się odwołuje zarząd. Ale rzecz nie tylko w zarządzie - źle się dzieje także w placówkach będących w gestii województwa samorządowego. Wpłynął do mnie np. list od członków "Solidarności" z Filharmonii Opolskiej. Takich sygnałów jest więcej, pochodzą z różnych instytucji.
- Sytuacja gospodarcza jest fatalna w całym kraju. Skąd pewność, że nowy zarząd znajdzie cudowny lek na wojewódzkie niedomagania?
- Trudno sobie wyobrazić, by w nieskończoność tolerować taką sytuację. Ktoś do niej doprowadził. SLD parę lat temu zaproponował "pakt dla regionu". Ci, którzy siedzą w zarządzie, mogli odpowiedzieć na naszą propozycję. Odmówili, wykazali swoiste zadufanie, twierdząc, że sobie poradzą, że im wszystko wychodzi. Teraz trzeba renegocjować kontrakt, bo pieniędzy jest mniej o połowę. Ktoś musi prowadzić rozmowy, a my nie uciekamy przed tym wyzwaniem. Ale żeby tak się stało, powinna powstać koalicja. Na razie jest ona bardziej faktem medialnym, a nie rzeczywistym.

Spotkanie radnych obu klubów zostało zwołane na godzinę 9.30 - półtorej godziny przed rozpoczęciem sesji sejmiku. - Będziemy dyskutować, czy zgłaszać wniosek o odwołanie, czy nie - mówi Andrzej Spór, szef komisji finansów. - Wśród naszych radnych panuje zgodność, że trzeba taki wniosek złożyć i że poprą go wszyscy nasi radni. Ostateczną decyzję uzależniamy od radnych Mniejszości Niemieckiej. Musimy policzyć szable. Trzeba im będzie spojrzeć w oczy i każdego indywidualnie zapytać: czy gdy przyjdzie do głosowania, to nas poprze.

Do zgłoszenia wniosku potrzeba 12 radnych, do odwołania zarządu województwa 3/5 rady, co przelicza się na 27 radnych. Klub SLD (odkąd jego członkiem stał się Jacek Pawlicki) ma ich w sejmiku 15, Mniejszość Niemiecka - 13. Głosów wystarczyłoby, pod warunkiem że podobna jednomyślność jak w SLD zapanuje w szeregach mniejszości. Tymczasem już ostatnie głosowanie w sprawie odwołania członka rady kasy chorych pokazało, że poglądy w gronie mniejszości są zróżnicowane. Nie inaczej może być na dzisiejszej sesji.

Józef Kotyś, szef klubu MN, uważa, że wszelkie spekulacje na temat odwołania zarządu są przedwczesne, ponieważ sprawa w ogóle nie była wcześniej dyskutowana z członkami klubu. - Do prowadzenia rozmów oprócz mnie wytypowane są trzy osoby: Galla, Niepala, Donitza. Rozmawiamy ze wszystkimi ugrupowaniami. Ale ostateczne decyzje podejmie klub - wyjaśnia Kotyś. - Jeśli nawet taki wniosek padnie, to i tak nie może on być rozpatrywany na tej samej sesji. Sejmik ma na to miesiąc.
Zapytany o to, czy poparcie wniosku SLD oznaczałoby, że w łonie sejmiku zawiązała się nowa koalicja, Józef Kotyś, odpowiada: - Nie podpisaliśmy porozumienia. W formie pisemnej nie ma żadnych uzgodnień. Będziemy te kwestie rozstrzygać w klubie, nie na łamach prasy.
Informację o ewentualnym odwołaniu zarządu województwa Ryszard Zembaczyński, radny Platformy Obywatelskiej, skomentował tak: - To byłaby duża niespodzianka, która może zelektryzować dzisiaj salę. Szokiem jest dla mnie to, że jeszcze niedawno słyszeliśmy deklaracje dotychczasowych koalicjantów, że nic do końca kadencji się nie zmieni. Tymczasem zmienia się wszystko. Należałoby, choćby ze względów dżentelmeńskich, wypowiedzieć umowę dotychczasowym partnerom, oficjalnie zalegalizować nowy związek. Nie dziwię się SLD, które jasno realizuje swoje cele strategiczne, dziwię się mniejszości - jeszcze niedawno ona i poseł Kroll zapewniali o swojej lojalności i o tym, że zmian żadnych nie będzie.

Marszałek Stanisław Jałowiecki na pytanie, czy jest zaskoczony zapowiedzią odwołania zarządu, stwierdził wczoraj, że nie będzie spekulował na temat rzeczy, które prawdopodobnie zdarzyć się mogą. - Jak wniosek wpłynie, wówczas będę go komentował - powiedział.
Andrzej Spór uważa, że nie ma co występować z wnioskiem o odwołanie zarządu województwa, jeśli nie miałby on szans powodzenia. - To byłby niewypał - wyjaśnia Spór. - Następny wniosek można złożyć dopiero po upływie sześciu miesięcy. Będzie to musztarda po obiedzie, bo wtedy kończy się czteroletnia kadencja zarządu. Jest jeszcze sesja absolutoryjna, która może nie udzielić zarządowi skwitowania. Musi się ona odbyć do końca kwietnia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska