Start Galmet Bogdanowice pokonał Start Namysłów 8-1

fot. Sławomir Jakubowski
Zawodnicy z Bogdanowic górą, a goście w parterze. Na pierwszym planie Mateusz Krupa z drużyny gospodarzy, z tyłu Damian Zalwert z namysłowskiej jedenastki.
Zawodnicy z Bogdanowic górą, a goście w parterze. Na pierwszym planie Mateusz Krupa z drużyny gospodarzy, z tyłu Damian Zalwert z namysłowskiej jedenastki. fot. Sławomir Jakubowski
Gracze z Namysłowa zdobyli pierwszą bramkę w sezonie. Jednak doznali pogromu i wydają się być kandydatem do spadku.

Spotkanie lepiej rozpoczęli goście, którzy za sprawą rodziny Pabiniaków w odstępie jednej minuty zmarnowali dwie dogodne okazje bramkowe. Najpierw w 5. min ojciec Zbigniew, a minutę później syn Patryk.

Jakby za karę w 8. min z prowadzenia cieszyli się gospodarze.
- Bałem się jak mam uderzyć piłkę - przyznał się Mateusz Mikler, chociaż strzelał z kilku metrów do pustej bramki. - To była ciężka sytuacja, gdyż piłka jeszcze kozłowała. Starałem się ją tylko dotknąć, aby wpadła do siatki. Dziękuję Piotrkowi Jamule, że wypatrzył mnie w tak dogodnej sytuacji.

Goście w miarę otwarty wynik utrzymywali do 71. min. Wówczas Andrzej Moskal zatrzymał piłkę ręką w polu karnym. W efekcie "Bogdanka" uzyskała rzut karny, a A. Moskal opuścił plac gry. Od tego momentu zaczęła się egzekucja ekipy gości. Miejscowi zdobyli aż pięć bramek, a do gustu musiała przypaść ta uzyskana przez Rafała Czarneckiego.

- Dostałem piłkę 25-30 metrów od bramki - opisywał Czarnecki. - Zdecydowałem się na strzał, gdyż miałem trochę miejsca. Uderzyłem prostym podbiciem, piłka odbiła się od słupka i wpadła do bramki.

- Gonimy Leśnicę - pokrzykiwał do kibiców golkiper z Bogdanowic Rafał Wolny po siódmym trafieniu swoich kolegów. I rzeczywiście chwilę później Mateusz Balcer uzyskał ósmą bramkę i gospodarze powtórzyli wynik podopiecznych Dariusza Kaniuki z soboty. Tak wysoka porażka, co oczywiste mocno podłamała trenera namysłowskiego Startu.

- Nawet nie ma co komentować - denerwował się Krzysztof Gnacy. - Pierwsze cztery bramki to nasze prezenty dla gospodarzy. Tak grają trampkarze, a nie zawodnicy trzeciej ligi. Po stracie stopera nasza drużyna się posypała.

Minorowy nastrój towarzyszył też strzelcowi jedynej bramki dla przyjezdnych Z. Pabiniakowi.
- Rywale wchodzili w nas jak w masło - podsumował grę swojej drużyny 44-letni napastnik.

- Zawodowcy wybijają piłkę, jak widzą, że nie mogą jej utrzymać. U nas młodzi zawodnicy próbują ją zatrzymać, a następnie kiwają się w swoim polu karnym. Za bardzo "kleją" się do piłki, a to jest niedopuszczalne. Trzecia liga to na razie dla nas zbyt wysokie progi pod każdym względem.

Rozmiary wygranej spowodowały prawdziwą euforię, zarówno wśród zawodników "Bogdanki", jak i jej kibiców.

- Byliśmy lepsi w każdym elemencie - cieszył się Eugeniusz Zarówny, sympatyk ekipy z Bogdanowic. - Nasza dominacja nie podlegała dyskusji. Myślę, że to nie ostanie trzy punkty naszej ekipy. Zwłaszcza, że odrodził się "Wiera“ Frydryk, a dobrze grał i zdobył piękną bramkę Czarnecki.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska