Studenckie małżeństwa mają dzieci i sobie chwalą

Redakcja
Monika, Marcin i mała Hania mają w Niechcicu przytulną kawalerkę. Studenckie pary z dzieckiem na UO mogą się ubiegać o takie specjalne warunki.
Monika, Marcin i mała Hania mają w Niechcicu przytulną kawalerkę. Studenckie pary z dzieckiem na UO mogą się ubiegać o takie specjalne warunki. Paweł Stauffer
Nie ma lepszego czasu na założenie rodziny, niż… studia - mówią żacy, którzy rozpoczętą właśnie sesję zaliczeniową łączą z takimi obowiązkami jak przewijanie osesków czy spacery na plac zabaw.

Rodzicielstwo na zaocznych

Rodzicielstwo na zaocznych

Studenci dzienni po założeniu rodziny raczej nie decydują się na przejście na studia zaoczne. Powód jest finansowy.
Studia zaoczne są płatne - w regionie kosztują od 3 do 5 tys. złotych za rok, w zależności od kierunku.

- Gdyby uczelnie faktycznie wspierały nas stypendiami na kształt becikowego, łatwiej byłoby się zdecydować na płatną wersję studiów i więcej czasu moglibyśmy poświęcać dziecku - mówi Agata Blazel, studentka.

Dawno, dawno temu, w schyłkowym okresie Wyższej Szkoły Pedagogicznej oraz za pierwszych lat Uniwersytetu Opolskiego, dzieciatym studentom poświęcone było skrzydło akademika Spójnik.

Wtedy nikt nie słyszał o pieluchach jednorazowych na elastyczne rzepy ani o niżu demograficznym wpędzającym region w zapaść. Więc na korytarzach Spójnika wisiały dziesiątki pieluch tetrowych, a maluszków było tyle, że można było urządzać korytarzowe wyścigi w raczkowaniu.

To historia. Dziś w akademiku Niechcic w Opolu mieszkają dwie pary z dziećmi. A do ich mieszkań raczej nie trafię, kierując się widokiem suszących się pieluszek.

Na korytarzu przed jednymi z drzwi stoją natomiast: wózek spacerowy, parę większych zabawek (pewnie zagracałyby pokój) oraz sanki. Na drzwiach zaś… wisi regulamin ogólnodostępnej pralni - gdzieś trzeba było go powiesić, jak to w akademiku - ma się różne patenty i studenci świetnie się w nich odnajdują.

Tylko nie dziekanka!

Przywileje studentów-rodziców

Jak informuje Patrycja Gryzek z Samorządu Studenckiego Uniwersytetu Opolskiego, studenci mogą ubiegać się o zapomogę.

Jest ona dedykowana tym, którzy znaleźli się w trudnej sytuacji życiowej m.in. z powodu urodzenia się dziecka, obłożnej choroby rodziców, rodzeństwa będącego we wspólnym gospodarstwie domowym lub własnych dzieci i w innych uzasadnionych przypadkach mających znaczący wpływ na pogorszenie sytuacji materialnej studenta.

Zapomogę student może otrzymać nie częściej niż dwa razy w roku akademickim i tylko na jednym kierunku studiów. Maksymalna kwota zapomogi to 500 zł. O wysokości decyduje wydziałowa komisja stypendialna (wydziału, na którym student studiuje).

Poza tym dzieci mieszkańców domu studenta są zwolnione z opłaty za miejsce. Para z dzieckiem ponadto dostaje prywatny pokój.

Studenci samodzielnie wychowujący dziecko mają prawo do indywidualnej organizacji studiów. Przyznanie IOS upoważnia studenta do ustalenia z prowadzącymi zajęcia indywidualnych terminów i sposobów realizacji obowiązków wynikających z planów studiów, a w przypadku osób niepełnosprawnych - dostosowania warunków odbywania studiów do rodzaju niepełnosprawności.

IOS nie oznacza zmniejszenia wobec studenta wymagań odnoszących się do zakresu i poziomu wiedzy oraz umiejętności z przedmiotów przewidzianych planem studiów oraz programem kształcenia na danym kierunku studiów. W uzasadnionych i udokumentowanych przypadkach prowadzący może wyrazić zgodę na eksternistyczne zaliczenie przedmiotu przez studenta.

Za drzwiami nie ma pralni. Roztacza się za to domowe ciepło miejsca, w którym wychowywane i kochane jest małe dziecko. Właściwie to jest przytulna kawalerka, tylko rozkład kuchni i łazienki (wspólne dla dwóch zamieszkanych przez różne osoby pokoi) wskazuje, że nie jest to jednak typowe mieszkanko młodej rodziny, ale akademicki moduł mieszkalny.

Studenckie pary z dzieckiem mają to szczęście, że mogą ubiegać się o mieszkanie w takich właśnie ekskluzywnych modułach, jakie są w Niechcicu - najnowszym akademiku w Opolu i w kraju. Nie ma tu wspólnych na całe piętro pryszniców i toalet.

Rok temu mieszkaliśmy w Spójniku, ale tam było ciasno - mówi Monika Stefaniak, studentka III roku pedagogiki Uniwersytetu Opolskiego; w tym roku pisze licencjat. Wraz z Marcinem Garbowskim (V rok psychologii) bawią się z dwuletnią córką Hanią.

- Dzień dobry - kłania się trzymany przez Marcina lew - maskota.
Monika podpowiada: - Ma się przedstawić i zaproponować wspólną zabawę.
- Jestem Jaś, w co się razem pobawimy? - mówi więc Marcin - lew.

Hania uważnie się przygląda i uczy przy tej okazji zasad dziecięcego życia społecznego oraz podwórkowego savoir-vivre'u. Przyda się na placu zabaw. Jak widać, rodzice teoretycznie są bardzo dobrze przygotowani do wychowania dziecka - śmieją się, że założą poradnię pedagogiczno-psychologiczną.

Przyjechali do Opola jako para: zakochani i ciekawi nowego etapu życia, jakim są studia, przedsmak dorosłości. - Ale najlepszą szkołę życia dała nam Hania - mówi Monika.

- Wiadomo, na początku był strach, czy damy radę pogodzić studia z macierzyństwem… - dodaje Marcin. - Każdy by się niepokoił.
Hania urodziła się w sierpniu, po pierwszym roku studiów. W październiku Monika stawiła się - jak gdyby nigdy nic - na uczelni. Nie przeszła na indywidualną organizację studiów, choć jako świeżo upieczona mama ma ku temu prawo; ani nie poprosiła o dziekankę - choć pewnie też by bez problemu dostała. Nie było mowy o żadnym "urlopie macierzyńskim" czy "wychowawczym" - do niego mają prawo pracujący, a nie studiujący.

- Postanowiliśmy nie rezygnować ze studiów i chyba ktoś na górze nad nami czuwał. Okazało się, że plany mamy tak poukładane, że nawet długie przerwy między zajęciami pokrywają się z porami karmienia Hani. Do dziś mamy takie plany zajęć, że możemy się zmieniać przy dziecku. Czasami tylko jedno z nas musi pięć minut wcześniej wyjść z zajęć, a drugie o te pięć- dziesięć minut się spóźnia.

Marcin ma takie obserwacje ze swych studiów: - Wszystkie koleżanki, które na wcześniejszych latach zaszły w ciążę i wzięły z tego powodu dziekankę - już na studia nie wróciły.

Andżelika Kwiecińska-Dominik, gdy dwa lata temu urodziła Floriana, nie miała wątpliwości: żadnych przerw w studiach! - Gdybym zrobiła sobie przerwę, pewnie by już tak łatwo nie było wrócić. Wolałam nie ryzykować - mówi znad notatek i podręczników na temat zasad ustroju politycznego (jest na czwartym roku administracji). Wkrótce ma egzamin, więc uczy się, aby zdać jak należy. Na indywidualną organizację studiów też się nie zdecydowała, uznała, że lepiej systematycznie uczyć się na wszystkich zajęciach niż zrywami - w sesjach.

Andżelika z mężem Rolandem i synem Florianem też mieszkają w Niechcicu. Chwalą sobie - jest spokojnie, lokatorzy z sąsiednich pokojów rozumieją ich sytuację, a nawet jak czasem brać studencka się zapomni, to wystarczy zastukać do imprezowiczów i przypomnieć: za ścianą śpi małe dziecko. I po kłopocie.

Tylko podczas ubiegłorocznych Piastonaliów, kiedy to na uniwersyteckim kampusie zorganizowano koncerty (praktycznie tuż pod akademikami), musieli wyjechać z dzieckiem do rodziców. Inaczej groziło im oraz małemu parę nieprzespanych nocy.

Czy szkoda im studenckiego życia? Twierdzą, że nie, bo nigdy nie lubili balować do rana. Owszem, czasem dzielą się obowiązkami przy dziecku, aby jedno z nich poszło z ekipą na koncert, do kina, na kawę. I to im wystarcza. Jeśli czegoś trochę brakuje - to wspólnego wypadu gdzieś we dwoje. Przy małym dziecku o to bardzo trudno.

Czytanka z podręcznika

Andżelika i Roland mają plan każdego dnia szczegółowo poukładany. Dziś np. pobudka, karmienie, zabawa, potem tato (jest na kulturoznawstwie) bierze Florka na spacer, a mama zakopuje się w notatkach. Lub na odwrót.

- Żadne z nas nie usprawiedliwiało się przed wykładowcami małym dzieckiem - czy to przy okazji jakichś zaliczeń czy egzaminów - mówią zgodnie Andżelika i Roland. - Nasi wykładowcy chyba nawet nie wiedzą, że jesteśmy rodzicami-studentami, to nasza prywatna sprawa, zresztą jakie to ma znaczenie? Według nas rodzicielstwo nie daje podstaw do żadnej naukowej taryfy ulgowej. Studia łatwo pogodzić z rodzicielstwem, o wiele łatwiej niż pracę.
Potwierdzają to Monika i Marcin: bo przecież po urlopie macierzyńskim trzeba pracować po osiem godzin dziennie. Na dziennych studiach zajęć w ciągu dnia jest średnio 5 godzin.

Czasami Roland musiał się przepisać do innej grupy ćwiczeniowej, zwolnić Andżelikę z opieki nad małym, by mogła pójść na swoje zajęcia, czasami taką roszadę robi jego żona.

- Gdy miałam kumulację trzech ciężkich egzaminów, które trzeba było zdać praktycznie w jednym terminie, dzwoniliśmy po dziadków, aby przyjechali pomóc. Ale tylko raz musieliśmy się uciec do ich wsparcia logistycznego - mówi Andżelika.

Obecność dziecka wręcz motywuje do nauki - twierdzą. Bo im wcześniej przyswoi się materiał, tym więcej czasu można poświęcić na zabawy z młodym. - Ma się też dodatkową motywację, aby dobrze się przygotowywać do wszelkich zajęć, szczególnie ćwiczeń, bo taka aktywność na zajęciach pomaga w zaliczeniach - mówi Roland. - Nie trzeba poprawiać minusów, łatwiej jest napisać kolokwium.

A i sama nauka bywa fajna: - Gdy podczas czytania konspektów biorę na kolana Florka, to on bazgroli po notatkach, a mnie się przez to przyjemniej uczy! - twierdzi Roland.

- Hania uwielbia, jak się jej czyta na głos, czasem więc zamiast bajki czytamy jej podręcznik z pedagogiki - śmieje się Monika. - Ona powinna mieć własny indeks z zaliczeniami - tylu mądrości już wysłuchała.

A Marcin dodaje: - Kiedyś byłem nocnym markiem, przy Hani nauczyłem się wcześnie kłaść i wcześnie wstawać.
Kwadrans akademicki to prawo nader często wykorzystywane przez żaków, którzy potrafią też mocno zaskakiwać, przedstawiając wykładowcom usprawiedliwienia spóźnień: samochód stanął w polu, piaskarka zasypała maskę auta, autobus miał usterkę, policjant z kontroli drogowej był wyjątkowo skrupulatny, a strażnik miejski nie pozwolił parkować pod uczelnią.

Młodzi rodzice z czystym sumieniem mogliby przedstawić prawdziwe powody, mają przecież na koncie niejedną nieprzespaną noc, a to z powodu kolki, a to z powodu ząbkowania.

Marcin tylko raz musiał się przyznać, co jest przyczyną jego niewyspania: - Gdy jestem bardzo zmęczony, potrafię zasnąć w każdym miejscu. No i raz przysnąłem na porannym wykładzie, wykładowca zauważył i spytał o powód mej słabości, więc powiedziałem mu, że małą w nocy bolał brzuszek. Zrozumiał.

Monika dopiero niedawno poszła z córeczką na uczelnię, zanieść fragment pracy licencjackiej do promotorki. - Nie miałam z kim zostawić małej, a termin był już ostateczny. Więc poszłyśmy we dwie. Pani promotor była mile zaskoczona.

Choć są i tacy wykładowcy, którzy twierdzą, że uczelnia to nie żłobek. Na szczęście oni ich nie spotkali.
A jeśli chodzi o opiekunki, to chyba najłatwiej jest je znaleźć, gdy jest się rodzicem-studentem. Na roku, w sąsiednich pokojach sporo jest miłych cioć i wujków.

- Nasze dzieci przez to, że mieszkają w akademiku, są bardziej uspołecznione - zauważa Roland. - To widać na placach zabaw, Florek odważnie podchodzi do innych dzieci, te zaś są - w porównaniu z nim - bardzo nieśmiałe.

Plan Agaty

Agata Blazel z Wyższej Szkoły Zawodowej w Nysie właśnie wyszła z kolokwium - pisała o wyposażeniu zakładów gastronomicznych, studiuje dietetykę.

- A właściwie pisałyśmy we dwie - mówi, bo jest w ciąży. - Dzień wcześniej małej chyba się udzielił mój stres przed zaliczeniem, bo strasznie mi się w brzuchu wierciła. Ale teraz jest już zadowolona.

Agata w marcu będzie się bronić. Potem plan jest następujący: Urodzić i po wakacyjnej przerwie zacząć studia magisterskie. Do egzaminu magisterskiego przystąpić już z kolejnym potomkiem w drodze, a najlepiej, żeby drugie dziecko było już na świecie.

- Uważam, że powinno się mieć kilkoro dzieci, a różnica wieku między nimi powinna wynosić maksymalnie dwa lata- mówi. - Jeśli się ma wspierającego partnera, nie warto zwlekać z decyzją o zajściu w ciążę. Mamy już mieszkanie, mąż skończył studia i pracuje. Ja pochodzę z wielodzietnej rodziny, w domu było nas pięcioro. Najmłodszy wujek mego dziecka będzie mieć 6 lat.

Mama Agaty już obiecała pomóc przy dziecku, żartuje, że jak wyjdzie z wózkiem na spacer, to sąsiedzi pomyślą, że mają z mężem kolejne. Ona ich wówczas z dumą zaskoczy - tym razem jesteśmy już dziadkami!

- Wielu znajomych ma nawet pracę, ale wciąż czekają z założeniem rodziny, mówią, że mają czas. Nie podzielam tego zdania - mówi Agata. - W Polsce trudno jest być rodzicem, ale chyba jednak najłatwiej na studiach. A po dyplomie nie trzeba martwić ewentualnego pracodawcę, że pracownik ucieknie mu na macierzyńskie, skoro dzieci ma odchowane.
W życiowym planie Agaty jest więc taki punkt: z dwojgiem dzieci i ze świeżo obronionym dyplomem pomyśli jeśli nie o etacie w jakiejś firmie, to o założeniu własnego biznesu. - Jak się tylko chce, to wszystko się uda - mówi.

Powody unikania macierzyństwa przez młodych są różne. Najważniejsze są te finansowe - miesięcznie osesek kosztuje 500-700 złotych, na same pieluchy wydaje się 200 zł. Potem dochodzą jeszcze dania w słoiczku (3-4 zł za jeden słoiczek), odżywki, ciuszki…Jak podaje Centrum A. Smitha, utrzymanie jednego dziecka do 18. roku życia kosztuje niemal 200 tysięcy złotych. Tymczasem na starcie zatrudniony na pełny etat Polak raczej nie może liczyć na więcej niż ustawowe minimum - 1750 zł. O ile oczywiście pracę na etat znajdzie. Poza tym nie ma mieszkania ani nawet perspektyw na jego kupno - przy takich zarobkach.
- Najfajniejszy prezent, jaki dostaliśmy od koleżanek po urodzeniu Hani, to były bony na zakupy. Zrealizowaliśmy je w sklepach z wyposażeniem dla dzieci. To pozwoliło nam być spokojnym o wyprawkę na cały rok - mówi Marcin.
Plusy bycia rodzicem na studiach to zwykle zapewniony dach nad głową - ma się prawo do dobrego akademika (za 320 zł od osoby), najczęściej wciąż korzysta się ze wsparcia rodziców, dostępne są też stypendia socjalne (para z dzieckiem zwykle ma taki dochód, który daje do nich prawo).

Owszem, każde z nas chciałoby mieć pracę, bo ona daje przywileje: płatne urlopy, płatne chorobowe, płatna opieka nad dzieckiem, dostęp do żłobków - wymieniają rodzice-studenci. - Ale jesteśmy świadomi, że po studiach o etat będzie bardzo ciężko, trudniej na bezrobociu decydować się na dziecko.

Student zwykle etatu nie ma, ale może podejmować pracę sezonową. Marcin już od późnej wiosny do wczesnej jesieni dorabiał jako kelner. Roland w wakacje pracował na Zachodzie. Te pieniądze pomagały potem przetrwać całej rodzinie przez rok akademicki.

Na wszystkich uczelniach przysługują studentom podobne przywileje (patrz obok), wynikające z przepisów ogólnokrajowych. Ciąża i rodzicielstwo studenta jest traktowane podobnie jak choroba w rodzinie - jest podstawą do zapomogi z tytułu trudnej sytuacji życiowej. - A gdyby uczelnia fundowała becikowe? - pytamy Bartosza Bukałę, rzecznika prasowego WSZ w Nysie.

Kolejnego dnia rzecznik oddzwania: - Jest wstępna zgoda na uczelniane "becikowe". Ustalamy szczegóły. W sytuacji niżu demograficznego wspieranie rodzicielstwa to obowiązek.

Studenci nie ukrywają, że bali się, gdy dwa lata temu przyszła nowina o ich rodzicielstwie. Ale dali radę, za rok, dwa skończą studia. I pojawia się kolejny strach: Co dalej, czy im się uda tak dobrze poukładać życie, jak udało się na studiach.

- Chcielibyśmy zostać w Polsce - zapewniają. - Nasze dzieci będą tu już przecież chodzić do przedszkoli! Jednak jak będzie - pokaże życie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska