Tajne komando ze Sławięcic rozpętało drugą wojnę światową. Specjalna kompania SS miała dać Hitlerowi "powód" do ataku na Polskę
Wykorzystali więźniów
Josef Grzimek zeznał dalej, że 31 sierpnia przewieziono go do „Hochlinden między Gliwicami a Rybnikiem”. Znów się pomylił, ponieważ Hochlinden to wspomniane Stodoły. Oddziały celowo zostały jednak zamienione, właśnie po to, by członkowie komanda nie orientowali gdzie są. Hans Trummler wydał rozkaz „Mówić tylko po polsku, zdjąć niemieckie mundury, śpiewać polskie pieśni, lżyć po polsku Niemcy i strzelać w powietrze”. Komando wtargnęło do posterunku celnego w którym był tylko jeden podstawiony urzędnik. Zdemolowano go, po czym strzelano w powietrze. Niedaleko budynku Grzimek zauważył leżące ciała mężczyzn w polskich mundurach. Wszyscy byli krótko ostrzyżeni. Już po wojnie okazało się, że byli to więźniowie z obozu koncentracyjnego w Sachsenhausen. To właśnie oni znajdowali się w czarnych limuzynach, które wcześniej w lesie spotkała druga grupa. „Przewodnikiem”, o którego pytał się jeden z esesmanów, był Heinrich Müller, główny szef Gestapo. Miał mu towarzyszyć Emanuel Schäfer, szef Gestapo w Oppeln, czyli dzisiejszym Opolu.