Ten chłopak to ja

Redakcja
Z Andrzejem Piasecznym, piosenkarzem, rozmawia Katarzyna Kownacka

- 10 listopada ukazała się twoja nowa płyta zatytułowana "Andrzej Piaseczny". Czym się ona różni od poprzednich?
- Mam nadzieję, że jest to nowy etap w moim życiu. Nie powiem, jaka jest. Kiedyś ktoś powiedział, że opowiadać o muzyce to tak, jakby tańczyć o architekturze. Oczywiście - gdy piszę, komponuję, daję się ponieść swoim wizjom, emocjom, uczuciom, temu, co płynie z serca. Natomiast to, co odbiorcy moich płyt dostają do rąk, nie jest do mojej, ale do ich oceny.
- Nie podpisujesz się już i nie nazywasz Piaskiem. Twoja wytwórnia zapowiada płytę dojrzałego artysty - Andrzeja Piasecznego, a nie Piaska-gwiazdy. Próbujesz uciekać od dotychczasowego image?u?
- Nie ponoszę odpowiedzialności za to, co robi moja wytwórnia. Ponoszę natomiast odpowiedzialność za to, co robię sam, za zmiany, które we mnie zachodzą. Jeśli dzisiaj jestem człowiekiem troszkę bardziej poważnym, niż byłem 10 lat temu, to jest to chyba naturalne. Natomiast gdybym chciał się od siebie całkowicie odcinać, to byłbym - najdelikatniej mówiąc - ciężkim idiotą. Więc na pewno nie będę tego robił. Może po prostu się starzeję...
- Czujesz się bardziej dojrzały, doroślejszy?
- Nie powiedziałbym dojrzały, dorosły. Z przymrużeniem oka powiedziałbym: zgnuśniały, stary, skapcaniały, czasem uwiędły. Takie teksty, jak z ostatniej płyty, nie powstałyby, gdybym był tym samym człowiekiem co 10 lat temu, chłopcem z plakatu, o którego pytasz, chłopakiem w futerku z wielkiej sceny. Ten chłopak to byłem ja. I ciągle jestem tą samą osobą - ale nie taką samą.
- Gdybyś miał raz jeszcze zaczynać przygodę z muzyką - zaczynałbyś w tym samym momencie?
- W tym samym futerku... (śmiech) Tak. Nie jestem człowiekiem, który bardzo wierzy w siebie i swoje poczynania. I jeśli są dzisiaj we mnie pokłady choćby niewielkiej pewności siebie, to wynikają one z drogi, którą przeszedłem. Ta droga to poszukiwanie. Każdy krok, który na niej postawiłem, doprowadził mnie do tego, kim jestem dzisiaj.
- Znalazłeś już tę swoją drogę?
- Na tyle, na ile jest we mnie pewności siebie. A w dalszym ciągu jest jej niewiele. Na pewno jestem przekonany do tego, co zrobiłem i jakim się przedstawiłem na nowej płycie. To jest moja wewnętrzna prawda, taka, od której nie mogę się odwrócić. To, co powiedziałem, co z siebie wyrzuciłem, to jestem po prostu ja. Jestem taki, jak napisałem.
- Nie czujesz się obnażony? Napisałeś piosenki o swoim życiu, nagrałeś je, płyta trafiła do sklepów. Kupuje ją i słucha dziesiątki osób.
- Owszem, czuję się. We mnie jest mnóstwo przeciwstawnych emocji - z jednej strony mówię, że nigdy nie opuszczę majtek na kolana, a drugiej strony wiem, że ta płyta to właśnie majtki na kolanach. Ludzie, którzy mnie bliżej znają, słuchają piosenek z tego krążka w sposób obyczajowo-dokumentalny. Niejednokrotnie są w stanie przytoczyć historie, na bazie których powstały piosenki. Moje szczęście polega na tym, że nie wszyscy są tak blisko mnie.
- Krążek o którym mówimy, pojawił się po trzech latach twojego milczenia. Zrobiłeś sobie przerwę, czy nie miałeś pomysłu na płytę - dlaczego nic nie wydawałeś?
- Bo przez długi czas nie miałem nic do powiedzenia. Podejmowałem wprawdzie próby stworzenia czegoś i nawet to nagrywałem. Ale uznałem, że te nagrania nie są na tyle interesujące, żeby je komuś pokazywać. W końcu doszedłem do takiego momentu, kiedy słowa zaczęły ze mnie płynąć. Przelewałem myśli na papier, zbierałem kompozycje. Okazało się, że przelewam na papier swoją rzeczywistość, a to, co pojawia się na tym papierze, jest atrakcyjne. Większość z tych piosenek, które napisałem, weszła na płytę. Może nie jestem genialnym tekściarzem, ale wszystko to, co udało mi się z siebie wygarnąć, okazało się dla mnie na tyle ważne i prawdziwe, żeby to nagrać.
- Co robiłeś w czasie tego milczenia?
- Nic, co dałoby się sfotografować i mogłoby iść na pierwsze strony gazet. Rzeczy zwykłe, normalne, niespektakularne. Spacerowałem z psami, uczyłem się jeździć konno, leżałem przed kominkiem, starałem się wystękać piosenki i nie udawało mi się. Do czasu.
- Co w piosenkach, które tworzysz, jest twoim zdaniem istotniejsze - muzyka czy treść?
- To musi być wyrównane. Nie jestem poetą, choć czułbym się większy, gdybym mógł tak o sobie powiedzieć. Słowa i muzyka muszą być spójne. Nie może być przerostu jednego nad drugim. Gdybym był poetą dążyłbym w kierunku Młynarskiego. Wtedy odpowiedź na to pytanie byłaby oczywista - jasne, że tekst. Natomiast to co robię, to lżejsza forma. Biorę kompozycję i jeśli mi się ona podoba, to staram się uchwycić nastrój, klimat. Na bazie tego piszę słowa.
- Powiedziałeś niedawno: "Mam 10 lat więcej od tego Piaska, który wydawał pierwszą płytę, śmieję się z tego, bo zrozumiałem, ze te wszystkie konkursy, wyścigi, nie są najważniejsze w życiu". Czy to znaczy, że odcinasz się od całego muzycznego światka pełnego nagród i konkursów, wyróżnień i temu podobnych?
- Nie, nie o to mi chodziło. Każdy z nas jest na tyle próżny, żeby pożądać medali, głaskania po głowie, nagród. Czasem jest w nas więcej, a czasem mniej tej pożądliwości. Nagroda jest rzeczą bardzo miłą. Ale największą z nagród - i do tego właśnie przez te kilka lat dochodziłem - jest ta, kiedy grasz koncert i publiczność śpiewa twoje piosenki, zna teksty na pamięć. Na ostatnim festiwalu w Opolu wiedziałem, że nie mam szans na nagrody. Największe wyróżnienie spotkało mnie, kiedy wróciłem z Opola do Warszawy. Na ulicy zagadnęli mnie starsi ludzie, mówiąc, że to co śpiewałem było fajne, prawdziwe, życiowe. Prawdziwą esencją tego co robię, jest wyjście na scenę z żywym zespołem na żywy koncert.
- No właśnie - kiedy zagrasz koncert w Opolu?
- Pojęcia nie mam. Żeby zorganizować dużą trasę - taką ze światłami, halą - trzeba mieć duże pieniądze. Dlatego ja jestem artystą letnim - jak się robi ciepło, to wypełzam z piwnicy. Ale to dobrze - teraz ukazała się płyta, z przymrużeniem oka słucham, jaki jestem fantastyczny i do tej piwnicy jeszcze nie miałem czasu wejść. Chciałbym skrzyknąć zespół, pograć numery. Poza tym - mam świadomość, że nie mogę mieć tego wszystkiego, co powinienem, żeby zagrać dobry koncert, więc muszę myśleć dwa razy bardziej intensywnie: jak połączyć piosenki, jak je zagrać inaczej. Jest takie powiedzenie - wyżej dupy nie podskoczysz. Ja staram się skakać na tyle wysoko, na ile mogę, ale maksymalnie długo.
- Równie popularny co Piasek czy Andrzej Piaseczny jest też Kacper Złotopolski. Tymczasem chodzą słuchy, że nie chcesz już grać w serialu.
- Z całą pewnością film będzie robiony dalej. Ja jeszcze niespecjalnie potrafię się znaleźć w nowej sytuacji. Chciałbym uniknąć dramaturgii, ale kiedy odchodzi taka postać, jaką był Henryk, filmowy dziadek Dionizy (Henryk Machalica zmarł 1 listopada 2003 - przyp. red.), to chciałoby się, żeby świat stanął dłużej niż na sekundę. A tu się okazało, że nawet na sekundę nie stanął. To w jakiś sposób poddaje w wątpliwość potrzebę mojego bycia w filmie. Rola jest pisana dalej, ale ja decyzji jeszcze nie podjąłem. Nie jestem pewien, czy mam taki zapał, żeby grać, jak powinienem. Dla niektórych ten serial może być najgorszym brazylijskim serialem - dla mnie to kawał życia. To obcowanie z ludźmi przyjemnymi i mniej przyjemnymi. I z ludźmi wyjątkowymi. Kiedy tych wyjątkowych brakuje - burzy się równowaga.
- Jak grzyby po deszczu powyrastały programy promujące młodych, śpiewających ludzi - była "Szansa na sukces", pojawił się "Idol", "Droga do gwiazd", w której całkiem niedawno gościłeś. Okazuje się, że jest całkiem sporo młodych, którzy potrafią śpiewać. Nie boisz się konkurencji?
- Broń Boże! Życzyłbym sobie jej jeszcze więcej. Ale jeśli ci młodzi podlegają ocenom takich ludzi jak na przykład Maleńczuk, to nie sądzę, żeby te programy były sposobem na wyłowienie tych najbardziej wartościowych wykonawców. Nie oceniam Maleńczuka jako artysty - on może mi się podobać albo nie. No ale jeśli mi się nie podoba - a nie podoba mi się - to jaką ten człowiek ma legitymację, żeby oceniać innych. Dla mnie żadnej. A po drugie - to złudzenie, że program promuje młodych, zdolnych ludzi. Promuje co najwyżej jurorów i dba o oglądalność.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska